IV

29 3 4
                                    

  Matka teraz patrzyła na Mickiewicza, z walizką w rękach. Chwilę została w takiej pozycji, a później przeniosła wzrok na moją osobę. Z jej twarzy można było wyczytać zdanie: "Co się tu dzieje?". Sam do końca jeszcze tego nie wiedziałem.         
  Nie widziałem co zrobić. Powiedzieć: "Hej mamo! Mickiewicz nie ma gdzie spać, więc będzie mieszkać u nas!", czy może po prostu zamknąć się w pokoju i coś napisać?
  - Może mi ktoś to...wytłumaczyć? - zaczęła mama. Popatrzyłem się na Adama w nadziei, że może mężczyzna się wytłumaczy, wkońcu on nie ma dachu nad głową. Wywnioskowałem, że jednak ja muszę odpowiedzieć matce.
  - Dobrze...może ja zacznę od początku... - zacząłem moją historię. - Poszedłem do Mickiewicza w celu uzyskania cennych rad od niego. Czekałem na niego w holu, myśląc nad nowymi dziełami. Wkońcu pan Adam wyszedł z pokoju i wyszliśmy na zewnątrz. Zapytał się mnie czy mógłby pomieszkać tu przez jakiś czas...więc z nim przyszedłem.
  Nastała nieprzyjemna cisza. Gapiłem się na matulę. Patrzyła to na Adama to na jego walizkę. Mickiewicz kaszlnął po czym powiedział:
- Juliusz nie kłamie...Jeśli to problem, to dam sobie jakoś radę, lecz byłbym wdzięczny jeśli mógłbym zostać na jakiś...miesiąc? Dopłacił bym do wszelkich rachunków.
  Matka podeszła do niego, a jej ręce spoczęły na ramionach wieszcza.
  - Możesz zostać ile tylko zechcesz, kochany.
  Trochę mnie to zamurowało. Kim jest Mickiewicz dla mojej matki, że tak się do niego zwraca? Nie mógł być jej chłopakiem, jest za młody. Dzieckiem też nie, jest za stary. Kiedyś się o to zapytam.
  Mama i Adam Mickiewicz przytulili się. Zaprosiła go do środka. Ja zdecydowałem, że dobrym pomysłem będzie czegoś napisanie, więc poszedłem do pokoju i usiadłem przy biurku. Znalazłem jakąś kartkę i zacząłem pisać.
  Momentalnie mnie to pochłonęło. Kompletnie zapomniałem, że w moim domu siedzi teraz Adam Mickiewicz, i to nie na jeden wieczór, lecz na cały miesiąc. Ile ja się w tym czasie nauczę! Każdy będzie mnie znał! Każdy mnie będzie uwielbiał! Moje poezje będą lepsze od tych Mickiewiczowych!
  Z rozmyślania o moich jakże pięknych przyszłościowych wizjach wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi. Podszedłem do drzwi, trochę się przy tym wkurzając dlatego, że ktoś śmie zakłócać mój spokój. Otworzyłem drzwi i zauważyłem że stoi przede mną Adam Mickiewicz. Odszedłem od drzwi, umożliwiając dla wieszcza wejście do pokoju.
- Co robisz? - zaczął.
- Pisałem, a ty to przerwałeś - uśmiechnąłem się udając przy tym obrażonego.
- Och! Bardzo Pana przepraszam, drogi panie. Niech mi pan to wybaczy! Błagam! - zaczął się śmiać. - Salomea chcę cię widzieć.
- O co chodzi? - trochę się zestresowałem. Co się jej stało? Czy ona żyje?! Nie no, napewno żyje. Przecież chce mnie widzieć.
- Nie wiem. Nie martw się! Jest cała i zdrowa. 

Poszedłem do salonu gdzie siedziała matka. Usiadłem obok niej na kanapie.

- Co masz zamiar zrobić? Myślisz, że sramy pieniędzmi? - zaczęła rozmowę. - Teraz zamiast dwóch osób w domu mieszka ich trzech. Mam nas wszystkich wykarmić? Gdzie on będzie spał? Nie mamy trzech łóżek.

- A co on królewna, że nie może spać na materacu?

- Chcesz wieszcza tak ugościć?

- Wieszcz czy nie wieszcz, też człowiek. Powracając do tematu utrzymania, mówił, że będzie nam płacił za dach nad głową. Tyle chciałaś? 

- Tak...chyba tak...

- Dziękuję za rozmowę, mamo. - z gracją wstałem i poszedłem do mojego pokoju. Zamknąłem drzwi, ponownie usiadłem na biurku. 

Jak ona śmiała? Przecież przemyślałem decyzję zaproponowania Mickiewiczowi wprowadzenia się do nas. Nie jestem już małym dzieckiem i wiem co robię! 

- Mogę zapytać o czym rozmawialiście?

- O niczym.

Uniósł ręce na znak poddania się. 

- Przeszkadza Ci spanie na materacu? - zacząłem po chwili.

- Nie, dlaczego pytasz?

- Dla Adama nie przeszkadza spanie na materacu! - powiedziałem specjalnie głośno, by usłyszała mnie matka.

- Nie rozumiem, ale to nic... To był męczący dzień... Chyba pójdę spać.

- Poczekaj, chyba nie będziesz spał na podłodze?
- Spałem w gorszych warunkach.
- Nie jesteś na obozie przetrwania tylko w normalnym domu. Za chwilę przyjdę z materacem.
Wyszedłem z pokoju i poszedłem do szafki, w której znajdował się materac. Wyciągnąłem go i ponownie pomaszerowałem do sypialni. Pomyślałem chwilę. Może rozłożę przedmiot w salonie? Albo sam pójdę tam spać, a dla Adama dam wolne łóżko? Nagle poczułem, że w moich rękach nie trzymam rzeczy do spania, a zauważyłem ją w dłoniach Mickiewicza, który akurat kładł to na podłodze.
-Masz do tego pompkę?
Spojrzałem na niego, a później na materac. P2t
- Ee tak. Tak... Za chwilę znajdę - poszedłem do miejsca gdzie wcześniejp spoczywał materac i wróciłem z pompką w dłoniach. Adam wziął ją ode mnie i wetknął ją w otwór przedmiotu. Napompował materac.
- Chcesz się umyć? Mam Ci dać ręcznik? - zagadnąłem.
- Chyba pójdę szybko wziąść prysznic. Jak możesz to chętnie wziąłbym coś do wysuszenia się.
- Dobrze, daj mi chwilę. Wyszedłem z pokoju, a później wróciłem do niego z ręcznikiem w dłoniach.
- Proszę.
Wziął rzecz z moich rąk i wyjął z walizki piżamę. Poszedł pod prysznic.

Po pewnym czasie ja poszedłem się umyć. Wróciłem i położyłem się. Chwilę porozmawiałem z Mickiewiczem. Później już nic nie pamiętam. Widocznie odpłynąłem w błogi sen.




Hejka moi drodzy! Przepraszam, że tak długo nie było żadnego rozdziału. Po prostu jest dość nudny i nie chciało mi się go pisać. Myślę, że 5 rozdział pojawi się jutro.

Pozdrawiam! Ja😎

(847 słów)

 

Strzyga | {słowackiewicz}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz