Cały dzień był zwariowany. Obcy ludzie krzątali się po domu i wydawało mi się, że byłam jedyną osobą, której to przeszkadzało.
-VI, rusz się.
Moja matka przechodziła dzisiaj samą siebie. Ojciec zmył się z moim bratem i zostałyśmy same.
-Mamo, to chyba lekka przesada.
Na ogród właśnie wjechały lodowe rzeźby, a ogrodnik przycinał krzaki nadając im kształt wilczego pyska. Miałam ochotę uciec.
-Musimy się dobrze zaprezentować, watahy będą o nas mówić, lepiej żeby były to same superlatywy.
Przewróciłam oczami i wróciłam do nakrywania stołów. Od tego moja mama też zatrudniła ludzi, ale gdy rano zobaczyła jak wszystko przygotowali, uznała że najlepiej same to zrobimy.
-O tutaj jesteś.
Przyjaciółka zatrzymała się w połowie drogi, widząc minę luny.
-Alice, nie stój tak. Przyda się każda para rąk do pomocy.
Przeklęła pod nosem, ale zabrała się do roboty.
Przez kolejne pół godziny, moja rodzicielka pokazywała jej, jak składa się łabędzie z serwetek. Szło to dość opornie, ale kiedy w końcu udało jej się zrobić pierwszego, aż podskoczyła. Pokazałam jej kciuka w górę, na co odwdzięczyła się środkowym palcem.
Wyrobiłyśmy się ze wszystkim niemal na styk.
-Dobra, czas na nas.
Dopiero w pokoju poczułam jak schodzi ze mnie całe napięcie. Ostatni raz taka duża impreza miała miejsce rok temu i wcale mi tego nie brakowało. Można zwariować.
-Czy naprawdę muszę uczestniczyć w tym cyrku?
Skrzywiłam się na samą myśl, ale to był mój obowiązek.
-Pewnie byłoby to dziwne, gdyby córka alfy nie pojawiła się na imprezie. Ale wiesz co? Pomyśl sobie, że zjesz masę pyszności, których normalnie nikt by dla Ciebie nie przygotował.
Ta zawsze o jedzeniu, byłam pewna, że nic nie przejdzie mi przez gardło.
Nie rozumiałam skąd wziął się u mnie ten stres, moja wilczyca od dwóch dni wariowała i,, wchodziła mi na głowę ".
-Alice, uwielbiam twój optymizm. Co by się nie działo, jedzenie zawsze jest najważniejsze.
Machnęła tylko ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
****
Gdy kilka godzin później wyrzuciłyśmy wszystkie sukienki z mojej szafy, okazało się że nic już się nie nadaje.
-Cholera, kiedy ostatni raz robiłaś tu porządek? Wszytko na tobie wisi.
Otwierałam tą szafę tylko na takie okazję, czyli głównie raz w roku.
Miałam na sobie tylko bieliznę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Mój brat wparował do środka zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Niech go szlak.
-Kurwa, nauczysz się kiedyś prywatności?
Przyjaciółka posłała mu karcące spojrzenie i rzuciła w niego butem.
-Przypominam, że z Tobą kąpałem się kiedyś w jednej wannie, a Ty jesteś ubrana, a poza tym nie masz czegoś,czego bym już nie widział.
Oblała się rumieńcem, kiedy puścił do niej oczko.
-Masz jakąś sprawę?
Dopiero teraz zauważyłam, że ma jakąś paczkę w ręce.
-To dla Ciebie, prezent od taty.
CZYTASZ
Moon Curse
Loup-garouPrzemykam szybko przez salę i wychodzę na balkon. Potrzebuję odrobiny świeżego powietrza, nie pamiętam, kiedy po raz ostatni w naszym domu było tyle ludzi. Czuję się przytłoczona. Powietrze jest zimne i przyjemnie orzeźwia. Właśnie tego potrzebowała...