4. Dom.

127 8 4
                                    

W Angli brakowało mi mojego kraju. Słonecznej Hiszpanii. Tętniącej życiem, będącej moją definicją szczęścia Hiszpanii. Tutaj słońce świeci jaśniej, muzyka brzmi lepiej, uśmiech jest szerszy, a ludzie radośniejsi. To państwo to mój dom. I choć polubiłam Londyn, to właśnie Barcelona zajmuje pierwsze miejsce w moim sercu.

Z tęsknotą do kraju pomagały mi dwie osoby. Pablo, mój ulubiony kuzyn i przyjaciel oraz Enrique Iglesias, któremu wskoczyłabym na kutasa w szpagacie, gdybym tylko umiała go zrobić. Uwielbiałam hiszpańskie hity, dodawały mi pewności siebie, odsuwały ciemne chmury i rozweselały. Mogłabym słuchać ich godzinami, kręcąc przy tym biodrami jak zawodowa striptizerka. Szkoda, że przy ludziach nie byłam tak odważna jak we własnej kuchni, przygotowywując spaghetti.

Wywijając tak, do lecącej w tej chwily ,,Gasoliny" odwróciłam się pijąc wodę i krzyknęłam, upuszczając szklankę. Zupełnie nie spodziewałam się w tej chwili, w tym domu, tego konkretnego piłkarza. W sumie żadnego piłkarza się tu nie spodziewałam. Właściwie to nie spodziewałam się tutaj nikogo.

Wyłączyłam muzykę, lecącą na głośniku i wciąż przerażona spojrzałam na stojącego w przejściu Fatiego.

— Jak ty tu kurwa wlazłeś? — zapytalam, biorąc wdech, aby uspokoić bicie serca. Ansu wyciągnął rękę i ruszył w moim kierunku szybkim krokiem.

— Nie ruszaj się, możesz zrobić sobie krzywdę — posadził mnie na blacie kuchennym i zatrzymał ręką, kiedy chciałam z niego zejść. Przewróciłam oczami, jednak muszę przyznać, że przyjemne uczucie ciepła rozpłynęło się po mojej klatce piersiowej.

— Chcę posprzątać — ponowiłam próbę, a on ponownie się na to nie zgodził.

— To przeze mnie ją zbiłaś, więc ja posprzątam — odwrócił się, w poszukiwaniu szufelki i sięgnął po nią, kiedy wskazałam palcem miejsce jej położenia.

— To mój dom, ja powinnam posprzątać — znów mi na to nie pozwolił, spogladając na mnie zirytowanym wzrokiem.

— Jesteś w samych skarpetkach, pokaleczysz się — westchnęłam na jego słowa, posłusznie siedząc na dupie.

— To jak tu wlazłeś, ty chory creeperze? — zapytałam podejrzliwym tonem. A może on po prostu mnie chciał uprowadzić i sprzedać moje organy na czarnym rynku?

— Gavi nam otworzył. On i Pedri są w łazienkach. Mają strasznie słabe pęcherze —mruknął, a ja domyśliłam się, że to nie z ich pęcherzami jest coś nie tak, tylko z głową. Kto jak kto, ale ci dwaj wiedzieli jak zachowuję się, kiedy na głośniku leci dobra muzyka. Kombinatorzy, zrobili to specjalnie. Jęknęłam cierpiętniczo, przecierając twarz.

— Ile czasu tam stałeś? — moja mina wyrażała beznadzieję tej sytuacji.

— Cóż, załapałem się jeszcze na ,,Con Calma", ale mogę ci przysiąść, że zdecydowanie nie zrobiłaś nic krępującego — nie wiedziałam czy mu to uświadomić, ale fakt, że widział jak kręcę dupą był dla mnie wystarczająco krępujący. — Dodatkowo uważam, że naprawdę świetnie tańczysz.

Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową i poczułam pieczenie na policzkach. Mało co mogło mnie zawstydzić, ale świadomość, że ktoś widział moje żałosne kręcenie tyłkiem wprawiała mnie w zakłopotanie.

— Mówię to absolutnie poważnie — zbliżył się i stanął pomiędzy moimi zwisającymi nogami, opierając ręce po obu moich stronach, na blacie. — Wyglądasz uroczo — wyszeptał, patrząc prosto w moje niebieskie oczy. To było jak zetknięcie piasku i wody. Elektryzujące, piękne, zapierające dech w piersiach, a równocześnie tak naturalnie.

Amor a primera vista || Ansu FatiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz