rozdział 5

154 11 13
                                    

Pov. Rosja.

Przez kolejne dni było tylko gorzej. Białoruś była coraz bardziej przygnębiona i smutna. Nie dawała po sobie tego poznać ale jako jej brat ja to widziałem. Nie raz miała podkrążone oczy od braku snu, a czasem dało się usłyszeć płacz z jej pokoju. Ukraina nie cały czas nie wraca do domu, przez co ojciec się tylko martwi. Kazachstan zaś jako najstarszy z rodzeństwa ma nas pomału w dupie. Wychodzi z domu na całe dnie i wraca albo najebany albo z Mongolią na rękach, a wtedy nikt w nocy nie śpi.  Nie raz opowiada o swoich planach z chłopakiem i jak im życie mija. Mnie, Białoruś i Ukrainę ma gdzieś. Ame... cóż.. . Cały czas jest z nim źle. Marudzi cały czas że go wszystko boli. Nic a nic mu się nie poprawia. Przez jego stan zdrowotny nie pamiętam kiedy ostatnio spałem. Co noc zamiast spać czuwam nad chłopakiem. To trochę wykańcza.. . To wszystko z resztą.. .
Tego wieczoru Kiedy Ale już spał poszedłem do siostry.

- Rusia - zagadałem siostrę.
- hm? - mruknęła.
- poszła byś na chwilę do Ame? - zapytałem. - chciałem pójść na spacer
- jasne

Wstała i poszła do mojego pokoju w którym spał Ame. Ubrałem bluzę z kapturem i wyszedłem. Założyłem kaptur na głowę a z kieszeni wjąłem paczkę szlugów. Wyciągnąłem jednego i zapaliłem. Szedłem głęboko w las. Po czasie wędrówki zatrzymałem się i usiadłem pod grubym pniem dębu. Wypuściłem dym od papierosa z ust i patrzyłem na cały las. Na drzewach widniały kolorowe jesienne liście, z których te bardziej wysuszone spadały powoli na ziemię. Włożyłem rękę do kieszeni kiedy poczułem w niej żyletke. Wyjąłem ją i wpatrywałem się w nią przez chwilę. Zgasiłem peta i podwinąłem rękawy bluzy. Odwinąłem bandarze ukazując głębokie jeszcze nie zagojone rany. W pierwszej chwili przyłożyłem żyletkę do żył ale... co z Białorusią?.. kto się zajmie moją siostrzyczką?.. I Ame.. nie mogę ich zostawić w takim stanie... I jednego i drugiego.. zabrałem żyletke od żył i położyłem na górnej części ręki. Tam zacząłem mocno przecinąć sobie skórę. Wiem że to może wydawać się głupie... ale nie daje rady... Te wszystkie problemy... moje i rodzeństwa... strasznie przytłaczają.. . Krew z moich rąk kapała na wysuszone liście na ziemi. Patrzyłem chwilę na rany. Szkarłatna krew oplatała moje ręce. Oparłem plecy o drzewo. Wyjąłem z kieszeni telefon. Założyłem słuchawki w których grała Katyusha. Włączyłem telefon i zobaczyłem wiadomość od siostry.

***

Ruśka:
Kiedy wracasz?

Ja:
Nie wiem, a co?

Ruśka:
Ame źle się czuje, marudzi na siniaki i rany

Ja:
Dobra, zaraz będę

Ruśka:
Dzięki

***

Ehh no tak.. . Wypadałoby wracać. Schowałem żyletkę do kieszeni, a rany owinąłem bandarzem. Wyszedłem z lasu. Idąc tak chodnikiem usłyszałem damski i męski śmiech. Chciałem nie zwracać uwagi ale kiedy w oddali zobaczyłem Fińską czapkę zamarłem. Z Finlandią nie lubię się on zawsze. Od małego sie biliśmy i nie lubiliśmy. Chłopak jest niższy ode mnie ale masywniejszy. Kiedy dwie postacie się jeszcze przybliżyły chłopak się zatrzymał.

- Esti poczekaj na mnie, dobrze? - spytał dziewczynę.
- jasne kotku - odpowiedziała Estonia.

Chłopak podszedł do mnie. Zrobił groźną minę i napluł mi na buty.

- teraz jesteś bez Chin - stwierdził niższy. - nadal jesteś taki odważny?
- Nie mam nastroju do bujek - powiedziałem, bolały mnie ręce od ran i cały byłem słaby.
- haha - zaśmiał się lekceważąco - za późno.

Chłopak powalił mnie na ziemię po czym trzymał mnie tak żebym nie mógł się wyrwać. Próbując się wydostać ból w rękach tylko bardziej mnie osłabiał. Fin położył ręce na moich piersiach po czym mocno je przycisnął łamiąc mi rzebra.

- AGH! - krzyknąłem.

Dupek nie szczędził mi siniaków. Podnosił mnie i rzucał mną o ziemię, albo kopał w wszystkie możliwe miejsca. W końcu złapał mnie za rękę i ją złamał.

- AAGH! - mój krzyk zagłuszył dźwięk łamanej kości.

Z bólu byłem ledwo przytomny. Wtedy podeszła Estonia i złapała Finlandię za ramię.

- skarbie... - zagadnęła go.
- Tak Esti? - zapytał Fin.
- zimno mi, możemy wracać do domu?..
- jasne ślicznotko - odpowiedział jej chłopak.

Wstał i napluł mi na twarz.

- do widzenia gnojku - powiedział mi.

Kopnął mnie w twarz łamiąc mi nos i odszedł razem z Estonią.
Krew z nosa spływała mi do ust. Ból złamanych kości stawał się coraz mocniejszy. Złamane rzebra utrudniały mi wstanie, a karzda próba kończyła się krzykiem z bólu. Zamknąłem oczy. W duchu mówiłem sobie: przepraszam Za wszelkie grzechy, wybacz mi Boże i zbaw moją duszę. Odmawiałem sobie po cichu pierwszą lepszą zdrowaśkę. Zamknąłem oczy czekając na śmierć. Wtedy film mi się urwał.

~Co do mnie czujesz?~ -rusameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz