Przebudziłam się następnego dnia w bardzo dobrym humorze. Pedro brał prysznic, a ja delektowałam się przyjemnym porannym słońcem.
- Chyba musimy się częściej kłócić - powiedział Pedro wychodząc z łazienki - Lubię takie przeprosiny.
- Nie przyzwyczajaj się - rzuciłam w niego poduszką, na co on wskoczył na łóżko.
Na nic się zdały moje piski, bo wystarczył jeden ruch i znowu górował nade mną. Zaczął całować moją szyje powoli zbliżając się do ust.
- Dobra, wystarczy na dziś - odepchnęłam go, na co ten zaczął jęczeć w poduszkę.
- Nie możemy jeszcze zostać w łóżku i zrobić sobie szybkie kardio?
Popukałam się w czoło, żeby pokazać mu jakim jest debilem. Zgarnęłam czyste ciuchy i zanim zdążyłam zamknąć drzwi, on już był gotowy wpakować mi się do łazienki.
- To może wspólny prysznic?
- Idź proszę się ogarnij, bo widzę, że masz niemały problem.
Zjechałam wzrokiem na dół, żeby pokazać mu o co mi chodzi.
- A nie możesz ty się tym zająć?
- Jak będziesz grzeczny, to pomyśle, ale dopiero wieczorem.
Chłopak tylko się uśmiechnął, co i ja zrobiłam. Zamknęłam się w spokoju w łazience i weszłam pod prysznic by zmyć brud z wczorajszej nocy.
Gdy wyszłam z łazienki, Pedro już nie było, dlatego sięgnęłam po telefon i zobaczyłam SMSa od niego, że jak skończę to mam zejść na śniadanie, co szybko uczyniłam.
Wszyscy już siedzieli w kuchni i zajadli się pysznościami, które zrobiła nam mama chłopaków. Nie ma się co dziwić skoro była szefową kuchni we własnej restauracji.
Pedro zrobił mi miejsce, żebym mogła usiąść obok niego, co doskonale dostrzegł Fernando, który zaczął się podśmiechiwać.
- Jak ci tak wesoło, to może włożysz naczynia do zmywarki - powiedział zirytowany Pedro.
- Spokój chłopcy - ostrzegła ich matka - Bez żadnych kłótni.
Fran z Gavim byli w swoim świecie, ale po ich minach dobrze wiedziałam, że zostali poinformowani o ostatniej nocy.
- Carla, mogę cię prosić na słówko? - zapytała Fran i od razu wstała od stołu.
Błagam, żeby jej chodziło o urodziny Gaviego.
Wyszłyśmy do ogrodów, które jak się dowiedziałam, pielęgnowała mama Pedro. Królował tam róż, co pasowało idealnie do klimatu i szczególności tego miejsca.
- Opowiadaj.
- Ale co mam opowiadać? - zdezorientowało mnie zdanie wypowiedziane przez moją przyjaciółkę, przez co podrapałem się po głowie.
- Ptaszki mi wyćwierkały, że spałaś wczoraj z Pedro.
- Kto ci to powiedział?
- Czyli to prawda.
- Fran, daj spokój. Wczoraj przyjechał Fernando i Pedro musiał przecież gdzieś spać. Mam spore łóżko, wiec czemu by nie.
- Nie podoba mi się, że nie mówisz mi prawdy.
- No przecież mówię.
- W tym domu ściany są cienkie.
W sekundę zmieniłam się w buraka. Nie mogłam uwierzyć, że wszyscy nas słyszeli.
CZYTASZ
Infinidad
Fanfiction- Mówiłeś, że ona tu będzie! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz, ale jego uśmiech nie schodził z twarzy. - Dużo mówię, mało robię - prychnełam pod nosem na jego słowa - Ile jeszcze będziesz mi przeszkadzał zamiast pomagać? - Nieskończoność.