10. Lena

1.8K 186 107
                                    

Kochani - rozdziała bonus od KamilaKarmel 😉
Fajnej soboty, jadę się lenić 😁

☆*: .。. o(≧▽≦)o .。.:*☆

Po daniu mężowi ostatniej szansy, nie rozpakowałam walizek. Nigdy nasze relacje nie stanęły na takim ostrzu, abym trzymała spakowane rzeczy, jakbym pokazywała mu tym, że w każdej chwili odejdę.

Tak, powtórzę, dałam mu szansę, ale tylko słownie. W duszy, sercu i własnej głowie, odeszłam od niego w momencie, kiedy po raz pierwszy poczułam usta Michała na swoich wargach. To była zdrada i nie chodzi mi absolutnie o aspekt fizyczny.

Od dnia, kiedy pozwoliłam dotknąć się innemu mężczyźnie i zaakceptowałam dotyk obcego faceta, zaszła we mnie zmiana, jakiej żadna szansa dawana mężowi, nie mogła cofnąć.

Nie potrafiłam znieść, kiedy mnie dotykał!

Czułam nieprzyjemne dreszcze, kiedy Karol kładł dłonie na moich biodrach i całował w policzek na przywitanie. Na szczęście mąż, po zauważeniu reakcji, zaniechał praktyki witania się po pracy i więcej tego nie robił. Nie przepraszałam go za to, jak reaguje moje ciało. W głębi duszy, winiłam męża za wszystko i karałam za to, do czego doszło.

Przestało mi przeszkadzać, że zaraz po pracy, spędzał w moim towarzystwie raptem dwie godziny, po czym tłumaczył, że dostał ciężką sprawę i musi wrócić do biura. Było mi to totalnie obojętne. Tak naprawdę, czekałam na jego jakąkolwiek pomyłkę, byle tylko uzyskać w pełni dowody, które pozwoliłyby mi odejść.

Głupie? Nie. Niezbędne.

Dochodziła północ, a Karol wciąż był poza domem. Jak zwykle, stałam w oknie przy zgaszonym świetle i patrzyłam na przejeżdżające auta przez ulicę z nadzieją, że właśnie teraz, otworzy się brama wjazdowa, a ja zostanę oślepiona światłem reflektorów.

Kolejne auto i pudło.

Wzięłam do ręki telefon i wybrałam kontakt do męża. Pięć sygnałów, po czym trzy szybkie i połączenie odrzucone? Fuknęłam ze złością i chociaż wiedziałam, że zdradzę tym siebie, w ustawieniach Google, poleciłam „Znajdź moje urządzenie".

Długo nie musiałam czekać, jak informacja pojawiła się, od której zaczęłam łapać spazmatyczne oddechy. Chmielna, Warszawa, Hostel Sarnatov. Niezbity dowód...ale na co? Przed sądem? Na to że grał? A udowodnię mu to?

Minęło zaledwie pięć sekund, kiedy komórka się rozdzwoniła. Odebrałam i ustawiłam funkcję nagrywania. Robiłam tak za każdym razem od „dnia szansy".

– Co ty odpierdalasz, Lenka? – wysyczał mąż przyciszonym głosem.

– Przeszkadzam? – spytałam z jadem. – Nawet nie tłumacz, wiem już gdzie jesteś.

– Jestem u Olega Sarnatov – wyszeptał.

Zaskoczył mnie nieco, że sam się przyznał, chociaż wewnętrznie czułam, że to przez powiadomienie z aplikacji Google, jego odpowiedź była tak szczera. Liczyłam na to, że zacznie się wykręcać, a ja go oskarżę o powrót do nałogu, mając w ten sposób kolejny, niezbity dowód.

– Siedzimy i ustalamy warunki przekazania kamienicy. Jak na razie, staram się wywalczyć jak najkorzystniejsze warunki dla mieszkańców nieruchomości, żeby ten człowiek nie wywindował im cen czynszu! – syczał z przyganą.

– Rozumiem – odparłam ze skruchą, co w rzeczywistości było smutkiem. Liczyłam na te cholerne dowody.

– Kochanie – wyszeptał z bólem. – Jeszcze tylko dwa tygodnie, przysięgam. Dwa tygodnie i uwolnię się od tego człowieka.

PREZENT (zostanie wydany)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz