Rozdział 1. ✨

1.2K 52 82
                                    

Siedziałam w autobusie obok Sharp'a. Na sobie miałam mój strój z numerem 8. Przed nami siedzieli Joe z David, z którymi Jude przegadał większość drogi. W sumie spoko, bo przynajmniej nie mówił do mnie.

Wybrał miejsce obok mnie pewnie tylko po to, żeby siedzieć obok znajomych. Chociaż w mojej głowie pojawił się scenariusz, w którym siada obok mnie, bo Ray Dark mu kazał. Może miałam już paranoję lub jakąś obsesję, ale pamiętałam wszystkie te przypadki, w których trener kazał nam śledzić kogoś z grupy.

Wyjrzałam przez okno, by ocenić, ile czasu jeszcze będziemy jechać. Z radością przyjęłam, że jest to około 5 minut. Znałam Inazuma Town na pamięć, często spacerowałam po mieście, szczególnie, kiedy nie chciałam przebywać w domu. Zgarnęłam moje ciemne, prawie czarne, włosy z ramion i pleców, po czym stworzyłam niechlujnego koka z tyłu głowy, którego związałam gumką z nadgarstka.

Moje poruszenie się nie działało na moją korzyść, ponieważ ściągam na siebie uwagę wszystkich trzech panów, którzy siedzieli obok mnie.

- Jak nastawienie przed grą, Lindsay? - spytał mnie Joe, którego z tej trójki tolerowałam najbardziej. Jeśli mam być szczera, to zrobiłam ranking zawodników z drużyny, a on zajmował pierwsze miejsce. I pod względem bycia fajnym człowiekiem, i pod względem urody. Umówmy się, jego ramiona, to było coś.

- Raczej jak zwykle. - wzruszyłam ramionami - Gramy z jakimiś randomami, więc stawiam, że po 15 minutach się poddadzą.

- I o to chodzi, Wyles. Nie mogą ,,się poddać", dopóki on nie wyjdzie na boisko. - wtrącił się Sharp, niszczyciel wszystkiego, co piękne, a ja, najpierw przewróciłam oczami, a potem pokiwałam głową - Masz strzelać jak najwięcej i jak najlepiej. I nie bój się o faulowanie, sędzia jest po naszej stronie.

- Chwila, co? To jakaś początkująca drużyna. Każesz mi zabić ich bramkarza, czy jak? - parsknęłam, ale kiedy zobaczyłam poważny wzrok kapitana, uniosłam brwi do góry. Oczywistym było, że Dark przekupił czymś sędziego, miałam wrażenie, że zawsze to robił. Akademia grała brutalnie, ale nigdy nie nadwyrężaliśmy tego, że mieliśmy przywileje.

- Nie bez powodu nosisz tytuł najlepszego strzelca. - wzruszył ramionami, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. On mówił poważnie.

- Właśnie; najlepszego strzelca, nie terrorysty czy zabójcy, Sharp. Będę grała tak długo, aż stan przeciwników na to pozwoli. - warknęłam w jego stronę, na co on uśmiechnął się cynicznie.

- Nie zapominaj, kto ma tu opaskę kapitana. - prychnął - Poza tym, to zalecenia trenera. - zmarszczyłam na niego brwi.

- W dupę se wsadź tę opaskę. Nie skrzywdzę drugiego człowieka piłką, by spełnić jakieś chore fantazje trenera. Mógł zostać trenerem MMA, a nie piłki, jak od początku chciał kogoś krzywdzić. - odwróciłam się w stronę okna, mając nadzieję, że tym zakończę tę bezsensowną rozmowę. Nie ma opcji, że coś komuś zrobię. Chuja mnie ten trener, najwyżej wyrzuci mnie z drużyny, chociaż wątpiłam w to.

- Ściągnę cię z boiska, jeżeli nie będziesz słuchać. - usłyszałam jego szept, na który tylko przewróciłam oczami. Doskonale wiedziała, że nie może tego zrobić, bo trener by mu nie pozwolił. Zbyt mnie sobie cenił.

- Nie przesadzasz trochę, Jude? - spojrzałam na David'a, który wykrzywiał szyję, żeby na nas patrzeć i marszczył brwi, wlepiając wzrok w kapitana - Ja też nie mam zamiaru tam nikogo zabić, ani skrzywdzić. - nie spodziewałam się, że David mógłby mnie poprzeć. W końcu się przyjaźnili. To znaczy, ja z nimi też miałam dobry kontakt, ale nie taki, jak oni z Judem.

- W takim razie ciebie też ściągnę. - odpowiedział mu, na co ten odwrócił się w swoją stronę, nic nie mówiąc. Prychnęłam pod nosem. Szybko się wycofał. A Jude nieźle traktował przyjaciół.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude Sharp [KOREKTA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz