Rozdział 2. ✨

907 47 105
                                    

Wszystko działo się szybko. Moje słowa musiały dotknąć ego napastnika, ponieważ popchnął mnie, po czym zaczął coś krzyczeć, idąc w moim kierunku. Na czas przytrzymali go David z Daniel'em, którzy byli obok, a całą akcją zainteresował się również Jude, który po rzuceniu mi kontrolnego spojrzenia, które miało go zapewne upewnić, że wszystko ze mną okej, podszedł do Dragonfly'a. Wyglądał, jakby był gotowy mu nawet przywalić, a przecież Sharp był jebaną oazą spokoju, która nie wdaje się w bójki.

Dobiegli do nas również inni członkowie Raimon'a, którzy przejęli od chłopaków pilnowanie różowo-włosego. Sędzia wystawił mu żółtą kartkę, dzięki czemu chłopak trochę opanował agresję. Jak na mój gust i na to, że sędzia był podłożony, Dragonfly powinien conajmniej dostać bana na gre do końca gry.

- Kevin! Co ty robisz?! - krzyknął na niego Mark Evans. Ten tylko splunął na ziemię i odszedł. Szatyn ukłonił się lekko przede mną - Tak bardzo za niego przepraszam! - mówił szybko, a kiedy delikatnie uniósł głowę, ja się lekko uśmiechnęłam. Nie znałam go, ale wzbudzał moją sympatię.

- Luz. - odpowiedziałam i, nie zważając na zdziwione spojrzenia drużyny, odeszłam od niego, zmierzając ku swojej pozycji.

Nie potrafiłabym spojrzeć na niego i powiedzieć, że mam w dupie jego przeprosiny (tak jak zrobiłabym to z niektórymi osobnikami), bo chłopak rozsiewał zbyt dobrą aurę. Ciągle się uśmiechał. Nie ważne, czy przeciwnik był od niego silniejszy, czy nie. On widział dobrą zabawę. I chyba to ujęło mnie najmocniej, bo dla mnie piłka już dawno przestała kojarzyć się z dobrą zabawą.

Próbowałam wmawiać sobie, że gram, bo to lubię, ale gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego, moją pierwszą myślą byłoby 'dla zwycięstwa'. I w takich chwilach uświadamiałam sobie najbardziej, jak Ray Dark mnie zniszczył.

Stanęłam na swojej pozycji, naprzeciwko różowo-włosego. Sędzia wznowił mecz, chłopak podał do okularnika, a ja bez zastanowienia ruszyłam na niego, by odebrać mu piłkę. Wkurzyli mnie. Bramkarz może był miły, ale tych dwóch przesadziło.

Glass'a totalnie wcięło w ziemię, więc nie było to trudne, by zabrać mu piłkę. Z łatwością wyminęłam kolejnych zawodników. Jedyną, ale bardzo małą i łatwą przeszkodą, był niebiesko-włosy chłopak, który bredził coś o ściganiu się. Jego również wyminęłam, a następnie strzeliłam do bramki, której Mark nie był w stanie obronić.

- Chcieliście zobaczyć prawdziwy futbol? Proszę bardzo. - skierowałam te słowa do jego drużyny, która przez te, niecałe, pięć minut, zdążyła mi zajść za skórę, po czym wróciłam na swoje miejsce.

<⚡>

Pierwsza połowa zakończyła się z wynikiem 10-0 dla Akademii Królewskiej. No kto by się spodziewał. Większość zawodników Raimon'a nie była zdolna do gry, ponieważ nasza drużyna wykonywała polecenia Sharp'a, które on przekazywał nam od trenera, czyli w głównej mierze ranienie przeciwników.

Miało to podobno wybawić go na boisko. Chociaż ja zajęłam się tym, co do mnie należy, czyli strzelaniem bramek. Jak na razie bez użycia technik - tak jak kazał trener. Ale nawet gdyby nic na ten temat nie powiedział, to nie musiałam się wysilić, żeby zdobyć bramkę.

Zeszłam z boiska za resztą drużyny, która zebrała się przy bramie, tam, gdzie siedział Ray Dark. Dalej na autobusie, co dalej bylo dziwne.

- Na co ten gość jeszcze czeka? - spytał, choć wiadomo, że pytanie było retoryczne i rzucone w eter.

- Spokojnie, jeszcze się pojawi. - odpowiedział mu Jude, który stanął z przodu. Idiota, przecież to nie było do niego i nikogo nie obchodzi, a już na pewni nie Dark'a, co on ma do powiedzenia.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude Sharp [KOREKTA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz