Ukryć swój sekret przed całym światem

1 0 0
                                    

Dom Nicholasa Valtora
(Pov:Lan Ceris)

-A może jednak ubrać ten garnitur?- zapytał Nick. -Głupi jesteś, Lara wyraźnie powiedziała byśmy się nie stroili...- odpowiedziałam. Byliśmy w jego pokoju, w jego domu, nie akademiku. Pomagałam mu przyszykować się na urodziny jego cruschi, Lary Devil. -Jaką fryzurę? Może bardziej ulizaną?- zapytał -Nick kurwa, jeżeli Lara nie pokocha cię takiego jaki jesteś, to w życiu to nie będzie prawdziwa miłość! Będziesz musiał zakładać przy niej maski, nie będziesz sobą. To będzie toksyczna miłość Nick.- odpowiedziałam, a Chłopak chwilę się zastanowił po czym powiedział -Masz rację... Pójdę tam normalnie.- a ja uśmiechnęłam się i pokiwałam głową na znak, że dobrze mu idzie. -Ale jaki kolor bluzy ubrać?...- zapytał, a ja złapałam się za głowę po czym wstałam z krzesła gamingowego, złapałam za jego ramię i powiedziałam -Nick, bądź po prostu sobą... Jeżeli Lara nie pokocha cię takim jaki jesteś, to z tego nic nie wyjdzie...- powiedziałam, po czym ten ubrał się i wyszliśmy by powoli zmierzać ku akademikowi. Gdy byliśmy na miejscu, przed jego i Lary pokojem były 3 minuty przed rozpoczęciem, jednak na samym korytarzu było słychać głośną muzykę. Sprawdziliśmy czy nie idzie żaden nauczyciel, i okazało się że teren był czysty, więc migiem weszliśmy do środka. W sporym pokoju było już wszyscy, Lara, Ashley, Arlet, Ben i Ryder. Gdy zobaczyli nas każdy się przywitał z nami, w tym też bracia Wintester, co mnie zdziwiło. O kurwa. Na tej imprezie przecież jest Ryder. Ryder który tak cholernie mi się podoba. Spojrzałam na niego, a ten śmiał się z czegoś razem z swoim bratem. Jego śmiech. Jego uśmiech. Miód dla uszu i oczu. Tak się skupiłam na Ryderze, że nie zwróciłam uwagi na to jak precyzyjnie jest to wszystko przygotowane. Wszędzie były fioletowe ledy, tak jakby ktoś podmienił zwykłą żarówkę na taką która świeci na fioletowo. Większość ozdób była w kolorze fioletowym. To ulubiony kolor solenizantki, łącznie z czarnym. Były też dwie strasznie ciekawe maszyny, które emitowały dym, który pod ledami wyglądał jak fioletowy. Na początku gadaliśmy na prze różne tematy, potem Lara zaproponowała byśmy zagrali w butelkę, każdy się zgodził więc usiedliśmy na ziemi, w kółku. Ryder przyniósł pustą butelkę, po czym powiedział dosiadając się do nas -Zasady są proste, ten na kogo wypadnie mówi czy chce pytanie czy wyzwanie, jeżeli w jednej rundzie dało się pytanie to w następnej trzeba dać wyzwanie żeby się nie powtarzało- każdy przystał na to. Kręciliśmy butelką, na początku nie było jakoś ciekawie, wyzwania były typowe, typu: wydrzyj się przez okno... I takie tam, jednak w pewnym momencie butelka wskazała mnie. W tamtym momencie kręcił nią Nicholas. -Wyzwanie.- powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się pod nosem. -Wymień wszystkie rzeczy które najbardziej lubisz w swoim cruschu- powiedział, a mnie zamurowało. Każdy z zaciekawieniem spojrzał na mnie. -A więc...- spojrzałam kątem oka na Rydera, również patrzył na mnie. Dlatego zamknęłam oczy żeby nie było widać że co jakiś czas spoglądam na niego. -Lubię w nim jego piękne, zielone oczy, uwielbiam jak ma bardziej rozczepane włosy niż ułożone, lubię styl jego ubioru. Ale najbardziej to chyba uwielbiam jego umięśnioną klatę która dodaje mu męskości.- otworzyłam oczy, spojrzałam na Rydera, jego brat tylko cicho szepnął coś mu do ucha, razem z larą zaczęli się cicho śmiać, a Ryder po prostu się uśmiechnął. By przerwać niezręczną ciszę zakręciłem butelką, wyszło na Rydera. Przejebane. Ryder uśmiechnął się i powiedział patrząc mi w oczy -Pytanie- a ja myśląc przez chwilę wpadłam na ciekawy pomysł. -Czy osoba która ci się podoba, jest w tym gronie?- zapytałam, a Ryder zaczął rozglądać się po każdym. -Hmmm... Mooże- powiedział, na co inni się oburzyli  -Ej normalnie odpowiedz!- -Tak albo nie- Chłopak zastaniwił się chwilę po czym powiedział   -Niech będzie... Tak, podoba mi się ktoś stąd.- reszta osób oszalała, to słynne uuuuu są razem! Słyszałam w tamtym momencie z 5 razy. Ale mimo wszystko graliśmy dalej, gdy butelka znowu wskazała na mnie poprosiłam o pytanie, a wtedy Ben zapytał się -Jak nazywa się twój crusch? Tylko imię, nie trzeba nazwiska haha- powiedział, a mnie zamurowało. -N...nie mogę odpowiedzieć na to pytanie- w tym momencie każdy zaczął mnie namawiać, mówiłam że odpadam z gry, ale oni naciskali. W końcu odezwał się Ryder -Jezus dobra dajcie jej spokój- a oni i tak jeszcze mocniej się oburzyli. -Jezus dobra, każdy dobrze wie że to Ryder jest twoim cruschem, a nie chcesz mówić bo dobrze wiesz że cię wyśmieje- powiedział Ben, a ja czując że zaczynam płakać po prostu wybiegłam z pokoju... Wbiegłam na korytarz, i zaraz za rogiem stała ławka na której usiadłam, i zaczęłam mocno płakać. Po chwili usłyszałam jak drzwi do pokoju się otworzyły a następnie zamknęły, lecz postanowiłam to zignorować. Nic nie widziałam przez łzy, jednak czułam że ktoś usiadł obok mnie. To Ryder. Szybko zaczęłam ocierać łzy, i próbowałam się uspokoić. -Ryder... Powinieneś mnie zostawić...- powiedziałam -Zabolało cię to, co Ben do ciebie powiedział prawda?- zapytał, a ja odpowiedziałam nadal płacząc -Może...-  chłopak spojrzał na mnie -Najebie mu- powiedział -Nie...- odpowiedziałam -Najebie mu!- powtórzył agresywniej -To twój brat!- powiedziałam -No i chuj z tym!- krzyknął, a ja spojrzałam na niego. -Lan... Jesteś dla mnie w kurwę ważna i mi na tobie zależy, nie ważne czy jest to mój brat czy nie, jeżeli cię skrzywdził to nie cofnę się przed niczym- powiedział, a mnie to uspokoiło -Najebać mu?- tym razem zapytał -Przydało by się...- uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Usłyszeliśmy otwierające się drzwi, ale nie obchodziło nas to. Teraz liczyliśmy się my. Tylko my i nikt inny. -Mi też... Na tobie zależy- powiedziałam, a on uśmiechnął się, po czym zaczął zbliżać swoją głowę do mojej. On właśnie próbuje mnie pocałować. Mój crusch próbuje mnie pocałować. Po chwili również zaczęłam zbliżać się do niego, a gdy nasz usta były na tyle blisko że prawie się dotykały, usłyszałam ten sam wkurwiający głos. -Hej chciałem sprawdzić czy... Co wy tu robicie?..-  zapytał zdziwiony Ben, Ryder wstał z ławki i staną z nim oko w oko. -Gówno cię to obchodzi, wypierdalaj- w głosie Rydera można było wyczuć wściekłość. -Że co?- zapytał Ben -Powiedziałem wypierdalaj- powtórzył Ryder -Aaa wiem o co ci chodzi, o tą całą Lan, prawda?- zapytał śmiejąc się -Od niej to się odpierdol- powiedział -Ale ona cię kocha... To takie żałosne zakochać się w którymś z nas... Lan, naprawdę chcesz żeby Ryder znowu...- Ben nie zdążył skończyć zdania, a pięść jego brata wylądowała na jego twarzy, Ben poleciał na ścianę... -Co do chu...- Ryder znowu nie dał mu dokończyć -Powiedziałem kurwa od niej się odpierdol- uniósł głos. Tym razem Ben stanął dość zdziwiony i wpatrzony w swojego brata słuchając go -Nie widzisz błędów które popełniasz, oczywiście można sobie zażartować, ale nie wiesz jak bardzo zraniłeś ją mówiąc nie prawdę- nie prawdę? Czyli by mnie nie odrzucił?... Ben zaśmiał się pod nosem. Ja już znam ten śmiech. Nim zdążyłam wstać z ławki Ben rzucił się na Rydera, obydwaj upadli na podłogę, ben leżał na Ryderze tak że ten nie mógł się ruszyć. Mało tego, miał jedną rękę wolną, i nią uderzał z całej siły Rydera po twarzy. On nie miał co zrobić. Nigdy nie widziałam Bena w takim stanie. -Ben zostaw go!- krzyknęłam -Teraz to ty wypierdalaj ty suko- powiedział Ben nie przestając go bić. Złapałam Bena za ramienia, i odepchnąłam do tyłu, Ryder był cały zakrwawiony na twarzy. Wstał z podłogi, tak samo jak i drugi. Patrzyli na siebie. -No, jeszcze nie do końca ci ten ryj wyprostowałem! Jeszcze trochę- odezwał się Ben kpiąc z swojego brata podchodząc do niego dość szybko, a Ryder zaczą się cofać. -Ben przestać proszę cię kurwa, chcesz by stało mu się coś poważnego?.- Chłopak doszedł do Rydera który nie mógł już się cofać bo za nim była ściana, zaśmiał się i odpowiedział mi na pytanie -Oczywiście że chce by coś mu się stało, ostatnio gówniarz zbyt bardzo skacze, niech się nauczy szacunku do starszych- powiedział, a gdy szykował się do dania mu kolejnej serii uderzeń, zza rogu wyszedł dyrektor naszej szkoły, Rayan Wintester, ojciec dwóch chłopaków bijących się. -Co tu się dzieje?!- mężczyzna spojrzał na całą zakrwawioną twarz Rydera, i brudną od krwi rękę Bena. -Do cholery jasnej, nie możecie choć chwile zostać sami, prawda? Jak komuś coś nie zrobicie, to do cholery sobie na wzajem coś zrobicie...- powiedział -Ben... Jesteś już pełnoletni, wiesz że gdyby Ryder zgłosił to na policję grozi ci więzienie, do 3 lat pozbawienia wolności?!- Ben patrzył na swojego ojca, lecz nie było widać by uważał siebie za winnego. Spojrzałam na Rydera, który wydawał się bardzo słaby. -Proszę pana, może pójdę, Ryderem do pielęgniarki?- zapytałam -Dobrze, idź. Dziękuję ci- odpowiedział -Chodź Ryder!- powiedziałam a on stał i lekko się chwiał, jakby nie mógł złapać równowagi. -Synu, wszystko w porządku?- zapytał Dyrektor, ale było już za późno. Ryder zemdlał. Zaczął upadać na ziemię, jednak zanim to się stał Ben zdążył go złapać. -JA PIERDOLE!- Krzyknął, i zaczął potrząsać swoim bratem żeby się ocknął. -To nic nie da do cholery! Najlepiej od razu zadzwonię po pogotowie- odpowiedział Dyrektor, odchodząc od nas na chwilę i dzwoniąc na numer alarmowy. Przez cały czas, do przyjazdu ratowników patrzyłam na przerażonego Bena, trzymającego Rydera który się nie budził. Po zabraniu Rydera przez ratowników medycznych, razem z Benem rozeszliśmy się bez słowa.  Zapukałam do gabinetu dyrektora, od razu otworzył mi drzwi i zaprosił do środka. -Jak się czujesz?- zapytał -Dobrze... Dziękuję że pan pyta. Właściwie to mam prośbę.- mężczyzna patrzył na mnie czekając aż coś powiem. -...Czy jeżeli ktoś kontaktował by się z panem w sprawie stanu Rydera, mógł by być na tyle uprzejmy, zadzwonić do mnie i powiedzieć jak się czuje?- zapytałam -Nie ma problemu- powiedział, a ja podziękowałam i gdy już złapałam za klamkę, zatrzymał mnie. -Lan- spojrzałam na niego -Ty i Ryder jesteście sobie bliscy, prawda?- zapytał. -Yyyyyh... Skąd te przeczucie?...- zapytałam, a dyrektor szkoły uśmiechnął się i powiedział -Nic nic... Możesz iść- bez zastanowienia się wyszłam. Ja i Ryder? Bliscy sobie? Bzdura, on do mnie nic nie czuje. To, że parę razy próbował mnie pocałować się nie liczy. Bo teraz liczy się jego zdrowie. Wróciłam do domu, owszem, miałam swój pokój w akademiku jednak był on stworzony głównie dla osób które mają daleko stąd dom, ja miałam dość blisko, jednak poprosiłam ciocię o to by wykupiła mi ten pokój z względu na bliższy kontakt z rówieśnikami. -Wróciłam!- gdy otworzyłam drzwi, od razu podbiegła do mnie Arlet i pytała się czy wszystko w porządku i co się stało, a ja opowiedziałam jej wszystko, a ona wraz z ciocią z zaciekawieniem i przerażeniem słuchały moich dzisiejszych przygód z Braćmi Wintester. Arlet nigdy nie pytała się o to kogo kocham kogo nie. Rozumie to że to taki temat, którego nie powinna poruszać, bo dla niektórych może być ciężki. Poszłyśmy razem do mojego pokoju, Arlet przyszła z książkami bo mieliśmy robić zadanie domowe, po zamknięciu drzwi Arlet gadała jakieś mniej ważne rzeczy, więc bez względu na konsekwencje postanowiłam jej przerwać. -Arlet...- dziewczyna popatrzyła na mnie. -Ja...- połknęłam ślinę, po czym dokończyłam -Kocham Rydera Wintestera, wiem że pewnie weźmiesz mnie za nie normalną ale tak jest, kochałam go od samego początku, gdy tylko go zobaczyłam i może on też mnie kocha. Wiem że mnie zranił, ale może się zmienił? Może nie jest już taki jak kiedyś- to wszystko wypowiedziałam tak szybko i w takiej panice, że kuzynka ledwo co nade mną nadążała, a gdy w końcu skończyłam paplać jak popieprzona, Arlet tylko się uśmiechnęła i powiedziała że domyślała się że to uczucie wraca. Następną godzinę gadaliśmy o nim. O mnie i o nim. Gdy mieliśmy się w końcu brać za matematykę, zadzwonił do mnie obcy numer. Pan dyrektor! Odebrałam i dowiedziałam się że Ryder się obudził, i już teraz mogę go odwiedzić, ale prosił bym go ostrzegła przed tym jak  go odwiedzę. Po rozmowie z jego ojcem zadzwoniłam do Rydera. Niemal od razu odebrał -Uh.. hej Ryder?- powiedziałam nie pewnie -Heja Lan, chciałaś coś?- zapytał -A no tak, chciałam zapytać jak się czujesz, i przy okazji słyszałam że w szpitalu można już cię odwiedzać i.... Czy nie miał byś nic przeciwko jakbym cię jeszcze dzisiaj odwiedziła?- zapytałam, a chłopak zaśmiał się w telefonie. -Nie, nie mam nic przeciwko, a czuję się dobrze. Rozmawiałaś już z moim tatą w takim razie, jeżeli dzwonisz żeby ostrzec mnie że przyjdziesz...- powiedział -Tak, rozmawiałam z nim, wiesz co? Może już pójdę do ciebie, do szpitala nie mam daleko dlatego po gawędzimy sobie jak już się spotkamy- uśmiechnęłam się -No dobrze, to do zobaczenia!- chłopak rozłączył się. -O MÓJ BOŻE RANDECZKAAA- Krzyknęła Arlet. -Żadna randeczka okej?! To tylko przyjaciel... Nic do mnie nie czuje.- powiedziałam -... Parę razy próbował cię pocałować, mówił ci słodkie rzeczy, POBIŁ SIĘ Z SWOIM WŁASNYM BRATEM ŻEBY CIĘ OBRONIĆ, I TRAFIŁ PRZEZ TO DO SZPITALA.... Mam wymieniać dalej?- Zapytała. -A wiesz co? Ja po prostu jakby nigdy nic tam pójdę.- zaczęłam iść w stronę drzwi -To nie jest żadna randeczka... Ryder to tylko przyjaciel. Nigdy w życiu nie będziemy razem, j muszę się z tym pogodzić.- złapałam z klamkę od drzwi, i wyszłam do salonu. -Lan, gdzie idziesz? Za niedługo będzie ciemno- powiedziałam moja mama -Yyyy.. ja?- nie wiedziałam co powiedzieć -Idzie na randkę!- wychyliła się zza drzwi Arlet -A ZAMKNIJ SIĘ!!- Krzyknęłam -Lan! Jak ty się zachowujesz!- uniosła głos moja mama. -Ja przeprasza... Wrócę przed zmrokiem! Nie bójcie się!- wybiegłam z domu. By dojść do szpitala, trzeba było wyjść z mojej dzielnicy, następnie przejść obok super marketu, iść w stronę opuszczonej fabryki, i obok niej skręcić w prawo i jest się w szpitalu. Podeszłam do pani za ladą, i powiedziałam że jestem jego  dziewczyną, pomimo że nie byłam, ale musiałam tak powiedzieć bo inaczej by mnie nie wpuścili. Dowiedziałam się gdzie leży. Weszłam do sali, w której był tylko Ryder. Żadnych pielęgniarek, drugi łóżko było puste. -Hej! Lan!- ucieszył się na mój widok. -Hej Ryder! Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Wszystko w porządku?- zaczęłam zadawać mu pytania -Jeżeli chodzi o to jak się czuję to bywało lepiej, w sumie to chyba niczego nie potrzebuje oprócz twojego towarzystwa a raczej tak, wszystko jest w porządku- podeszłam do jego łóżka, i usiadłam na krześle obok niego, on z pozycji leżącej usiadł na swoim łóżku, nagle zza łóżka wyciągnął bukiet kwiatów... Moje ulubione. Biało-różowe tulipany... Ten bukiet był tak duży... -To dla ciebie...- Powiedział nie pewnie Ryder -O Jezu Ryder, dziękuję ci!- przytuliłam go w ramach podziękowania, a on odwzajemnił uścisk -Podobno w szpitalach chujowe jedzenie mają, to prawda?- zapytałam odrywając się od niego -Prawda, jest obrzydliwe...- odpowiedział -No tak... Ty to pewnie byś poszedł do luksusowej restauracji... Na jakieś sushi czy coś w tym stylu... Bo w końcu bogaty Chłopak z jebanego białego domu...- powiedziałam, po czym złapałam się za język -Naprawdę tak mnie spostrzeżesz?- zapytał śmiejąc się -No może trochę...- po czym razem zaczęliśmy się śmiać. -Jakbym szedł do takiej restauracji, to pewnie zabrał bym tam jakąś dziewczynę. Piękną. Młodą. Mądrą. Żeby mi zazdrościli- zaśmiał się -Na przykład?- zapytałam zaciekawiona -Na przykład ktoś taki jak ty, Lan- odpowiedział łapiąc mnie za rękę. Nie potrzebowałam lusterka, by wiedzieć że wyglądam jak jebany burak. Poraz kolejny. Bałam się spojrzeć mu w oczy, ale mimo wszystko to zrobiłam. Zaczęłam się topić w jego pięknych, zielonych oczach. -Też to zauważyłaś, że za każdym razem gdy próbujemy się pocałować, ktoś nam przeszkadza?- zapytał chłopak łapiący kontakt wzrokowy, i uśmiechający się do mnie. -Tak... Ale może teraz będzie inaczej?- zapytałam, a on mocniej się uśmiechnął. Trzeba przetestować..- powiedział, a ja usiadłam obok niego, ale na łóżku zamiast na krześle obok. Ryder przysunął się bardzo blisko mnie, jedną ręką objął w talii, a drugą złapał za tył głowy, i powoli zaczął zbliżać nasze głowy do siebie. Nim zdążyliśmy się pocałować, do pokoju ktoś wszedł, a my poraz kolejny odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni... To był Ben. -Nie chce z tobą gadać, spadaj bo wezwę ochronę- powiedział Ryder -Na własnego brata nakablujesz kurwa?!- uniósł głos, a Ryder siedział już cicho. Bał się go? Muszę wziąźć sprawy w swoje ręce. -Wypierdalaj- powiedziałam wstając, i stając oko w oko z tym debilem. -Że co proszę?- Zapytał -Powiedziałam wypierdalaj. Przeliterować ci?... Czy widzisz żeby Ryder miał chęć rozmowy z tobą? Bo według mnie właśnie próbował cię wygonić.- powiedziałam -To mój brat, mam prawo z nim poro..- przerwałam mu -Masz takie prawo tylko wtedy gdy on się na to zgodzi, a mam ci przypomnieć przez kogo tu trafił?... Więc żeby nie było że nie ostrzegałam, jeżeli w tym momencie nie opuścisz tego pokoju, uwierz że masz przejebane.- chłopak zaczął się śmiać, i zanim zdążył coś powiedzieć moja pięść wylądowała na jego szczęce. Patrzył na mnie. -To za to że nie chcesz wyjść.- poraz kolejny nie zdążył nic powiedzieć, a uderzyłam go również z pięści, ale z drugiej strony. -A to za Rydera.- powiedziałam, a następnie uderzyłam go z liścia w policzek. -A to za to jakim dupkiem jesteś- zaczęłam go popychać w stronę drzwi, a on zaczął się cofać. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak złapał za klamkę i w mgnieniu oka wyszedł z sali. Zaśmiałam się cicho, a Ryder za mną parsknął śmiechem. -Jak ty to zrobiłaś? W życiu nie dał bym rady się mu postawić!- powiedział przez śmiech. Gadaliśmy sobie naprawdę długo, zadzwoniłam do mamy i pozwoliła mi zostać na noc. Zasnęłam trzymając go za rękę. To było takie słodkie. Gdy się obudziłam, spałam z nim na jednym łóżku, pomimo że zasnęłam na krześle obok... Nie byłam lunatyczką, a w nocy się nie budziłam. Ryder miał by na tyle siły by mnie przenieść? Nie wiem. Ale gdy otworzyłam oczy, ujrzałam Rydera leżącego obok mnie który mnie trzymał dłoń pod moją głową. Od garnęłam jego włosy z oczu, a on je otworzył. Niemal od razu zabrałam rękę, na co on się uśmiechnął, po czym się zdziwił -Spaliśmy razem?- zapytał -Tak, ale przysięgam że ja się obok ciebie nie położyłam. Ktoś mnie musiał przenieść.- powiedziałam -To co, śledztwo?- uśmiechnął się do mnie leżąc i patrząc mi w oczy. -Śledztwo.- potwierdziłam.

Ciąg dalszy nastąpi bo
za długie to już jest XDD

Control us with magicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz