prolog

146 7 18
                                    

O jego ucieczce po raz pierwszy usłyszała w Dziurawym Kotle.

Był duszny lipcowy wieczór. Czerwonawe słońce wisiało leniwie nad rozgrzanymi dachami budynków, zbyt zmęczone upałem, żeby wykonać ostatni ruch i schować się za horyzontem. Powietrze było gęste i ciężkie jak ołów, a gdzieś na północy wypiętrzały się groźnie skłębione burzowe chmury, czarne jak zbliżająca się wielkimi krokami noc. Od czasu do czasu uliczny gwar był przecinany pojedynczymi grzmotami z oddali. Londyńczycy zdawali się jednak w ogóle nie zwracać na to uwagi. Kiedy tylko upał stał się względnie znośny, wszyscy jak jeden mąż wytoczyli się ze swoich domów i, z wyjątkiem tych szczęściarzy, którzy dysponowali własnym ogrodem, ruszyli okupować wszystkie wolne skrawki zieleni w okolicy.

Mało kto zdecydował się na spędzenie tamtego wieczoru wewnątrz, dlatego dokładnie tak jak Lynn przypuszczała, bar świecił pustkami. Nie licząc mrukliwego barmana Toma i leciwej czarownicy w szpiczastym, fioletowym kapeluszu, którzy dyskutowali o czymś zawzięcie przy wysokiej ladzie, była zupełnie sama. Siedziała jak zwykle w kącie i kończyła właśnie swoją drugą szklankę Ognistej Whisky. Przed nią, na drewnianym, nieco podniszczonym stole, leżał niewielki i bardzo wygnieciony kawałek pergaminu. Raz za razem przebiegała wzrokiem po zapisanej na nim wiadomości, a z każdą chwilą serce waliło jej coraz mocniej.

Kochana Lynnette!

Uśmiechnęła się krzywo pod nosem. Nigdy, przenigdy nie zwracał się do niej pełnym imieniem.

Zdaję sobie sprawę, że nie odzywaliśmy się do siebie przez lata, więc mogę sobie tylko wyobrazić Twoje zdziwienie po otrzymanie tego listu. Ja sam jestem zdziwiony, że w ogóle go napisałem, ale chyba nadszedł ten moment, kiedy chcąc nie chcąc musimy się przełamać.

Dumbledore zaoferował mi stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią w Hogwarcie, a ja się zgodziłem. Powiedział mi też, że pracujesz tam w ramach zastępstwa i zostały Ci jeszcze dwa lata kontraktu, zatem nasze spotkanie jest nieuniknione. Uznałem, że wypadałoby poinformować Cię o tym wcześniej, żebyś nie miała we wrześniu niemiłej niespodzianki.

Nie zmienimy tego, co było, ale wierzę, że będziemy potrafili się dogadać, przynajmniej na polu zawodowym. Osobiście uważam, że warto byłoby złapać się jeszcze przed początkiem roku szkolnego, bo mamy sporo do omówienia. W przyszły czwartek będę w Londynie. Zamierzam wybrać się na Pokątną, więc jeśli masz wolny wieczór i chciałabyś na przykład wyskoczyć do Dziurawego Kotła i po prostu porozmawiać, wyślij mi sowę.

Do zobaczenia (mam nadzieję)

Remus

PS. Wiedz, że nie mam do Ciebie żalu. I mam nadzieję, że Ty do mnie też.

Kiedy Lynn czytała ten list po raz pierwszy, jeszcze przed dotarciem do połowy zdążyła zapomnieć, jak się oddycha, a na wysokości postscriptum praktycznie znajdowała się w stanie przedzawałowym. Potem, gdy doszła do wniosku, że Remus miał rację i usiłowała wyskrobać kilka słów w odpowiedzi, zużyła aż trzy kawałki pergaminu, bo strasznie trzęsły jej się ręce i zamiast liter ciągle stawiała kleksy. Przez cały tydzień biegała zestresowana do granic możliwości, wyżywając się na wszystkich dookoła. Jednocześnie zupełnie nie potrafiła stwierdzić, co właściwie było powodem jej obaw. A kiedy w końcu nadszedł ten feralny czwartek, specjalnie przyszła do Dziurawego Kotła sporo przed umówioną w krótkiej i bardzo niezręcznej wymianie listów godziną, żeby tylko znaleźć się na miejscu przed Remusem. I naprawdę było jej wstyd, że nawet dwie szklanki Ognistej Whisky nie dodały jej wystarczająco odwagi, by czuła się gotowa z nim zmierzyć.

łańcuchy (syriusz black)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz