Rozdział 4

175 14 2
                                    

Isa
Do obiadu zostało jeszcze trochę czasu ale wyszłam z pokoju by pójść do kuchni i pomóc Ricie w przygotowaniu do posiłku, idąc korytarzem natknęłam się na Ade obsciskujaca się z jakimś starszym eleganckim mężczyzna, to nie był na pewno nikt ze służby, więc nie wiem kto to był, nie chciałam podsluchiwac, nagle Ada pocałowała go namiętnie.
-Och Ignacio może spotkamy się dziś w nocy w twoim gabinecie? Tesknie za tobą.
-Ado musimy być ostrożni, nikt nie może nas zobaczyć.
-U mnie nie możemy się spotkać dziele pokój z Miną.
-Wiem kochanie ale dziś nie spotkamy się w gabinecie, Fernando tam dziś pracuje.
-To kiedy się zobaczymy?
Byłam w szoku, Ada miała romans z Ignacio bratem pana Fernanda i mógłby być jej ojcem, czy Rita o tym wie?
Zakaszlalam Ada i Ignacio odskoczyli od siebie.
-Co tu robisz Isabel?-fuknela Ada.
-A co ty tu robisz?Mama pilnie potrzebuje cię w kuchni.
Ada spłoszona odeszła a ja ruszyłam w swoim kierunku, Ignacio zastąpił mi drogę.
-Witaj ślicznotko to ty jesteś opiekunka Carminii?
-W czym mogę pomóc?
- Jestem Ignacio.
-Wiem kim pan jest a teraz przepraszam muszę przygotować kolacje dla pani Carminii.
Obliczał wargi, był oblesny.
-Nie spiesz się tak, może poznamy się bliżej?
-To nie będzie konieczne, z góry dziękuję.
Spowaznial i chwycił mnie za ramie- Jeśli powiesz o tym komuś...
-Proszę natychmiast zabrać rękę!
- Chętnie zastąpie cię Adam, jesteś taka śliczna.
-Puśc ją-odezwał się nagle ktoś, Ignacio mnie puścił, rozpoznałam głos Federico.
-Bratanku co się dzieje?Skąd ten ton do wuja?
-Molestujesz służąca?
-No co ty!
-Powiedziala nie!
-Tylko rozmawialiśmy prawda Iso?
-Przepraszam muszę iść-wyminelam ich obu i pobiegłam do kuchni, to miło że Federico mnie bronił przed wujem ale potrafię się bronić sama.
W drodze do kuchni musiałam przejść przez salon, były tam dwie kobiety, obie rozpoznałam, to pani Marisa i jej córka Victoria, ta ostatnia na mój widok zawołala- Mamo musisz ją zwolnić, ona mnie obraziła, świadkiem był Albert.
Pani Marisa odwróciła się do mnie.
-Czy to prawda co mówi moja córka?Nie okazałas jej szacunku?
-Myślę że to nieprawda pani Mariso, pani córka trochę wyolbrzymia sytuację.
-Wyolbrzymiam?- zawolala wściekła Victoria-Słyszysz co ona mówi mamo?  Co ty sobie wyobrażasz bezczelna dziewucho?
- To pani mnie potracila na schodach i nie przeprosiła.
- Mam przepraszać służąca?
-Służąca to też człowiek , w moim domu za takie zachowanie się przeprasza.
-Nie wiem skąd pochodzisz idiotko ale masz mnie natychmiast przeprosić.
-Nie bardzo wiem za co.
-Mamo wyrzuc ją natychmiast.
-Porozmawiam z babcia, Isabel bardzo mnie rozczarowalas, nie mogę tolerować w tym domu braku szacunku do mieszkających tu osób w tym do mojej córki. Idź do siebie i poczekaj na naszą decyzję ale chyba zdajesz sobie sprawę że po tym wszystkim nie możesz już tu pracować.
Coś mi mówiło że pani Carminia mnie nie zwolni, dlatego nie zamierzam jej słuchać i udaje się do pokoju pani Carminii gdzie weszła pani Marisa i stanęłam za drzwiami.
Marisa wpadła do jej pokoju bez pukania i to mnie chcą uczyć kultury.
Pani Carminia odpowiedziała- Mariso chyba o czymś zapomniałas? Wchodzisz tu jak do obory.
Omal nie parsknelam śmiechem.
- Przepraszam mamo przyszłam ci oznajmić z przykroscia ze trzeba zwolnić służąca.
-Którą?
-Jak to która? Twoja, te Isabel, bardzo się co do niej pomylilam.
-Co zrobiła?
Wstrzymałam oddech.
- Nie okazała szacunku Victorii.
- Naprawdę?
- Tak, muszę ją zwolnić.
- Posłuchaj ja ją zatrudniał więc tylko ja mogę ją zwolnić, póki co nie poznałam jej na tyle dobrze by juz to zrobić.
-Ale obraziła twoją wnuczkę!
-Może zapytamy Isabel ?Chcę znać jej wersje zdarzeń.
-Ale po co?Kogo interesuje jej zdanie? To tylko służąca a moja córka nie kłamie.
- Nie twierdzę ze kłamie, jednak chcę posłuchać co Isa ma mi do powiedzenia.
-Mamo!
-Przyslij ją do mnie natychmiast!
Chciałam się odwrócić i czmychnac ale Marisa wpadła na mnie - Miałas czekać u siebie, moja tesciowa cię wzywa.
Posłusznie weszlam, bardzo polubiłam panią Carminie jeśli to konieczne to przeprosze te blond wiedźmę.
-Podejdz dziecko rzekła łagodnie staruszka, nie chciałam jej sprawić przykrości ani rozczarowac, wyglądała na dobrą osobę.
- Czy obrazilas w jakiś sposób moją wnuczkę Victorię?
- Nie chciałam jej świadomie obrazić.
-Widzisz jednak ją obraziła- wtrąca się Marisa.
-Mariso daj jej coś powiedzieć, chcę usłyszeć co ma do powiedzenia. Isa powiedz co się stało?
- Cóż nie za bardzo jest o czym mówić, szłam po schodach do kuchni gdy w biegła blondynka i mnie potracila na schodach, nawet nie przeprosiła, gdy zwróciłam jej uwagę to się wściekła.
- Popatrz jak ta dziewczyna potraktowała moją córkę.
- Nie widzę nic obraźliwego w zachowaniu Isabel, to Victoria zachowała się niedopuszczalnie nie przeprosiwszy za to co zrobiła.
- Mamo to oburzajace ze bronisz tej służącej.
-Gdyby to Isa tak się zachowała również musiałaby przeprosić, to dotyczy ich obu, nieważne ze jedna to panienka z bogatego domu a druga to służąca, nie wiem czy rozumiesz co chcę ci przekazać Mariso, w tym domu nie traktujemy służby jak zło konieczne , to ludzie którzy dla nas pracują.
-Oczywiście bo im za to płacimy.
-Oni szanują nas a my mamy szanować ich rozumiesz prawda? Nie chcę ci tego tłumaczyć jak dziecku. Uważam to za nieporozumienie, nie zwolnie Isy tylko dlatego ze Victoria czuje się obrażona niesłusznie zresztą.
-Nie rozumiem cię mamo!
-Isa zostaje tak postanowiłam i nie ma dalszej dyskusji.
Mina Marisy była bezcenna.
***
Prztnioslam jedzenie pani Carminii, spojrzała na jedno nakrycie.
-A gdzie twój obiad?
- Może powinnam jadac ze służba, tak chyba będzie stosownie.
-Nie gadaj głupot Iso.
Wstała i wyjrzala na korytarz.
-Albert chodź tu szybko!
Albert pojawił się szybko na korytarzu.
- Co się stało pani Carminio?
-Przynieś nakrycie dla Isy zje obiad ze mną.
-Nakrycie dla Isabel?
- No co się tak dziwisz? Dzisiaj mam taki kaprys, Isa zje ze mną, jutro z wami.
- Oczywiście zaraz przyniose jej obiad!
Spojrzał na mnie niechętnie, wzruszyłam ramionami, ona tu rządzi.
-Nie przejmuj się Marisa i Victoria, obie maja trudne charaktery, cóż począć? Mój syn Fernando kompletnie sobie z nimi nie radzi, jest też kiepskim mężem i fatalnym ojcem, to też jego wina.
- Nie lubią mnie.
- To ich problem nie nasz. One nikogo nie lubią.
Usmiechnela się do mnie, była wspaniała.
- Chyba panią lubię pani Carminio.
- Ja chyba ciebie też.
Już wiedziałam że nie strace tej pracy.
Kolację również zjadłam z panią Carminia, pościelilam jej lóżko i poszłam do siebie, wzięłam prysznic , umyłam włosy, postanowiłam obejrzeć tv, założyłam już koszulkę nocna gdy nagle drzwi się otworzyły i przeraziłam się bo do pokoju wszedł Ignacio.
- Isa musimy porozmawiać.
- Co pan robi w moim pokoju? To chyba nie jest odpowiednia pora do rozmowy.
- Malutka chyba wiesz o czym chce rozmawiać?
- Już mówiłam, nic nie widziałam i o niczym nie wiem, może być pan spokojny, a teraz proszę opuścić mój pokój.
Ale on uśmiechnął się lubieznie.
- Sensownie wygladasz w tej kusej haleczce, masz chłopaka?
Oblał mnie zimny pot - Proszę wyjść!
Nagle chwycił mnie i rzucił na łóżko.
- Ależ ty mnie prowokujesz, chodź daj mi buziaka.
- Łapy precz! Zaczął obmacywac moje piersi , wierzgalam i kopalam, w końcu dałam mu w gebe.
- Nie walcz ze mną, przecież tego chcesz, chcesz być na miejscu Ady prawda? Chcesz zrzucić ten fartuszek równie szybko jak ona, pomoge ci w tym, jesteś dużo od niej ładniejsza.
-Jest pan obrzydliwy proszę mnie puścić albo zaczne krzyczeć!
- A krzycz do woli ale z rozkoszy która ci dam.
Chciałam go zrzucić z siebie ale był za silny, zatkal mi usta ręką.
-Przestań się szarpać to nie będzie boleć, powiedz masz majteczki na sobie?
Ugryxlam go w rękę.
- Auc no to teraz będzie po mojemu chciałem po dobroci ale nie wolusz ba ostro to ok.
Krzyknęłam, nagle drzwi otworzyły się z hukiem i ktoś zrzucił Ignacio ze mnie. Poleciał z hukiem na podłogę zakryłam się koldra.
Nad nim stał Federico.
- Coś mi się wydaje wuju że pomyliles pokoje, to pokój służącej.
- Federico....- zasapal się trochę Ignacio.
- Czy nie mówiłem ci ostatnio byś się do niej nie zbliżał? Co robisz w jej pokoju do kurwy nędzy?
Ignacio z trudem lapal oddech- Bratanku nie goraczkuj się tak, tylko rozmawialiśmy, zresztą sama mnie zaprosiła do swego pokoju, zobacz jak wygląda w tym kusym stroju , kto by się oparł?
- To nieprawda , sam pan tu wszedł i nie chciał wyjść.
- Wyjdz stąd zanim zrobię ci krzywdę- syknal do niego Federico.
- Przecież nic się nie stało.
- Nie wyglądało mi to na rozmowę, ona krzyczała.
Ignacio się zaśmiał - One to lubią krzyczą podczas rozkoszy to taka gra wstępną jeśli wiesz o co mj chodzi.
- Chyba nie chcesz żebym pomyślał ze przyszedłes tu zgwałcić służąca?
Ignacio wstał - Masz rację przepraszam to nieporozumienie, Isabel przepraszam poniosło mnie, źle od czytałem twoje sygnały, wybacz.
Spogladalam na niego z pogardą, nie czulam skruchy po prostu bal się bratanka.
- Nawet nie chcę słyszeć o tym ze w tym domu kogoś molestujesz, gdyby się ojciec dowiedział to nie chcę być w tedy w twojej skórze.
- Racja nie było sprawy - Ignacio skłonił się mi i wyszedł, zaniemowilam na taką bezczelnosc.
- Przepraszam- powiedziałam cicho.
- Za co?
- Za ten policzek i dziękuję za pomoc.
Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę- Chyba źle zaczęliśmy jestem Isa.
Uscisnal moją rękę - Nie jestem taki jak wujek, nie biorę kobiet siłą.
- Wiem.
- Owszem podrywalem cie ale szanuje twoja odmowę.
- Tak myslalam.
- Dobranoc i naprawdę jesteś śliczna musiałem ci to powiedzieć.
- Dobranoc.
Był przystojny ale miał narzeczona a ja nie szukam kłopotów.

Mroczny AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz