Rozdział 3

12.1K 747 60
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne, padające prosto w moje oczy. Poruszyłam się lekko, czego od razu pożałowałam. Byłam cała obolała. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że nadal siedzę na parapecie.

-Moje plecy.-stęknęłam.

Wstałam cała zesztywniała i spojrzałam na zegarek. Szósta czterdzieści siedem. Westchnęłam i spojrzałam na pokój. Wszędzie leżały brudne ciuchy, kartki, żyletki. Muszę to posprzątać, Emily przyjeżdża jak w co drugi piątek. Zrezygnowana wzięłam czyste ciuchy z szafy i udałam się do toalety na gorący prysznic.

Wbiegłam do klasy równo z dzwonkiem. Zajęłam swoje miejsce w tyle klasy i wyciągnęłam zeszyt. Jak zwykle siedzę sama. Nic nowego. Po kilku minutach Michael wparował do klasy i jak każdy uczeń został zbesztany za spóźnienie, jednak nie sprawiło to, że jego uśmiech zszedł z twarzy. Skierował się w moją stronę. W myślach błagałam, żeby nie usiadł ze mną. W chwili kiedy myślałam czemu zawsze mam przesrane, on skręcił. Usiadł ławkę przede mną. Odetchnęłam z ulgą. Nauczyciel zaczął swój okropnie nudny wykład, a ja na samym jego początku wyłączyłam się. Trwałabym dalej w takim zawieszeniu gdyby nie kulka z papieru, która wylądowała na mojej ławce wcześniej, uderzając mnie w twarz.

Jak się czujesz? Wszystko dobrze po wczorajszym incydencie? Michael.

Spojrzałam do przodu, chłopak siedział pochylony nad ławką. Zignorowałam jego wiadomość i dalej siedziałam, wpatrzona w okno. Po chwili na mojej ławce wylądowała kolejna papierowa kulka.

Halo? Odpowiesz?

Po raz kolejny go zignorowałam. Po pięciu minutach kolejna kulka papierowa wylądowała u mnie. I tak co pięć minut. Wkurwiona ledwo powstrzymywałam nerwy. Po szóstej kulce przestał. Uspokoiłam się i próbowałam skupić się na niezwykle nudnej lekcji. Gdy zadzwonił dzwonek, spakowałam się i jako pierwsza wyszłam z klasy. Byłam już w połowie drogi pod kolejną klasę, gdy poczułam mocny uścisk na ręce. Syknęłam z bólu, ponieważ owa osoba złapała mnie za rany. Po chwili zostałam odwrócona i zobaczyłam Michael'a. On widząc mój grymas bólu, oswobodził mnie z uścisku.

-Joe wszystko w porządku? -nic nie odpowiedziałam, usłyszałam jak westchnął- Przynajmniej powiedz czy widziałaś go po wczorajszym?-zwolniłam i pokręciłam przecząco głową. Przyśpieszyłam i skierowałam się do toalety.

Weszłam do ostatniej, wcześniej sprawdzając czy ktoś jest w ubikacji. Tam podwinęłam rękawy i zdjęłam zakrwawione bandaże. Wyrzuciłam je i podeszłam do umywalki, gdzie opłukałam rękę z krwi i na nowo zabandażowałam ją. Wyszłam idealnie kilka sekund przed dzwonkiem i weszłam do klasy, gdzie zajęłam jak zwykle ostatnie miejsce. Lekcje mijały szybko i nim się obejrzałam, kierowałam się do domu. Na miejscu wzięłam się za sprzątanie przed przyjazdem Emily. Podnosząc jedną z bluzek, zobaczyłam złożoną kulkę papieru, podpisaną Joe.

Widzę Cię.

Zamarłam. Tylko tyle było tam napisane. To musi być jakiś żart. Pomyślałam i wyrzuciłam kartkę. Zebrałam szybko wszystkie śmieci, nie mogąc zapomnieć o tej kartce. Od kogo jest? A jeśli... To ten gwałciciel? Przestraszyłam się jeszcze bardziej. Podeszłam powoli do okna i rozejrzałam się. Kiedy byłam pewna, że nikogo nie ma, ujrzałam czarną, zakapturzoną postać, która widząc, że ją zobaczyłam odeszła. Stałam przerażona pod oknem kilka minut. Gdy wyszłam z tego transu, pozamykałam wszystkie okna i zasunęłam rolety. Usiadłam na kanapie w już posprzątanym mieszkaniu i czekałam. Bałam się czy on tu jest, czy właśnie włamuje się przez okno. Podskoczyłam na dźwięk dzwonka i przestraszona, wpatrywałam się w drzwi. Powoli wstałam i podeszłam do nich. Wyjrzałam przez wizjer i odetchnęłam z ulgą. Otworzyłam drzwi i wparowałam w ramiona Emily. 

-Hej, hej. Ja też tęskniłam.-powiedziała i mnie uściskała- Ale teraz mnie puść, bo zaraz się przewrócimy.

Przed Emily udaję, ona nie wie jakie mam problemy. Nie chcę jej tego dokładać. Usiadłyśmy obie w salonie i rozmawiałyśmy o normalnych sprawach.

-Pozbierałaś się już?-zapytała z troską.

-Co?-odpowiedziałam, nierozumiejąc jej.

-No, czy pozbierałaś się po Luke'u?-nastała cisza.

-Tak.-powiedziałam cicho i odwróciłam wzrok.

-Biedactwo. On nie jest ciebie wart.- To ja nie jestem jego warta. Mówiła mi podświadomość. Emily mnie uścisnęła i poszła do kuchni.

Wróciła z wielkim pudłem moich ulubionych lodów, czyli ciasteczkowych. Przyniosła ze sobą także dwie duże łyżki. Siedziałyśmy obok siebie jedząc smakołyki i oglądając filmy. Zastanawiałam się czy ona kiedykolwiek się dowie. Odseparowałam ją od mojej rzeczywistości.

Około godziny dwudziestej pierwszej Emily wyszła, a ja znowu zostałam sama ze swoimi myślami. Kto to był? To pytanie cały czas krążyło po mojej głowie. Bałam się zasnąć w obawie, że on jest niedaleko. 

-Dlaczego zawsze ja?-wyszeptałam cicho do poduszki, popłakując.

+++

Przepraszam, za śpóźniony rozdział. Ale jest!

Ps. Niesprawdzony.

Come back, babyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz