Rozdział 6.

71 3 0
                                    

Draco cały tydzień bił się z myślami.

Zastanawiał się, siedząc piątkowego popołudnia przy biurku w pracy, czy powinien przeprosić Hermionę za to, że tak po prostu wyszedł z jej gabinetu w środę? Chociaż przeprosić to za mocne słowo; w końcu to ona wtargnęła do jego dzieciństwa, wypytując o matkę, ojca, a później mówiąc, że on, Draco Malfoy nie jest złym człowiekiem.

Prychnął z odrazą. Był złym. Nie był czarnym charakterem, ale nie był dobrym człowiekiem. Wiedział o tym. Przesiąkł ciemnością od najwcześniejszych lat dzieciństwa. Mieszkał w jednym Dworze z Voldemortem, na Salazara.

Był samolubny. Opryskliwy, niekiedy chamski. Egoistyczny. Patrzył na ludzi z góry.

Chociaż.. Nie zawsze.

Zastanawiał się, czy w ogóle powinien kiedykolwiek poruszać z Hermioną temat tego spotkania. Dochodził do wniosku, że tak; w końcu chciał się tam jeszcze kiedyś pojawić. Chciał z nią przecież rozmawiać, nawet, jeśli miałyby czasami być to takie rozmowy jak ostatnio. Chociaż gdy przez jego głowę przelatywały myśli przeplatane tęsknotą za rozmowami z Hermioną, to cóż, nie do końca jednak chodziło o takie rozmowy.

Ale to nic.

Był gotów schować dumę w kieszeń, chociaż raczej nie mógłby przyznać tego na głos.

Przez kilka dni wahał się, czy wysłać jej sowę. Ale co miałby napisać? Przeprosić nie chciał, zapytać o jej samopoczucie też mu nie leżało..

W końcu postanowił nie pisać nic. I po prostu pojawić się na następnym spotkaniu. Jeśli nie miałaby dla niego czasu - cóż, musiałby to zrozumieć.

I tak zrobił. Punkt czwarta chwycił za klamkę żółtych drzwi do gabinetu Hermiony i wszedł do środka.

- Dzień dobry - usłyszał wesoły głos Hermiony, która siedziała na jednym z zielonych foteli w poczekalni i wpatrywała się w niego, zakładając nogę na nogę. - Brawo, co za punktualność - dodała, zerkając z uśmiechem na zegarek na swoim lewym nadgarstku.

- Dzień dobry - odparł głucho, rozglądając się z otępieniem po pomieszczeniu rejestracji. - Jesteś sama?

- Tak, puściłam Susan wcześniej do domu.

- Dlaczego?

- Tak po prostu. Uwinęłam się z dokumentami wcześniej, wiec nie musiała tu już siedzieć. Z resztą.. Chciałam na Ciebie poczekać sama.

- Dlaczego? - powtórzył czując, że kołnierz koszuli robił się niebezpiecznie ciasny.

- Bez powodu. Po prostu chciałam - odparła beztrosko, wstając z fotela i kierując się w stronę gabinetu. Podążył za nią bez słowa. - Podobają Ci się te fotele? Mogę je transmutować w coś innego - dodała, podchodząc na chwilę do swojego biurka, podczas gdy Draco stał niepewnie w drzwiach do gabinetu.

- Są w porządku - odparł sucho.

- Ale czy są wygodne? Może wolałbyś, nie wiem, pufę, albo może jakieś duże, puchate zwierze...

- Bardzo zabawne - stwierdził kwaśno, siadając w jednym z foteli.

- Miałam zaproponować pluszowego smoka, ale w porządku - Hermiona uśmiechnęła się szeroko i zajęła miejsce naprzeciwko Draco. - Co słychać? - zapytała, zakładając włosy za ucho.

- Co? - powtórzył zdziwiony. - Znaczy.. No, nie wiem, chyba wszystko.. dobrze.

- Jesteś czymś zdenerwowany?

- Ja? Nie. Jestem trochę zdziwiony, bo.. No, ostatnio tak wyszedłem.. Myślałem, że może będziesz zła.

- Nie mogę być zła z powodu Twoich emocji, Draco - odparła Hermiona spokojnie, a jej głos brzmiał ciepło. - Nie przepraszaj mnie za emocje. Poruszyliśmy trudny temat.

sometimes all i think about is you | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz