Rozdział 7.

82 5 1
                                    

Reszta tygodnia, aż do soboty zleciała Hermionie szybko.

W sobotę, w samo południe siedziała w fotelu w salonie w swoim domu, gdy rozległo się pukanie do drzwi wejściowych. Zerwała się z miejsca i pobiegła do wejścia.

- Hej - powiedział Ron, uśmiechając się szeroko i upuszczając swoją torbę na ziemię, gdy Hermiona skoczyła mu w ramiona. Zamknął ją w ciepłym, mocnym uścisku. - Tęskniłem za Tobą.

- Ja za Tobą też - odparła mu w szyję, składając na niej delikatny pocałunek.

Gdy weszli razem do domu i zamknęła za nimi drzwi, zapytała:

- Jak poszła misja? Czy... mam nie pytać?

- Nie, w porządku. Nie mogłem mówić wcześniej, ale teraz już mogę - odparł Ron, kierując się w stronę sypialni, gdzie chciał odłożyć swoją torbę. - Cóż, szukaliśmy we Włoszech dwóch śmierciożerców.

- Byłeś we Włoszech i nic mi nie powiedziałeś? - zapytała, udając obrażoną i podchodząc bliżej. Obserwowała, jak Ron ściąga swój czerwony sweter i ze skrzywieniem twarzy zarejestrowała, że rzucił go na łóżko. - To tłumaczy, dlaczego jesteś taki opalony.

- Cóż, sama wiesz, że nie mogę opowiadać o swoich misjach - odparł, przyglądając jej się. - Dlaczego tak się patrzysz?

- Rzucasz brudny sweter na świeżo pościelone łóżko, Ron.

- Zabiorę go później.

- A nie mógłbyś od razu?

- Naprawdę masz zamiar się teraz o to kłócić? - parsknął śmiechem, kręcąc głową. - Myślałem, że będziesz chciała posłuchać o misji, no i że może się stęskniłaś, więc..

- Ale w czym jest problem, żebyś po prostu wrzucił sweter do prania? - zapytała Hermiona, marszcząc brwi i krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Chcę posłuchać o misji, ale rażą mnie brudne rzeczy na czystej pościeli. Dobrze o tym wiesz.

Ron wpatrywał się w nią z niedowierzaniem, opierając dłonie na biodrach.

- Myślałem, że rzucisz mi się w ramiona, a Ty mówisz o praniu - zażartował, kręcąc głową.

Hermiona zamrugała nerwowo.

- Ron, daj spokój, wrzuć rzeczy do prania i chodź do salonu, zrobię nam kawę, co Ty na to? - zaproponowała, machając ręką.

- Nie chcę wrzucać ich teraz do prania, posprzątam to później - odparł spokojnie, wskazując na rzeczy, które wysypał z torby podróżnej na podłogę.

- Nie lubię bałaganu - powtórzyła Hermiona.

- To nie jest bałagan, to jest kilka szat do prania - odparł Ron, marszcząc brwi. - Hermiono, chyba.. Myślę, że mogłaś się za bardzo przyzwyczaić do mieszkania samej. Chyba zapomniałaś, że to też mój dom i mogę w nim rozrzucać ubrania po podróży, jeśli chcę. Nie chcę - dodał, widząc jej minę. - Ale mógłbym.

- Mógłbyś - powiedziała po chwili, wzdychając lekko. - Tak, może masz rację. Jestem przyzwyczajona do bycia samej tu, pewnie dlatego, że większość czasu jednak Ciebie tutaj nie ma.

Zapadła między nimi cisza, którą przerwał Ron, podchodząc do żony i przytulając ją do siebie.

- Odpocznę i obiecuję, że posprzątam to, dobrze? W porządku?

- Tak, w porządku.

- Chodź, napijemy się tej kawy - mruknął, przyciskając Hermionę do swojego boku i kierując się w stronę kuchni. - Nie było mnie równo tydzień. Teraz będę w domu aż do czwartku - dodał z uśmiechem, gdy w kuchni usiadł przy stoliku, na którym czasami jedli śniadania. Hermiona zastygła przy ekspresie do kawy.

sometimes all i think about is you | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz