01. 𝙉𝙞𝙚 𝙢𝙖𝙘𝙞𝙚 𝙡𝙚𝙥𝙨𝙯𝙮𝙘𝙝 𝙧𝙯𝙚𝙘𝙯𝙮 𝙙𝙤 𝙧𝙤𝙗𝙤𝙩𝙮?

14 1 1
                                    

— Dlaczego ty tak właściwie ciągle się tam pojawiasz? — spytała Dalia kiedy żwawo kierowałyśmy się na szkolne boisko gdzie za kilka minut miał rozpocząć się trening.

— Lubię to robić, sprawianie że dni tych dzieci są o wiele lepsze dzięki mnie jest miłe. — powiedziałam zgodnie z prawda przypominając sobie twarz pięcioletniej Sue której wczoraj popołudniu czytałam książkę.

— Jasne, przyznaj się że tylko zależy ci na dodatkowych punktach do stypendium. — powiedziała przewracając oczami na moją wypowiedź.

— To też fakt, w końcu zaczęłam chodzić do tego hospicjum dla stypendium, ale dzieciaki dość szybko stały się dla mnie ważne. — przyznałam zgadzając się z mulatką.

Praktyki w Hospicjum 'Mały Książę' zaczęłam tak naprawdę trzy lata temu aby dobić dodatkowe punkty na stypendium które miałam otrzymać od szkoły za wyśmienite oceny, branie udziału w aktywnościach pozaszkolnych oraz bycie cheerleaderką w szkolnej drużynie.

Szybko jednak dzieci stały się dla mnie bardzo ważne i tak się stało że praktycznie codziennie przychodziłam do nich po zajęciach. Można powiedzieć że przesiadywanie w hospicjum to było moje drugie hobby, pierwszym byļy treningi.

— Dalia! Polly! W ostatniej sekundzie! — zawołała Allison widząc jak kroczymy w jej kierunku, wszystkie dziewczyny z drużyny stały wokół niej. Moją uwagę zwróciło pogwizdywanie dobiegające ze szkolnych trybun, dlatego szybko przeniosłam tam wzrok.

Cała szkolna drużyna rugby zajmowała tam miejsce.

— Co oni tu robią? — spytała Dalia mrużąc gniewnie oczy.

— Nie gniewaj się tak promyczku bo ci żyłka pęknie! — zawołał Nicholas na co chłopcy wybuchli śmiechem, widziałam jak mulatka zacisnęła pięści i zaczęła kierować się w jego kierunku. Szybko złapałam ją za dłoń.

— Niestety chłopcy mieli mieć dzisiaj trening ale trener Jenkin's w ostatniej chwili poinformował że się spóźni a nie dałyśmy rady ich wygonić. — powiedziała różowo-włosa dziewczyna.

— Nelson, nie macie lepszych rzeczy do roboty? — zawołała Dalia kierując swoje słowa w stronę kapitana drużyny.

— Oczywiście że mamy, ale mając wybór między męczącym treningiem na którym spocimy się jak świnie a oglądaniem jak nasze dziewczynki kręcą swoimi zgrabnymi dupciami to chyba wybór jest oczywisty. — powiedział wyszczerzając zęby w wielkim uśmiechu.

— Jesteś obrzydliwy. — skomentowałam wykrzywiając usta w grymasie. Nicholas jedynie puścił oczko po czym przybił piątkę z jakimś kolegą.

— Nieważne, musimy ich zignorować - siłą ich nie wypędzimy. — powiedziała Dalia zajmując miejsce na środku. — Przećwiczymy czwartą oraz piątą choreografię a potem doszlifujemy doping jasne? — spytała na co każda z nas kiwnęła głową. — A więc, pięć, sześć, siedem i...

Trening mijał nam naprawdę w porządku nie licząc prowokujących komentarzy kilku chłopaków, kiedy wybiła szesnasta mój zegarek zaczął dzwonić.

— Dalia... — zaczęłam podchodząc do niej po czym wskazałam na godzinę.

— Jasne leć, i tak będziemy za niedługo kończyć, przyjdź do mnie w weekend a pokażę ci co zrobiłyśmy. — powiedziała. Szeroko się uśmiechnęłam po czym mocno przytuliłam dziewczynę.

— Jesteś cudowna, dziękuję Ci. — zawołałam biegnąc do swojej torby która niestety znajdowała się obok chłopaków którzy w trakcie treningu postanowili usiąść niżej aby 'mieć lepsze widoki'

— No, no blondyneczko, już nas opuszczasz? — spytał Zack - kolejny członek ich drużyny.

— Nie twoja sprawa. — powiedziałam łapiąc za rączkę od torby. W tym samym momencie dłoń chłopaka znalazła się na moim nadgarstku. — Puść mnie. — dodałam próbując wyrwać się z jego uścisku.

— Nie nauczyli cię w domu że mężczyznom należy się szacunek? — spytał podnosząc się z miejsca, chłopak był jakieś dwadzieścia centymetrów ode mnie wyższy przez co musiałam zadrzeć głowę do góry.

— Ciebie też nie nauczyli że nie narusza się czyjeś przestrzeni osobistej bez zgody tej drugiej osoby? — spytałam dalej próbując się wyrwać. Chłopak zaśmiał się co również uczyniło kilku jego kolegów.

— Wy kobiety jesteście takie dziecinne. Szacunek należy się wyłącznie nam, facetom. A wy jesteście od dawania nam dupy kiedy tego chcemy i zajmowania się domem. — powiedział mocniej ściskając moją dłoń. Czułam jak krew zatrzymuje się w miejscu.

— Puść mnie do cholery, to boli. — powiedziałam mocniej się szarpiąc.

— Co ty do cholery wyprawiasz Aldon? — męski głos rozszedł się zza pleców chłopaka. Przed nami stanął trener Jenkins.

— Trenerze? Co Pan tu robi? — spytał chłopak momentalnie blednąć.

— Po pierwsze puść ją do cholery. — nakazał co mulat od razu uczynił. — Po drugie, porozmawiamy sobie w gabinecie o twoich słowach i przekonaniach w stosunku do kobiet. A po trzecie - wszyscy zjeżdżać stąd-cheerleaderki mają trening więc jakim prawem wy tu siedzicie?! — zawołał na co każdy rozbiegł się w swoim kierunku. — Ty do mojego gabinetu, i jak jeszcze raz zobaczę że zaczepiasz Pannę Hamilton to zostaniesz zawieszony jasne?

— Tak jest trenerze. — mruknął odchodząc w kierunku szkoły.

— Wszystko w porządku Polly? Nie zrobił ci krzywdy? Zack jest czasem zbyt natarczywy oraz agresywny ale to sprawia że jest lepszy na boisku. Porozmawiam z nim o jego zachowaniu. — powiedział stanowczo mężczyzna.

— Nic mi nie jest trenerze, bardzo przepraszam ale się spieszę. — powiedziałam spoglądając niecierpliwie na zegarek.

— Rozumiem, nie zatrzymuje cię, gdyby jednak Zack znowu cię zaczepiał to przyjdź z tym do mnie.

— Oczywiście, bardzo dziękuję! — zawołałam biegnąc w kierunku szkolnego parkingu na którym stał mój samochód.

Kierunek - hospicjum.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kłamstwo ma milion słów | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz