V

33 5 3
                                    

Obudziłem się o jakiejś 6. Jak na mnie to dosyć wczesna godzina. Usiadłem na łóżku i zauważyłem, że Adam siedzi przy biurku i zawzięcie bazgrze w zeszycie. Podszedłem do niego i zacząłem czytać jego wypociny. Przeczytałem ledwo parę wyrazów i zrezygnowałem z kontynuowania lektury.

- Nie przeszkadzałeś mi. Możesz czytać dalej - powiedział, gdy miałem już wychodzić.
- Chętnie, gdybym umiał rozczytać Twoje bazgroły - zaśmiałem się.
- Może Ci przeczytam? Chcę znać opinię innych.
- Jasne, czytaj.
- Zacznę od początku.
- Zamieniam się w słuch.
- Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?... Poczekaj... Co ja tu napisałem?! Przecież to dziecko w przedszkolu mogłoby lepiej napisać! Kiedy to powstało?! Chwilka... Przeczytam Ci kiedy indziej. Toż to jest straszne!
- Okej. Też tak często mam. Co chciałbyś zjeść na śniadanie?
- A ty co będziesz jadł?
- Sam nie wiem... Jajecznicę?
- To mi też możesz zrobić.
- Dobrze. Uprzedzam, że po śniadaniu będziesz mieć ucznia pragnącego wiedzy, która będzie mu potrzebna do pokonania Adama Mickiewicza i podbicia świata! Buahahahaha!!! - uśmiechnąłem się i wyszedłem. Zza drzwi usłyszałem jeszcze "Nie zgadzam się!", po czym wszedłem do kuchni. Zacząłem robić śniadanie.

Szedłem do mojego pokoju z dwiema porcjami jajecznicyz boczkiem. Po wejściu, na biurku, przy którym siedział Mickiewicz, położyłem talerz, a z drugim usiadłem na łóżku. Zacząłem spożywać posiłek. Po jakiś 10 minutach, Adam wkońcu zauważył jajecznicę i również wpakował ją sobie do ust.
- Gotujesz lepiej od mojej żony, a uwierz mi trudno  ją przebić! - powiedział przeżuwając ostatni gryz.
- Czuję się zaszczycony! - uśmiechnąłem  się. - To jest nic! Robię perfekcyjne ciasto malinowe!
- Muszę spróbować! A jak wychodzi Ci bigos?
- Boże mój jedyny! Kiedy ja ostatnio robiłem bigos? Miałem może 10 lat.
- Mogę poprosić go na obiad? Poprawia mi humor.
- Postaram się zrobić, ale stawiam warunki. Idziesz do sklepu po składniki.
- Zgoda!

Podaliśmy ręce na przypieczętowanie naszej rozmowy.

Odniosłem naczynia do kuchni i wróciłem do pokoju. Obok Adama postawiłem krzesło, po czym na nie usiadłem.
- No, poprawiłeś te swoje arcydzieło? - poklepałem go po ramieniu.
- Tak, ale... Nie chcę tego czytać... - zmieszał się.
- A, okej. Rozumiem.

Zachowuje się jak baba! Jeszcze godzinę temu tak bardzo chciał się podzielić swoją twórczością. O! Wiem! On jest po prostu GEJEM! Ale z drugiej strony miał Celinę... Lecz powiedział przysięgę małżeńską dzięki koledze, który na serio zaproponował mu związek z Celiną, a ten idiota odebrał to jako żart i się zgodził. To mnie nigdy nie przestanie mnie bawić! Muszę się go kiedyś zapytać o orientację... Trochę mnie poniosło. Kiedyś może sam powie.

- Więc nie przeczytasz? - spojrzałem na niego.
Przerwał pisanie i odwrócił się.
- Nie - znowu zaczął pisać.
- Czemu...
-Bo nie chcę! Zrozum to! - niespodziewanie krzyknął, wstał i walnął mnie z liścia.

Później wszystko działo się tak szybko. Poleciałem na szafę i zaczepiłem nosem o klamkę. Właśnie takie mam szczęście, pomyślałem, po czym znalazłem się na łóżku.

Po chwili poczułem łzy na policzkach.

Jestem dość wrażliwym człowiekiem, przez co podniesiony głos czyjejkolwiek osoby wzbudza we mnie wyrzuty sumienia. Nie czuję się też bezpiecznie przy osobie, która krzyczy czy to na kogoś, czy na mnie. Zawsze bałem się, że ktoś mnie pobije...

I właśnie tak się stało.

Dopiero teraz zauważyłem, że Mickiewicz przez cały czas się na mnie patrzył. Dziad jeden, nic nie robi, tylko się gapi.

Postanowiłem wyjść z pokoju. Zamknąłem drzwi. Za nimi usłyszałem: Juliusz! Czekaj! Pobiegłem do łazienki. Zauważyłem, stróżkę krwi zaczynającą się od drzwi sypialni, kończącą się w miejscu, w którym stałem. Położyłem sobie okład na kark, odchyliłem głowę lekko do przodu, przyłożyłem ręcznik do nosa. Łzy dalej lały się z moich oczu.

Po chwili przybiegł Adam.

- Julek, Boże! Tak bardzo cię przepraszam! - złapał moją dłoń.

Wszystko mi się przypomniało.
Łzy lecą teraz jak cholerne wodospady.


Krzyki,


- Julek, odezwij się...


Wyzwiska,


- Proszę, wybacz mi...


Rany,


- Poniosło mnie...


Łzy,


- Wszystko będzie dobrze...


Ojciec.


Zacząłem strasznie szlochać. Ledwo brałem oddech. Uciekłem do pokoju. Zacząłem się trząść. Jakież to było znajome uczucie. Przychodziło zawsze, kiedy tata wypowiadał moje imię.

Adam znalazł się w pokoju.
- Adam... Adam... P-proszę, zostaw mnie...
- Julek...
- Proszę! - krzyknąłem i zwinąłem się w kulkę. - Przepraszam... Mogę iść do pokoju i się przespać?...
- J-jasne, tak...
Wstałem i skierowałem się w stronę e pokoju.
- Dobranoc - powiedział Adam.

Po wejściu do pokoju, położyłem się na łóżku. Utonąłem we własnych myślach.

Czy naprawdę zasługuję na takie taktowanie?

Dlaczego przypomniały mi się wydarzenia z dzieciństwa?

Czy Adam jest taki jak ojciec?

Dalej już nic nie pamiętam.














Hejka kochani! Jak tam w szkole? Co planujecie na weekend? Ja będę pewnie czytać. Piszę już 6 rozdział, więc niedługo możecie sie go spodziewać, choć nic nie obiecuję.

Zachęcam was do pisania komentarzy. Lubię je czytać i motywują mnie do dalszego pisania, bo widzę, że angażujecie się! Jak ktoś jest bardziej doświadczony, proszę też o rady, chcę się rozwijać!

(777 słów)










Strzyga | {słowackiewicz}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz