- Livia... - Tato brzmiał na zmartwionego, ale nie było czym. Może i trochę przerażająco wyglądałam, to nie czułam się źle.
- No co jest? - Zapytałam, uśmiechając się przy tym lekko.
- Ma... - Odchrząknął. - Mama dzwoniła.
Spojrzałam lekko wystraszona na tatę, potem na wujka, potem znowu na tatę.
- Jutro przyleci.
Moje ciało zadrżało. Oczy rozszerzyły się do wielkości piłeczek golfowych, a moja ręka spoczęła na spoconym czole. Ciężko i głęboko oddychałam, no chyba ją coś jebło. Postawiłam kilka kroków w tył, szumiło mi w uszach, czułam pulsowanie na skroniach, małe ciemne plamki odbierały część widoczności, a płuca stawały się mniejsze. Coraz mniejsze, szum coraz głośniejszy, a plamki coraz większe.
- Liv! - Słyszałam przytłumiony krzyk taty. Czułam ogromne dłonie zatrzymujące się na moich wychudzonych przedramionach i drugą parę trzymająca moje biodra. Wyprowadzili mnie z pokoju, znieśli po schodach na dół i wyprowadzili przed dom.
Wyciągnęłam dużo świeżego powietrza, przymykając oczy, czułam spokój. Płuca się rozszerzały, szum powoli ucichał. Było miło, nawet się lekko uśmiechnęłam, do momentu, gdy do moich nozdrzy nie dotarł zapach palonego tytoniu.
- Nie otaczajcie jej tak, dajcie usiąść, trochę przestrzeni, bo wam zejdzie. - Męski głos dotarł do mnie po chwili, ale nie wiedziałam do kogo należy. Spodziewałam się, że do któregoś z braci taty, ale na pewno nie do wujka William'a.
Posadzili mnie na jakimś bardzo wygodnym krześle, a ja prawie zasnęłam.
- Livia nie zasypiaj!
- Kurwa, sorry. - Pomyślałam, lecz po chwili dotarło do mnie, że powiedziałam to na głos. Ale usłyszałam cichy śmiech taty oraz głośne, zdziwione westchnienie.
- Jej się do oberwie, a jak Hailie by tak powiedziała już by szlaban dostała. A przypominam jest twoją siostrą, nie córką, o ile ten rudzielec nią jest. - Był nie miły, bardzo nie miły. Uniosłam wzrok na tatę, ale on nie patrzył na mnie, patrzył na osobę za mną.
- Tony, to jest moja córka, nie mów tak. Jej mama też jest naturalnie rudowłosa. Teraz przez takich jak ty... - Wskazał na niego palcem. - Się farbuje na brązowo. Przez co myślą, że jej ojciec jest rudy, a jak widać... - Pokazał na swoje, zaczesane do tyłu, ciemne włosy. - Nie jest.
Jego wzrok był lodowaty. Bez emocji, bez niczego, ale wiedziałam, że był zły. Nie na mnie, na wujka. Chociaż nie wiem, czy kiedykolwiek go tak nazwę.
Odchrząknęłam po czym stwierdziłam, że zabiorę głos zanim tata ruszy do akcji. Raz tak potraktował tatę mojego kolegi, że wyprowadzili się z kraju, a jak później wyszło, opuścili kontynent.
- Już mi lepiej, możemy iść do mnie? Chciałbym przeprosić za tamto wcześniej, troszkę mnie poniosło. - Dopiero wtedy spojrzenie taty spoczęło na mnie, jego oczy nie patrzyły ze złością, czy bez emocji, patrzyły z miłością i zmartwieniem. Lekko się uśmiechnął, po czym zamknął na chwilkę oczy.
- Chodź. - Złapał mnie za ręce podnosząc w górę. Jedną ręką trzymał na moich plecach, tak że leżałam bokiem w zgięciu jego łokcia, a drugą trzymał moje biodro, żebym nie spadła. Zaśmiałam się cicho. - Nie jestem zły. - Złożył pocałunek na moich włosach. Zaśmiał się cicho, przerzucając moje ciało sobie przez ramię.
Zszedł ze schodków i ruszył wzdłuż ogrodu. Nie miałam pojęcia, co miał zamiar zrobić, ale cieszyłam się, że byłam z tatą.
- Gdzie idziemy? - Zapytałam ze śmiechem, widząc tylko białą koszulę mojego rodzica.
- Zobaczysz. Już prawie jesteśmy. - Prychnął.
Wtedy coś do mnie dotarło. To co mówiła gosposia w pierwszy dzień, gdy tutaj przyjechałam, było prawdą. Był inny ze mną bardziej wesoły, kochający, a nie zimny, bezduszny. Bo był moim tatą i mnie kochał.
Nikt nie znał Vincent'a Monet'a od tej strony lepiej niż ja i Carmelia Sinner.
Tutaj autorka!
Chciałam przeprosić, że tak długo nie było rozdziału, ale trochę nie miałam czasu i weny, lecz teraz postaram się to chociaż trochę nadrobić podczas przerwy świątecznej!!!
CZYTASZ
Cień śmierci
FanfictionVincent Monet bardzo dobrze potrafi ukrywać sekrety. Ma swoje tajemnice, o których nie wie nikt Will, a nawet ojciec rodzeństwa. Kilkanaście lat wcześniej Vincent miał romans z Carmen Sinner, z którego pozostała córka. Dziewczynka, która pewnego dni...