Odkąd pamiętam przebywałem na Ziemi. Klątwa, oraz cudzołóstwo mojego ojca skazały mnie na wieczne cierpienia. Zazdrosna o swojego męża, Hera postanowiła - jak na każdym niewinnym ze zdrady potomku Zeusa - mścić się na mojej osobie, jakby uśmiercanie mojej matki jej nie wystarczyło.
Początkowo wychowywał mnie Hermes - posłaniec bogów. Mój braciszek był dość niedoświadczony w dziedzinie wychowania dzieci, sam bowiem był bardzo młody jak na boga. Oddał mnie więc pod opiękę królowi Atamasowi i jego uroczej żonie Ino, siostrze mojej matki. Żyło mi się tam równie dobrze co na Olimpie. Miałem wspaniałych kuzynów i mnóstwo miejsc do przesiadywania. Sama Ino bardzo przypominała mi moją rodzicielke, tak bowiem sobie ją wyobrażałem. Tęczówki Ino były koloru żółtego, jej kości policzkowe były bardzo podkreślone, a włosy podobno miała identyczne co moja matka - kręcone, krótkie, koloru brązowego. Niestety spotkała ich tragedia, a niczego nieświadomego mnie już po raz drugi uratował mój boski ojciec. Dopiero po wielu dla śmiertelników latach zdałem sobie sprawę, że za tym nieszczęściem stała żona Zeusa.
Bóg wszystkich bogów, jako dobry ojciec wysłał mnie do leśnych nimf. Właśnie z nimi spędziłem całe moje dzieciństwo. Zajmowały się mną, troszczyły się i wychowały mnie. Przez ten czas naprawdę czułem się jak śmiertelnik, jak ktoś kto niedługo trafi do ciemnego miejsca zwanego Hadesem.
Oprócz Nimf, na górze Nysa żyli także Satyrowie i innie żyjątka. Dorastałem bawiąc się z nimi, śmiejąc się i brykając. Jednak jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę. Był On wysoki i chudy zarazem. Miał zakręcone różki i opaloną cerę. Jego jasne tęczówki błyszczały pod blaskiem słońca, policzki rumieniły się na zapach wilgotnej trawy, a kosmyki ciemnych włosów opadały na jego szyję. Jako młody chłopiec uznawałem go za pięknego. Był On dość nieśmiały, zazwyczaj siedział na kamieniu i rozmawiał z jedną z nimf. Jego różowe usta zawsze rozszerzały się w uśmiechu, gdy zauważał ptaka, spokojnie latającego ku niebu. Lubiłem się mu przyglądać, czasami zdawało mi się, że On też to lubi. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, zazwyczaj odwracałem wzrok. Jego wręcz szare oczy zabijały moją nieśmiertelną duszę.
Nie wiele musiałem czekać, aby zdobyć się na odwagę i do niego podejść. Wpierw opowiedziałem Ambrozji - jednej z nimf - o całej sytuacji. Ona uśmiechnęła się i tylko kiwnęła głową. Uznałem to jako oznaka zachęty, jednak teraz nie umiałbym tego odczytać. Szybko podbiegłem do tego samego drzewa, a na kamieniu pod nim siedział ten sam młody satyr. Tym razem to on spojrzał na mnie pierwszy, moje kąciki ust wykrzywiły się w niezdarnym uśmiechu i szybko do niego podszedłem.
- Dionizos jestem - wręcz krzyknąłem z podekscytowania. Chłopak uniósł brwi i odchrząknął.
- Miło mi Dionizosie. - Z jego ust wydobył się głos oddychający miodem. Brzmiał cudownie, tak idealnie. - Zwą mnie Ampelosem.
Chłopiec wstał z głazu i podał mi swoją chudą dłoń. Przez chwilę przyglądałem się niej, jakbym nie wiedział co mam zrobić. Delikatnie uścisnąłem swoją dłonią jego i kilka razy nimi potrząsnąłem. Ampelos cicho zachichotał i poprawił swoje brązowe loki.
- Czekałem aż do mnie podejdziesz. - Rzekł. - Widziałem jak na mnie spoglądasz.
Jego mowa była zaskakująco dobrana. Ja byłem raczej roztargnionym dzieckiem i często zdarzało mi się plątać słowa.
- Nie chciałem cię nachodzić. - Nerwowo podrapałem się po karku.
- Byłem naprawdę niecierpliwy.
☆☆☆
wow
Czuję się dziwnie nie pisząc czegoś o chzpb, ale to naprawdę mi odpowiada.Mam już prolog za mną, mam nadzieję, że wam się podoba. Roździały będą często, ale niestety nieregularnie.
Obiecuję też, że niedługo skończę kolejny roździał mojej ostatniej ksiązki o Bokacsek. Jestem już w połowie, ale nie potrafię się za to zabrać. Wiem także, że trudno będzie mi pisać dwie książki na raz.
Jestem pełna nadzieji, że z miłą chęcią będziecie czytać to poetyckie opowiadanie (znowu). Niektórzy nie znoszą moich poetyckich ksiązek :0
Będzie też mnóstwo gejozy, więc zapraszam :3
\\Ściskam, Echo, Julia lub jak wolicie
~613 słów
CZYTASZ
~★Pijane gwiazdy - Opowieść o bogu, który pokochał satyra★~
Romance"Ampelosie, sok z twych pachnących kiści przywraca mi oddech twej miłości", czyli miłość nie do końca nieszczęśliwa. Dionizos boi się o swojego kochanka - Ampelosa. Jest sparaliżowany strachem, lecz również zauroczeniem młodym satyrem. Bóg popada...