Wakacje dobiegały końca. Przede mną ostatnia klasa liceum. Za mniej niż rok piszę maturę. Za około dwa miesiące będę pełnoletni. Mieszka ze mną człowiek, który był moim idolem od najmłodszych lat.
Ten rok będzie na prawdę ciekawy.
Szedłem teraz na ostatnie rozpoczęcie roku w tej szkole i nie ukrywam, bardzo się z tego powodu cieszyłem. Przez te wszystkie lata edukacji nie myślałem, że dotrwam tego dnia. Nad podręcznikiem od matematyki poważnie zastanawiałem się czy po prostu nie zostawić tego całego liceum. Na szczęście tego nie zrobiłem, lecz mam nadzieję, że ostatni rok szybko minie.
Wszedłem do szkoły, po czym udałem się na salę gimnastyczną.
Panował tam chaos. Przypomniałem sobie, dlaczego tak nie lubiłem tutaj przebywać. Prawie dorośli ludzie zachowywali się jak dzieciaki w klasach wczesnoszkolnych. Dziewczyny na każdym kroku robiły sobie selfie z koleżankami, a chłopcy o mało nie chodzili po ścianach. Ustawiłem się obok chyba najnormalniejszego człowieka w tym całym zoo i zacząłem rozmowę.
- Jak minęły ci wakacje?
- Spałem, pisałem, jadłem i spałem. A jak tobie, Juliuszu?
- Podobnie co Tobie. Wiesz, że mieszka u mnie Mickiewicz?
Chopin, bo to właśnie o nim była mowa, spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- TEN Mickiewicz?
- A znasz innego Mickiewicza?
- Jak on się u Ciebie znalazł?
- Długa historia... może kiedyś Ci ją opowiem.
- Ale super! Też bym chciał, żeby mieszkał u mnie na przykład Liszt! Teraz to już nikt nie będzie Ci dorównywał na konkursach!
W tym momencie Pani dyrektor przemówiła przez mikrofon.
- Moi drodzy! Witam was tego pięknego dnia, w którym to zaczynamy kolejny rok szkolny!... - jej monolog trwał jeszcze z 15 minut. - Teraz zapraszam wszystkich, by udali się wraz z wychowawcami do przydzielonych klas - dodała na koniec. Wszyscy ustawili się w dwójki i poszli z nauczycielami do sal, w których niektórzy będą przeżywać stres i smutek.
**
Po około 30 minutach wszedłem do domu. Było tu tak cicho i spokojnie. Przez następne 10 miesięcy będę to bardzo doceniał. Zacząłem zdejmować buty.
- Cześć.
Wzdrygnąłem się. Spojrzałem na Adama, który stał na przeciwko mnie.
- Hej - uśmiechnąłem się.
- Jak tam w szkole? - mówił spokojnie.
- Dobrze - zdjąłem buty i wstałem. Ominąłem go idąc do kuchni. - Dlaczego pytasz?
- Bez żadnego celu. Tak... z ciekawości - podążył za mną. - Um... mogę ci zadać dwa pytania?
- Śmiało! - uśmiechnąłem i zacząłem kroić chleb.
- Pozwolisz zdrabniać swoje imię? Nie żebym miał do tego jakieś wielkie powody, ale po prostu nie chcę mówić do Ciebie tak... oficjalnie.
- Tak... Jasne! - zdziwiło mnie to pytanie, bo kto pyta o takie rzeczy? Chyba to normalne, że imiona można zdrabniać. - A drugie pytanie?
- Czy gniewasz się jeszcze na mnie za...
- Oczywiście, że nie! Czy widzisz po mnie, żebym był zły w jakimkolwiek stopniu? - Po co zadaje mi takie pytanie? I to w sposób, który mówi, że na prawdę zależy mu na moim... wybaczeniu?
Po prostu uśmiechnął się. Dokończyłem robić kanapki i udałem się do swojego pokoju. Poszedł za mną. Zamknął drzwi gdy weszliśmy do pomieszczenia. Usadowiłem się na łóżku i wziąłem zeszyt, w którym najczęściej piszę wiersze. Jedząc kanapki zacząłem pisać kolejny z nich. Adam też zabrał się za to zabrał. Z krótkimi przerwami na jedzenie zleciał nam prawie cały dzień.
W pewnym momencie Mickiewicz poszedł do kuchni by po około pięciu minutach wrócić do pokoju z kawą w ręce. Ku mojemu zaskoczeniu nie podszedł ponownie w stronę biurka, gdzie jeszcze nie dawno pisał, tylko do mnie i schylił się nad moim zeszytem i zaczął czytać.
- Robisz się co raz lepszy, Juliuszu Słowacki.
- Dziękuję - odpowiedziałem lekko zdezorientowany.
Po tych słowach usiadł obok mnie.
- Pokarzesz coś jeszcze?
Podałem mu zeszyt. Zaczął go kartkować. Postanowiłem zostawić Adama samego, bo chyba nie chciałem widzieć jego miny. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Gdy wróciłem siedział już na swoim miejscu pisząc dalej. Doszedłem do wniosku, że nie mam chęci na to samo. Popatrzyłem na porozrzucane kartki na podłodze, armię kubków na parapecie, plamy od kawy na pościeli, brudne szyby. "Chyba czas tu posprzątać", pomyślałem. Wziąłem kartki z podłogi i udałem się z nimi do kosza, sięgnąłem po kubki i położyłem je do zlewu, by potem je umyć. Z biurka, przy którym siedział Adam też zabrałem talerze do umycia. Wtedy najwyraźniej Mickiewicz zauważył, że sprzątam. Wstał ze swojego miejsca po czym powiedział:
- Pomogę Ci.
- Po co? To mój pokój, w którym ja nabrudziłem. - zaśmiałem się.
- Ale mieszkamy w tym pokoju od paru dni razem, nie? - powiedział po czym wziął się za zbieranie paru pozostałych papierków, których nie zauważyłem.
- No...
- Właśnie, więc nie ma problemu.
Westchnąłem i poszedłem po ścierkę i płyn do mycia okien. Mój towarzysz coś do mnie mówiąc udał się po miotłę i szufelkę.
Tak minął mi cały dzień.
HEJKA GEJKA MOI KOCHANI!
Kto by się spodziewał, że po paru miesiącach znów coś napiszę? (na pewno nie ja) Bardzo przepraszam moje 99 osób za tak długą przerwę. Mam szczerą nadzieję, że po pierwsze, następny rozdział będzie dużo bardziej ciekawy i że będę tu bardziej aktywna.
Mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie.
BAJOOOOOO
CZYTASZ
Strzyga | {słowackiewicz}
Teen FictionSłowacki i Mickiewicz - znane dla każdego patrioty nazwiska. Znane z poezji, lektur. Lecz jak wyglądało ich życie poza twórczością? Tego do końca nie wie nikt. Lecz można snuć teorie...