Chapter VII

1.1K 95 3
                                    

~Alison~

Szybkim krokiem wbiegłam do budynku, nerwowo poprawiając spadającą torbę z ramienia. Korytarze były puste, gdzieniegdzie przemykały osoby, które podzieliły mój los i dołączyły do grona spóźnionych już pierwszego dnia. Zagryzłam wargę, podchodząc do właściwych drzwi i cicho wchodząc do środka. Kilka osób najbliżej siedzących, spojrzało na mnie karcąco, aby po chwili ponownie skupić się na słowach profesora.

- Kryminalistyka nie jest łatwym kierunkiem. Połowa z was, którzy tutaj siedzą, nie dotrwa do końca roku. Zostaną tylko ci najlepsi - starszy mężczyzna żwawo wymachiwał rękoma. Szybko usiadłam na pierwszymlepszym miejscu, wyjmujac laptop i starając się nie zwracać na siebie uwagi. Nacisnęłam srebrny przycisk, a czarny ekran zamigotał, ukazując moje zdjęcie z uśmiechniętym Louisem. Doskonale pamiętałam moment, kiedy Tomlinson je zrobił. To był nasz ostani wspólny dzień.

*Retrospekcja*

Usiadłam na masce samochodu, podciągając kolana pod brodę. Koło mnie leżał Louis wpatrując się we mnie i delikatnie gładząc moje odsłonięte ramię. Uśmiechnęłam się, leniwe spoglądając na radosną twarz chłopaka.
- Co robisz? - zapytałam, kiedy zaczął powoli zbliżać swoją twarz w moim kierunku. Przygryzłam wargę, kiedy jego usta delikanie musnęły moje. Zarzuciłam ręce na jego szyję, podnosząc się i siadajac okrakiem na kolanach chłopaka. Jego dłonie ciasno oplotły moje ciało, przybliżając mnie do rozgrzanej klatki piersiowej. Jęknęłam cicho, gdy szatyn przygryzł moją wargę, pogłębiając przy okazji pocałunek. Po kilku minutach, odsuneliśmy się od siebie ciężko dysząc.
- Nie chce cię zostawiać - mruknął, opierając głowę o moje czoło. Zamknął oczy, zastanawiając się nad czymś.- Pojedź z nami.- odezwał się nagle, szeroko uśmiechając. Spojrzałam na niego kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Nie mogę - westchnęłam powoli się podnosząc izakładając bluzę Tommo.- Niall się nie zgodzi, mamszkołę, a wasi fani mnie nienawidzą.- mruknęłam zakładając dłonie na piersi. - To się nie uda.


Szatyn wywróciłoczami, chwytając mójnadgarstek i ciągnąc wswoją stronę. Zaśmiałam się, kiedyspojrzał na mnie z miną małego, błagającego dziecka.Pokręciłam głową, odgarniając z oczu kosmyki włosówi dokładnie lustrując wzrokiem twarz chłopaka.Chciałam jak najlepiejzapamiętać - w końcu nie wiedziałam kiedy ponownie się zobaczymy.
Louis chwycił moją dłoń, przez co znalazłam się między jego nogami. Uniósł do ust moją dłoń, składając delikatne pocałunki na każdym fragmencie skóry. Westchnęłam cicho, niechętnie spoglądając na nadgarstek cicho jęcząc z zawodu. Musieliśmy wracać.
Szatyn spojrzał na zegarek, zrezygnowany zamykając na chwilę oczy. Zeskoczył zmaski samochodu, biorąc do ręki leżący obok nas aparat. Niepewnie obserwowałam jego ruchy, kiedy cośustawiał, w końcu ustawił się obok mnie.
- Uśmiech! - zawołał. Zamrugałam szybko oczami, automatycznie się uśmiechając. Migawkazabłysła, oślepiajac nas na kilka kolejnych sekund. Zdezorientowana spojrzałam na szczerzącego się Tomlinsona, wpatrującego się w dopiero zrobione zdjęcie. Zaskoczina czekałam na jego wyjaśnienia.
- Jeżeli nie możesz być ze mną w trasie, chcę miećcoś, w co będę mógł się wpatrywać bez końca. - zaśmiałsię, całując mój policzek.

Perdu ~ L.T. ( seguel )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz