— Wyżej! Trzymaj tę różdżkę wyżej.
Stanowczy głos Remusa Lupina odbijał się echem między grubymi, zupełnie nagimi ścianami jakiegoś opuszczonego korytarza, po raz kolejny tego popołudnia skłaniając Lynn do zadania sobie pytania, dlaczego w ogóle zwróciła się do niego z prośbą o pomoc.
Uniosła różdżkę, wypowiedziała formułkę zaklęcia zapalającego, standardowo uzyskała daleki od zamierzanego efekt i wtedy przypomniała sobie, dlaczego.
— Rewelacja — burknęła, opadając zrezygnowana na najbliższą kamienną ławkę. — Jesteś pewien, że nikt nie będzie się tu kręcił? — Skinęła w stronę długiego holu. — Moje porażki nie potrzebują kibiców.
Remus roześmiał się ciepło, strzepał cienką warstwę brudu z mebla i usiadł obok Lynn. Maleńki obłok kurzu zatańczył w przesiąkniętym stęchlizną powietrzu. Wszystko wskazywało na to, że woźny Filch dawno nie zapuszczał się w te rejony.
— Jestem pewien. To sprawdzona miejscówka — zapewnił Remus.
Lynn spuściła wzrok na surową kamienną posadzkę i przez dłuższą chwilę zbierała myśli.
Wrzesień zmienił się w październik, liście przebarwiły się na wszystkie możliwe odcienie pomarańczowego, żółtego i czerwonego, dni stały się krótsze i jeszcze chłodniejsze, a życie szkolne pędziło do przodu z taką prędkością, że Lynn już dawno wypadła z toru. Odliczała dni do świąt, czyli pierwszego dłuższego wolnego, kiedy to w końcu będzie mogła wrócić do domu, położyć się we własnym łóżku i wreszcie odetchnąć.
Szkoła nieźle dawała jej w kość, a przecież rok nie zaczął się tak dawno. Nauczyciele obarczali piątoklasistów taką ilością pracy domowej, jakby założyli się między sobą o to, kto zada najwięcej. Lynn miała wrażenie, że fizycznie ugina się od nadmiaru obowiązków, zwłaszcza że plany podciągnięcia się z praktycznie każdego przedmiotu skutkowały dodatkową i wcale nie łatwą pracą.
Nie potrafiła stwierdzić, w którym momencie doszła do wniosku, że nie da sobie z tym wszystkim rady i potrzebuje pomocy. Nie wiedziała też, dlaczego uznała, że odpowiednią osobą do udzielenia owej pomocy będzie Lupin, a nie na przykład Michelle albo któraś z Gryfonek. To po prostu samo się stało.
Któregoś wieczoru siedziała w bibliotece i bez skutku wertowała na przemian swoje wątpliwej jakości notatki i jakieś stare, bardzo zużyte książki Merlin wie o czym, kątem oka zerkając na siedzącego przy biurku obok Lupina, który właśnie pisał jakieś wypracowanie. Rzucił jej się w oczy, bo zachowywał się jak maszyna. Błyskawicznie zapisywał kolejne linijki, niczego nie skreślał i sprawiał wrażenie kogoś, kto doskonale wiedział, co robić. W momencie kiedy sięgał już po kolejny arkusz pergaminu, Lynn ledwo dobrnęła do końca pierwszego akapitu. Zzieleniała z zazdrości, wydała z siebie ciche, ociekające frustracją westchnięcie, zgarnęła swoje rzeczy i niewiele myśląc, podeszła do Lupina.
Stos papierów z głośnym plaśnięciem wylądował na blacie przed jego nosem.
Ze względu na późną porę dookoła nich nie było żywej duszy, dlatego Lynn odważyła się użyć takich a nie innych słów:
— Błagam, pomóż mi z tym, a zapomnę, że czasami wyrasta ci ogon. Serio, jedno wypracowanie i zapomnę o wszystkim.
Nie była to najbardziej taktowna wypowiedź i Lynn od razu przeklęła w myślach swoją niewyparzoną gębę, ale Remus w żaden sposób się do tego nie odniósł. Zapytał, z czym konkretnie Lynn ma problem, powiedział, żeby usiadła obok niego i udzielił jej najbardziej profesjonalnej pomocy, jak tylko potrafił.
Mało tego, na jednym wypracowaniu się nie skończyło. Spośród wszystkich osób, które Lynn znała, Lupin był zdecydowanie najlepszym nauczycielem. Miał do tego prawdziwy talent. Skutecznie pomagał jej w nadrabianiu zaległości i nigdy jej przy tym nie wyśmiał, nawet jeśli okazywało się, że nie potrafiła zrobić czegoś naprawdę banalnego. Był tak cierpliwy i wyrozumiały, że w końcu Lynn zaczęła mu powtarzać, żeby rozważył w przyszłości karierę nauczyciela. On twierdził jednak, że był niewystarczająco poważny i „od czasu do czasu za bardzo ogoniasty". Lynn podziwiała dystans, z jakim mówił o swojej likantropii. Nie wchodził w szczegóły, ale i tak wiedziała, że wiele przeszedł w swoim stosunkowo krótkim życiu. A mimo wszystko zachował pogodę ducha.
CZYTASZ
łańcuchy (syriusz black)
FanfictionMówili o nich, że są straconym pokoleniem, a Lynnette Halley i Syriusz Black nie mogli się z nimi nie zgodzić. W końcu obydwoje przekonali się o tym na własnej skórze nie raz. syriusz black x female oc © fecete 2023