3. ten największy sekret

79 4 23
                                    

Po raz pierwszy od dawna Syriusz naprawdę panikował. Nie po raz pierwszy z kolei doszedł wniosku, że jego życie jest kompletną porażką.

Siedział na parapecie w dormitorium ze wzrokiem wbitym w szybę i zastanawiał się, co właściwie było z nim nie tak. Jego własne odbicie i przestrzeń za oknem zlewały mu się przed oczami w jedną niewyraźną plamę tak, że sam do końca nie wiedział, na co patrzył.

Kiedy w końcu wytężył wzrok, doszedł do wniosku, że w porze brzasku otoczenie Hogwartu wyglądało bardziej magicznie niż zwykle, o ile było to w ogóle możliwe. Las w oddali wydawał się jeszcze ciemniejszy, a strome szczyty gór były ledwo widoczne na tle poszarzałego nieba. Błonia zamku spowiła poranna mgła, z której tylko gdzieniegdzie wystawały jakby wyblakłe w pierwszych promieniach słońca korony drzew. Na zewnątrz panował zupełny bezruch, ponury i melancholijny jak nadchodząca jesień. To naprawdę był najbrzydszy wrzesień od lat.

A dla Syriusza także najgorszy.

Znowu zawalił, dokładnie tak jak powtarzano mu przez całe lata. Słyszał to już tyle razy, że w końcu przestał nadążać i sam nie wiedział, co w zasadzie robił źle. Przez całe wakacje rodzice Syriusza mamrotali coś o rozczarowaniu, niewdzięczności, zmarnowanych szansach i wstydzie. Tak było w tym roku, w poprzednim, trzy lata temu, pięć lat temu, a także w każde Boże Narodzenie i inne dłuższe przerwy od szkoły, kiedy to Syriusz był zmuszony wrócić do swojego rodzinnego domu przy Grimmauld Place w Londynie. Gdyby zaczął wyliczać takie sytuacje, zabrakłoby mu palców.

Pewnie dlatego przestało to na nim robić jakiekolwiek wrażenie. A potem, w efekcie rekordowo nieprzyjemnej kłótni w któreś wakacje, Syriusz zakodował sobie w głowie, że jeśli pochodziło się z rodu Blacków, rozczarowywanie rodziców oznaczało tylko i wyłącznie to, że coś robiło się dobrze.

Za to zawodzenie przyjaciół bolało Syriusza bardziej niż cokolwiek na świecie. A dokładnie to właśnie zrobił. Zawiódł Remusa.

Zawiódł Remusa, który powierzył mu najważniejszy i najbardziej poważny sekret, jakiego Syriusz kiedykolwiek musiał dotrzymać. I to nie byle jaki,  na przykład że Remusowi ktoś wpadł w oko, ale poważny i straszliwy, że w każdą pełnię księżyca Remus Lupin znikał, a na jego miejscu pojawiał się przerażający, agresywny i zupełnie niepodobny do Remusa potwór. Gdyby ludzie w szkole się o tym dowiedzieli, w ciągu sekundy zapomnieliby o tym, że ten potwór jest tak naprawdę ich dobrym kolegą, z którym zawsze można pogadać albo szybko spisać od niego pracę domową, o której się zapomniało. Dla Remusa oznaczałoby to koniec. Usunięcie go z Hogwartu byłoby tylko kwestią czasu. Nawet Syriusz, który z reguły nie przejmowałem się nikim i niczym, zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Dlatego prędzej pozwoliłby rzucić na siebie silnego Cruciatusa niż powiedział komukolwiek, że Remus Lupin jest wilkołakiem.

Tymczasem okazało się, że żaden Cruciatus nie był potrzebny. Wystarczyła przeklęta Halley, która ewidentnie aspirowała do tego, by zostać nową nemezis Syriusza.

Nie potrafił powiedzieć, dlaczego był na nią wściekły. Pewnie dlatego, że pojawiła się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwej porze i jak zwykle musiała namącić. Albo dlatego, że zanim Huncwoci zdążyli z nią porozmawiać o tym, jak ważne było to, by nikt nie dowiedział się, co usłyszała, Halley zwiała do swojego dormitorium, prawie potykając się o kołdrę, którą ciągnęła za sobą po podłodze. 

Syriusz od razu założył, że już nazajutrz wszystkie jej koleżanki będą wiedzieć o problemie Remusa. O ile nie od razu cały Hogwart.

Na Petera też był wściekły. Oczywiście musiał coś przewrócić w najgorszym możliwym momencie. Jak zwykle. Gdyby tylko nie był tak cholernie niezdarny, gdyby choć raz zwracał uwagę na swoje otoczenie, cała sytuacja w ogóle nie miałaby miejsca.

łańcuchy (syriusz black)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz