Siedziałam na poduszce na podłodze. Za mną na kanapie siedział tata. Robił mi warkocze, bardzo lubiłam, kiedy tata mnie czesał. Robił to bardzo często, gdy przyjeżdżał. Mama zawsze mówiła, że tata ma bardzo dużo interesów i nie może przyjeżdżać na bardzo długo. To były właśnie ostatnie dni z tatą już za tydzień będzie siedział w samolocie.
— Vince, bierzesz gdzieś dzisiaj małą? — Zapytała mamusia. Miała bardzo ładne, długie rude włosy, takie jak moje tylko dłuższe, była bardzo szczupła i piękna. Miała na sobie żółtą sukienkę do kolan, którą przykryła czarnym fartuchem lekko ubrudzonym mąka.
— Chciałem ją zabrać na plażę, żeby posiedzieć i pooglądać widoki. Wiesz jak uwielbia zachód słońca. — Odpoweidzial tata, kończąc drugiego warkocza.
— Wróćcie na obiad, później będziecie mogli znowu pójść. — Powiedziała i zniknęła z szerokim uśmiechem na ustach, w kuchni.
— Tato? — Zaczęłam, chciałam zapytać taty, kiedy znowu nas odwiedzi. Niby nadal tutaj był, a ja już za nim tęskniłam.
— Słucham, wiewióreczko — Złapał mnie za ramiona, podnosząc do góry. Gdy stałam na nogach odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć.
— Kiedy znowu przyjedziesz? — Usiadłam obok niego po czym przywarłam do jego boku. Objął mnie ramieniem, a kciukiem wielkiej dłoni gładził moje ramię.
— Nie wiem, ale na pewno za niedługo. — Spojrzał na mnie niebieskimi oczami, też takie miałam.
— Kocham cię, tato — Powiedziałam mocniej się do niego przytulając.
— Ja ciebie też, wiewiórko. — Złożył krótki pocałunek na moich włosach. — Idziemy na plażę?
Zaskoczyłam z kanapy i złapałam go za rękę, żeby pociągnąć go za sobą. Cicho się zaśmiał na mój gest, po czym wstał i razem ze mną poszedł do kuchni. Pożegnaliśmy mamę, w korytarzu ubraliśmy buty, a po wyjściu tylnim wejściem byliśmy już prawie na plaży. Usadowiliśmy się na kocu, który wziął tata. Byliśmy w takim miejscu, że mamusia widziała nas z okna, a jeżeli wyszła by na podwórko my też byśmy ją widzieli.
***
Dużo z tatą rozmawialiśmy, chodziliśmy brzegiem morza, a na końcu siedzieliśmy na kocu oglądając zachód słońca. Niby byłam już starsza i w ogóle, ale jednak kilka rzeczy pozostało takich samych. Nadal boje się wody, uwielbiam oglądać zachody słońca, chodzić po rozgrzanym piasku i za każdym razem, gdy tato przyjeżdża wygląda to podobnie. Tylko tym razem nie wracał on sam, bo leciałam z nim.
— Wracamy już? — Zapytałam, gdy słońce zniknęło zza horyzontu.
— Chodźmy. Musisz wstać o czwartej nad ranem, ale na spokojnie, będziesz mogła spać w samolocie. — Wstał, podając mi rękę, żeby pociągnąć mnie w górę. Złożyliśmy koc i z butami w rękach przeszliśmy przez plażę, aby dotrzeć do tylniej bramy.
W domu czekała już mama z kolacją na stole. Usiedliśmy do stołu, a po życzeniu każdemu "smacznego" zabraliśmy się do jedzenia naszego ostatniego wspólnego posiłku w te wakacje. Tego roku na wakacje mama musiała wyjechać, więc musiałam jechać do taty, ponieważ babcia nie chciała mieć z nami nic wspólnego. Nie mieliśmy kontaktu z nikim z rodziny poza rodzeństwem i kilkorgiem kuzynostwa mamy. Od strony taty nie znałam nikogo, lecz słyszałam o nich wiele i widziałam zdjęcia.
Po zjedzonej kolacji przenieśliśmy się do salonu, gdzie rozmawialiśmy o wszystkim, a raczej tata tłumaczył mamie, że nie ma się, o co martwić w końcu będę z nim. W Pensylwanii, w willi obserwowanej 24 godziny siedem dni w tygodniu, z pięcioma chłopakami i jedną dziewczyną, znaczy niby byli u dziadka, tak zapewniał tata, ale coś mi mówiło, że jednak jeszcze ich poznam.
CZYTASZ
Cień śmierci
FanfictionVincent Monet bardzo dobrze potrafi ukrywać sekrety. Ma swoje tajemnice, o których nie wie nikt Will, a nawet ojciec rodzeństwa. Kilkanaście lat wcześniej Vincent miał romans z Carmen Sinner, z którego pozostała córka. Dziewczynka, która pewnego dni...