VI

25 4 1
                                    

Obudziły mnie krzyki dochodzące z salonu. Usłyszałem głos matki. Wkońcu czuję się bezpiecznie. Przy niej nic mi nie grozi. Niestety w jej przypadku nie jest tak samo...

- Jak mogłeś tak go potraktować?! - usłyszałem głos rodzicielki. - Dopiero niedawno zaczął być choć trochę szczęśliwy, nie bać się ludzi, a ty znowu przypomniałeś o ojcu i dzieciństwie!
- Dlaczego Juliusz ma tak wielką traumę z dzieciństwa? - odezwał się Mickiewicz.
- Jezu, jaki ty jesteś czasem tępy! - wzięła głęboki oddech. Uspokoiła się. - Więc od początku.

- Do czwartego roku życia Julka, Jego ojciec prawie wogóle nie tykał alkoholu. Zdarzało się to tylko przy weselach i spotkaniach ze znajomymi. Lecz pewnego dnia przyszedł z pracy i powiedział, że go zwolniono. Był bardzo wściekły. Powiedział, że idzie się napić z kolegami dla poprawy humoru. Wtedy to wszystko się zaczęło. Pierwszy raz zobaczyłam go pijanego. Usiadł w fotelu. W tym dniu Juliusz, jak to dziecko trochę nabroił, a właściwie pomalował ściany. Uczył się alfabetu, dlatego na ścianach on się pojawił. Pani opiekunka nie chciała pilnować, jak to ona nazwała "tego małego diabła". Nie wiem jakimi dziećmi się opiekowała, jak powiedziała tak o moim dziecku, które było w tamtym czasie wręcz aniołem i jeden, jedyny raz pomalował ściany.

- Gdy mąż trochę otrzeźwiał, powiedziałam o całej sprawie - matka zrobiła krótką przerwę. - Chyba miał podobną opinię co opiekunka, bo... Wezwał Juliusza i uderzył go na moich oczach... Zdarzało się coraz częściej. Na skórze mojego syna pojawiły się nowe rany! Zgłaszałam to dla policji, lecz nic nie robiła. Razem z Juliuszem nie mieliśmy się gdzie podziać... - usłyszałem jak szlocha. W moich oczach też pojawiły się łzy. - Jego ojciec umarł półtora roku temu... Miesiąc przed jego śmiercią... Zauważyłam Juliusza podcinającego żyły... - matka rozpłakała się na dobre. Nie mogłem siedzieć w pokoju, słuchając jak cierpi. Wyszedłem więc i poszedłem do matuli.  Przytuliłem najczulej jak mogłem.
- Ciiii... Już dobrze, przecież nic się nie dzieje - wymusiłem uśmiech.

Skłamałem i matka doskonale o tym wiedziała.

W mojej głowie działy się różne, dziwne rzeczy. Po co matka o tym wszystkim dla Adama powiedziała? Raczej nic z tym nie zrobi, ale nie wiedział o tym nikt oprócz kobiety, która to wszystko widziała, a teraz wie jeszcze mężczyzna, którego jego domu wyrzuciła żona. Dalej nie czułem się dobrze w jego otoczeniu. I najważniejsze: Skąd matka wiedziała, że się ciąłem? Robiłem to gdy rodzice już dawno spali. Starannie zakrywałem blizny, nawet do tego dnia staram się spać w długim rękawie.

Popatrzyłem się na Mickiewicza. Nie wiem co mógł teraz czuć. Pewnie masa rzeczy. Smutek, współczucie, złość i takie tam. Patrzył się na mnie.

Miałem już wrócić do pokoju gdy zaczął drżącym głosem mówić:
- Julek ja...
- ... Nie wiedziałeś. To pewne, dlatego nie jestem zły. Po prostu... inaczej bym zareagował, gdyby w przeszłości nie przeszedłbym... czegoś takiego.

Myślałem, że w końcu mogę spokojnie pójść do pokoju, więc odwróciłem się, lecz przede mną ustał starszy wieszcz i mnie... przytulił. Nie wiedziałem co zrobić, więc po prostu stałem czekając, kiedy Mickiewicz mnie puści. W końcu mogłem iść do pokoju I ponownie położyć się na łóżku. Myślałem o całym tym dniu, jak będę zachowywać w obecności niebieskookiego mężczyzny. Postaram się normalnie rozmawiać, by nie czuł, że czuję do niego jakiś żal. Bo naprawdę nie czułem urazy.

Z wszystkimi myślami w końcu zasnąłem.









Hejkaa

Wkońcu coś napisałam. Przepraszam, że za każdym razem czekacie tak długo, ale na prawdę mam dość dużo rzeczy na głowie.

Mam nadzieję, że mi to wszystko wybaczycie, a ja postaram się pisać jeszcze częściej^^

Ja😘

Strzyga | {słowackiewicz}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz