Prolog

128 11 2
                                    

Mężczyzna przechadzał się włoskimi uliczkami, dyskretnie rozglądając się dookoła.Musiał być pewien, że nikt go nie obserwuję, nie chciał zwracać na siebie niczyjej uwagi. O tej godzinie miasto było niemal opustoszałe. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz było mu tak ciepło. Pot spływał mu po czole, a cienki materiał koszuli lepił się do ciała. Na ulicy oprócz niego, było tylko kilka osób. Stara zielarka zbierała  kilka rzeczy,które zostały jej na stoisku, ale nie umknęło jego uwadze, że bacznie mu się przygląda. Niech to szlak, cały plan mógł spalić na panewce.

-Czego tu szukasz, chłopcze?

Stanęła mu na drodze, a  z bliska wydawała się jeszcze starsza. Ale te oczy, kryła się w nich jakaś dziwna energia, nie był pewien czy mu się to podoba.

- Spaceruję, zbieram myśli.Mogę Pani jakoś pomóc?

Pomachała tylko głową w geście zaprzeczenia. Ominął ją delikatnie i już chciał iść dalej, kiedy poczuł, jak ktoś ciągnie go za rękaw. Zielarka stała teraz znacznie bliżej, a jej twarz wyrażała złość i troskę.

- Nie rób tego chłopcze,nie dzisiaj. Dzisiaj jest czerwony księżyc, to zły omen.

Przyjrzał się jej z lekkim przestrachem, ale postanowił to zignorować. Może po prostu przegrzała się na słońcu. Kolejna próba ominięcia jej skończyła się podobnie, tym razem jednak kobieta wyglądała upiornie.Zmarszczki na czole znacznie się pogłębiły, twarz wygięła się w dziwnym grymasie, a oczy pokryła mgła. Wyglądała, jakby coś ją opętało .

-Proszę Pani? Czy wszystko w porządku?

Jej ciało objęły drgawki i upadła na ziemię. Natychmiast znalazł się przy niej. Nie wiedział co ma zrobić.

-Fioletowe oczy twym przekleństwem będą, zamknij umysł, a same odejdą. Gdy będziesz pragnął, tego, czego mieć nie możesz, w jej pułapkę wpadniesz i spłoniesz .

Nic więcej nie powiedziała,wydała z siebie ostatnie tchnienie i zniknęła. Na chodniku został tylko popiół.

Pokręcił głową jakby chciał odepchnąć niechcianą myśl i ruszył dalej. Nie pamiętał już co się przed chwilą wydarzyło.


***

Karczma znajdowała się na obrzeżach lasu. Już niedaleko czuć było zapach ważonego piwa,ludzkiego potu i tłustych drożdżowych przekąsek z serem. Jednak mimo okropnego smrodu, każdej nocy były tutaj tłumy. Nikt nie zwrócił na niego uwagi, ani nie zdążył bliżej mu się przyjrzeć Wyglądał jak włóczęga i właśnie na tym mu zależało.

Od wejścia można było usłyszeć głośny śmiech potężnego mężczyzny z wąsami.Siedział niemal na środku i opowiadał o swoich epickich przygodach.. Dałby sobie rękę uciąć, że kłamał. Zapewne chciał zdobyć sympatię kurtyzany, o długich blond włosach,za którą wodził pożądliwym wzrokiem.

-Piwa?

Usłyszał wysoki głos obok swojego ucha.

Potwierdził skinienie głowy i ponownie rozejrzał się po knajpie. Nikt szczególnie nie przyciągał jego uwagi.

Kobieta na przeciwko postawiła przed nim kufel i wróciła do pozostałych klientów.

Nagle mocny zapach dotarł do jego nozdrzy, cytryna i mięta, jego ulubiona mieszanka. Z całego serca pragnął znaleźć źródło tego zapachu, ale miał coś jeszcze do zrobienia i nie mógł o tym zapomnieć. Otrząsnął się i po chwili przeszedł na drugą stronę karczmy.

Przy ostatnim stoliku siedział młody chłopak i wydawał się zagubiony. Przeszedł go dreszcz, a żołądek zaczął podchodzić mu do gardła.

Zbliżył się niepostrzeżenie, upewniając się, że nikt go nie widzi.

Chłopak zauważył go,kiedy było już za późno. Zanim zdążył wydać z siebie krzyk, nóż przeszył jego serce na wylot. Jego oczy straciły blask. Upadł na ziemię i tam już został.

Pragnął się stamtąd wydostać, jak najszybciej. Było mu niedobrze, a serce w piersi galopowało. Był już przy drzwiach, kiedy się z kimś zderzył.Kobieta była drobna, niesamowicie piękna, a jej oczy były błękitne jak najjaśniejsze niebo. Gdy ich spojrzenia się spotkały, ciepło rozeszło się po całym jego ciele, a oczy zalśniły czerwienią. Wreszcie ją znalazł, swoją przeznaczoną.

Chwycił kobietę i mocniej do siebie przyciągnął, ku jego radości nie protestowała. Wdychał jej zapach, a jego wilk w środku mruczał zadowolony.

-Moja.

Wyszeptał w jej ucho.

-Jestem Evelyn.

Odsunęła się na długość łokcia i przyjrzała mu dokładniej. Wydawała się zadowolona jego widokiem.

-Zack.

Uśmiechnęła się na dźwięk jego imienia i wtuliła się w niego znowu.

Kamień z jego serce powoli zaczął opadać, obiecał że już nigdy więcej nie zrobi tego, co rozkażę mu ojciec. Obiecał sobie, że do końca swojego życia będzie chronił swoją rodzinę. Bez względu na wszystko.

Nie miał pojęcia, że przepowiednia, którą usłyszał tego dnia od kobiety, zaskoczy go w najmniej oczekiwanym momencie.

Hejka, zapraszam do czytania i komentowania :)
Bardzo dziękuję za piękną okładkę którą wykonała dla mnie _KAROLINA_KAROLINKA_❤️❤️

Moon CurseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz