Recenzję książki „Metro 2033” autorstwa Dmitry'ego Glukhovsky'ego przygotował dla nas Hiroteo ❤
Dzień dobry! Dzisiaj zrecenzuje bardzo dobrą powieść postapokaliptyczną, „Metro 2033”, Dmitry’ego Glukhovsky’ego.
Na wstępie przyznam, że mam pewien problem z polskim tłumaczeniem imienia głównego bohatera. W oryginalnej, rosyjskiej wersji jest to „Артём” (artjom) aczkolwiek w polskiej wersji tj. Artem. Przyznam, że trochę mi to zgrzyta, więc osobiście będę używał „Artjom”. Taka mała dygresja.
Sama akcja książki rozgrywa się w metrze moskiewskim, po trzeciej wojnie światowej. Na powierzchni chodzą wszelakie mutanty, a samo powietrze zostało skażone na tyle, że w świecie można funkcjonować jedynie w kombinezonach i maskach. Zaskoczyło mnie pokazanie samej wizji autora życia w metrze. Wszystko, co dla nas, czytelników, jest normalne, w metrze uchodzi za opowiadania rodzicielskie albo mity (np. normalne, codzienne życie przed apokalipsą). Dodaje to klimatu i budzi poczucie docenienia życia (przynajmniej we mnie). Autor również ukazał tu „instynkty” natury ludzkiej, bo mimo że w metrze żyje zaledwie paręnaście tysięcy osób na różnych stacjach, to i tak występują wojny i nieporozumienia. Glukhovsky poprowadził fabułę tak, by zarówno Artjom jak i czytelnik poznał wszystkie przystanki metra. Tutaj docieramy do momentu, który niezbyt mi się podobał. Nie chcę spojlerować, ale powodem, dla którego główny bohater wędrował przez główne stacje jest pewna przysługa. To nieco naciągany i nietrafiony wątek. Muszę jednak przyznać, że właściwie podczas czytania zdarzyło mi się zapomnieć o głównym celu bohatera, zwyczajnie przyjemnie czytało mi się o jego przygodach. Urzekli mnie także faszyści w wersji słowiańskiej oraz zwolennicy Che Guevary, to jedne z najciekawszych postaci pojawiających się na stacjach.
Kreacja bohaterów jest w porządku. Każdy z nich ma swój charakter, czymś się wyróżnia. Największy problem miałem z samym Artjomem. Wydaje się na tle innych dosyć płytki, najbardziej nieasertywny, nawet wtedy, kiedy wymienia cenną rzecz właściwie za nic. Zdarzają się momenty, kiedy ma głębsze przemyślenia, ale sam w każdym razie uważam go za takiego „obserwatora”.
Napomnę jeszcze o świecie przedstawionym. Poza samym metrem, autorowi zdarza się też zahaczać o mentalność rosyjską (choć rzadko) i, w mojej opinii, nawiązywać do Kremla. Troszkę rozśmieszyło mnie, gdy postać wolała umrzeć niż iść przez Kreml — czy autor celowo wspomniał historyczne władze rosyjskie? Kto wie!
Sama książka potrafi zaintrygować i przyciągnąć uwagę, nawet nie czuć tego, że ma ponad pięćset stron. Początkowo ta liczba mnie przeraziła, ale koniec końców skończyłem lekturę dosyć szybko.
Podsumowując, jeśli jak ja nie mieliście okazji przeczytać do tej pory żadnej postapokalipsy, to ta książka będzie idealna na start. Wad ma niewiele (zresztą dla każdego będą one inne), a sama historia, mimo że w pewnym momencie odrobinę się rozmywa, jest nadal wyborna i idealnie się wpasowuje w gatunek, który reprezentuje.
CZYTASZ
Recenzje
Literatura FaktuRecenzje najróżniejszych dzieł kultury - od książek po filmy i albumy muzyczne. Nasz zespół składa się obecnie z czterech recenzentów o odmiennych, szerokich preferencjach i upodobaniach artystycznych. W związku z tym oferujemy różnorodny przegląd u...