DEMOLKA

154 5 12
                                    

  Kiedy wkońcu ta lekcja, a raczej kino się skończyło każdy wyszedł z sali strasznie roześmiany. Mówię kino, bo pani Rita to  nasza wychowawczyni, a akurat na lekcji była drama o to że chłopcy z naszej klasy zdemolowali szatnię.
  Nauczycielka tłumaczyła im że są w trzeciej  klasie liceum i, że powinni dorosnąć. Jednak tłumaczyła  to w tak śmieszny sposób, że każdy się śmiał kiedy to mówiła.
  Jezu jakie z nich głupki. Kto normalny w liceum demoluje szatnię? Hm.. jakby się tak zastanowić to Lacky, Devon, Peter i Harry.
  Nawet nie wiem o co tam dokładnie chodziło no, ale napewno się coś zadziało.
   Idąc korytarzem zauważyłam, że Eve gada z jakimś chłopakiem. Nie był to Jack tylko (z tego co kojarzę)
Daf.
  Daf to jeden z członków samorządu uczniowskiego. Moja przyjaciółka napewno nie gadała z nim na temat samorządu bo sama w nim nie uczestniczyła. Może chciała się zapisać?
  Wątpię. Eve to nie typ dziewczyny, która rwie się do wszystkiego i wszędzie.
  Kiedy tak sobie rozmyślałam nagle dziewczyna  znikła z zasięgu
mojego wzroku.
   Widziałam tylko jak Daf idzie w stronę zdemolowaniej przez chłopców z mojego roku szatni.
-Babooooo-zaczęła Eve.
-Hm?
-Teraz nie wiem co mam zrobić...
-Co? Dlaczego?-zapytałam, zdziwiona co mogła mieć na myśli.
-Mam problem.
Och, znowu?
-Jaki?
-Powiem Ci ale na uch, ok?
Pokiwałam głową i nadstawiłam ucho.
  Szczerze? Totalnie nic nie zrozumiałam z tej szeptaniny Eve więc tylko wymruczałam krótkie ,,mhm'' na co ona zrobiła głubkowatą minę i pobiegła w lewe skrzydło szkoły.
   Znów zadzwonił dzwonek, zerwałam się natychmiast na lekcję (tym razem już bez Stava).
    Ta lekcja była już moją ostatnią lekcją tego dnia.
     Tak się cieszyłam że wreszcie mogę wrócić do domu.
     Kiedy weszłam odrazu przywitał mnie zapach jakiegoś ciasta.
-Cześć mamo-przywitałam się z kobietą stojącą przy blacie kuchennym.
-Dzień dobry May-powiedziała akcentując moje imię-jak tam było w szkole?
-W sumie to było spoko.
-To dobrze.
-Umyj proszę ręcę i siadaj do stołu, obiad już się odgrzewa.
Zawsze traktuje mnie tak oficjalnie...
  Ruszyłam w stronę łazienki, ale była zajęta.
  Po upływie jakiś dziesięciu minut drzwi wreszcie się otworzyły.
  Wyszła z nich Nel, czyli moja siostra.
-Wszystko w porządku, Nel?-zapytałam spokojnie.
-Nie, nic nie jest w porządku-powiedziała po czym ruszyła w stronę swojego pokoju.
   Weszłam do łazienki, umyłam ręce, twarz, przejrzałam się w lustrze i zamyślona wyszłam z łazienki.
-Mamo nie wiesz co stało się Nel?-zapytałam.
-Nie, nie wiem.  Dlaczego pytasz?
-Kiedy poszłam umyć ręce to łazienka była zajęta właśnie przez nią. Jak wyszła była jakaś... dziwna totalnie nie jak ona. Zapytałam się  jej czy wszystko w porządku na co ona odpowiedziała mi, że nic nie jest w porządku.
-Och może chodzi o Daf'a.
-CO? Tego Dafa z trzeciej B?!-wykrzyknęłam mocno zdziwiona.
-Tak, o tego. Czemu cię to tak dziwi? Może poprostu usiądź już i zacznij jeść bo ci wystygnie.
-Mamo nie, czekaj, ja chyba wiem co się stało!
-No co się stało?
-Widziałam jak Daf gada dzisiaj z Eve, albo Eve z Daf'em nie wiem. No mniejsza o to, ale widziałam jak ze sobą gadali-powiedziałam i udałam zamyśloną.
   Kobieta  już nic nie odpowiedziała na moją wypowiedź, tylko popatrzyła w okno i pokiwała głową.
  Obiad był naprawdę pyszny.
  Mama zrobiła mój ukochany makaron z pomidorami i serem.
  Po obiedzie kobieta  zapytała się mnie czy chcę ciasto teraz czy później, więc ja powiedziałam, że później i poszłam do góry do swojego pokoju.
  Och.
Czekało mnie tyle nauki nad,  którą pewnie nie będę mogła się skupić, bo ciągle myślę o tej sprawie z Eve i Nelką.
  No oni serca nie mają.
Dlaczego dali nam tak dużo na jeden dzień? Jeszcze za dwie godziny muszę jechać do szkoły muzycznej... No poprostu istna masakra.
  W sumie to sama nie wiem jak pogodziłam liceum i szkołę muzyczną. Grałam na skrzypcach i musiałam wkładać w tą grę masę czasu i pracy, aby wszystko co gram brzmiało dobrze.
   Na szczęście byłam już w trzeciej klasie cyklu czteroletniego, więc jeszcze tylko ten rok i następny. Wtedy będę mieć więcej czasu, a może jednak mniej? Pewnie jak wyjadę na studia będzie jescze gorzej, dojdzie mi więcej nauki i będę musiała więcej czasu spędzać nad książkami.
  Po skończonej nauce wzięłam nuty z pulpitu, zapakowałam skrzypce do futerału, wzięłam moją torbę, wyjęłam telefon z ładowarki  i wyszłam.
  Czekałam na przystanku autobusowym chyba ze dwadzieścia minut, bo był jakiś wypadek, dzięki, któremu spóźniłam się na lekcję. Pan, który uczy mnie grać nienawidzi jak spóźniam się na jego lekcje.
  Ogólnie rzecz biorąc na lekcji instrumentu było spoko.
   Profesor zadał mi dwa utwory do domu i miałam się ich nauczyć przez weekend.
  Co prawda był czwartek ale w piątek nie mam lekcji skrzypiec  więc mam już luz.
  Po powrocie do domu, zdjęłam buty i powędrowałam do pokoju Nel.
  Zapukałam, drzwi się nie otwarły, zapukałam drugi raz, drzwi też się nie otwarły.
Boże Nelka coś ty zrobiła!

Zawsze tylko Ty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz