2

389 32 49
                                    

Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć przy tobie

×

- Pójdziesz ze mną na randkę?

- Huh?!

Konopskyy zalał się czerwienią, której Wardęga nigdy nie widział. Przez jakiś czas siedział jak zahipnotyzowany, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie powiedział.
Mikołaj był zbyt zszokowany, aby odpowiedzieć. Zamiast tego, uśmiechnął się przyjaznie, po czym pochylił się ku brunetowi.

Zanim Wardęga zdążył cokolwiek powiedzieć, Konopskyy wziął jego dłoń w swoją i delikatnie ścisnął.

Nagle, ich oczy spotkały się, a Wardęga czuł piórolotnie lekki oddech chłopaka na swojej twarzy i zapach jego perfum, który przypominał truskawkowe. Konopskyy nadal nie mógł zrozumieć, co się własnie stało, nie spodziewał się czegoś takiego z ust Wardęgi.

Oczy Wardęgi rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy Konopski nagle go pocałował, ale wkrótce roztopiły się w pocałunku, gdy zdał sobie sprawę, co się dzieje. Ciepło warg Konopskiego i uczucie bycia tak blisko, było uczuciem, którego nigdy wcześniej nie doświadczył. Zamknął oczy i pozwolił sobie zatracić się w tej chwili, czując trzepot motyli w brzuchu. Ogarnął go przypływ emocji, które tłumił tak długo. Wardęga odwzajemnił pocałunek z całą pasją i miłością, jaką przez cały czas żywił do Mikołaja, po czym oboje nadal trzymali się w intymnej bliskości.

Potem, gdy w końcu się od siebie odsunęli, spojrzeli na siebie, ich twarze były zarumienione, a usta czerwone i mokre od pocałunku. Serce Wardęgi biło jak szalone i czuł się, jakby śnił. Tak długo czekał, żeby powiedzieć Konopskiemu, co czuje, a teraz wylał wszystkie swoje emocje na raz. Wciąż nie mógł się otrząsnąć po pocałunku i zastanawiał się, co będzie dalej. Mikołaj uśmiechnął się do niego ciepło, a jego oczy lśniły uczuciem. Następny krok był niepewny, ale oboje wiedzieli, że chcą być razem.

-Mikołaju… to było… nieoczekiwane.

Szepnął cicho. Konopski tylko się uśmiechnął i pochylił się bliżej.

-Dla mnie też było to nieoczekiwane, ale cieszę się, że tak się stało. Od dawna czułem do ciebie to samo, ale bałem się to powiedzieć.

Spojrzał na Sylwestra z miłością.

-Czy czujesz to samo?

Wardęga skinął głową, a jego serce biło z podniecenia. 

-Tak. Żywiłem do ciebie więcej uczuć, niż myślałem, że to możliwe.

Konopski uśmiechnął się jeszcze promiennie i powiedział

-Więc myślę, że nadszedł czas, abyśmy zaczęli urzeczywistniać te uczucia. Znam urokliwe miejsce w ogrodzie tuż za budynkiem, gdzie możemy być sami. Co powiesz na to?

Wardęga pokiwał głową z zapałem, a jego serce biło z oczekiwania. 

-Myślę, że to idealny pomysł.

Mikołaj wziął go za rękę i przeprowadził przez wyjście z kawiarni i pare zewnętrznych ścieżek do tajemniczego, ukrytego ogrodu.
Pośród bujnej flory i liści, ukryci przed resztą świata, w końcu spędzili swój pierwszy wspólny czas.

Kiedy w końcu doszli na wspomniane wcześniej miejsce, Konopski leżał w ramionach Wardęgi, a oboje byli zajęci rozmową o swoich uczuciach. Sylwester wciąż był w stanie błogości, czując przypływ szczęścia i wdzięczności za to, co się właśnie wydarzyło. Niestety, ich spokój zakłóciła czyjaś obecność.

Powietrze wypełnił głośny, brutalny głos, pełen nienawiści i obrzydzenia. Był to głos ich kolegi z roku, Stuarta, zdeklarowanego chuja i homofoba, który gardził każdym, kto mu się nie spodobał. Stał przy wejściu do ich tajemniczego ogrodu i spoglądał na nich z nieukrywaną pogardą.

-Co do kurwy się tu wyprawia?!

Stuu spojrzał na nich gniewnie, a jego głos ociekał złośliwością i obrzydzeniem. 

-Dwóch facetów leży razem i się obściskuje?! Co jest z wami? To obrzydliwe!

Wardęga mógł poczuć, jak Konopski napina się obok niego, a na jego twarzy widać złość i strach. Trzymali się mocno, próbując zachować ostatnie resztki prywatności i romantyczności, którą dzielili, zanim została przerwana przez wtargnięcie Stuarta.

Wardęga był gotowy zaatakować Stuarta od razu, ale Konopski go powstrzymał. Zamiast tego zwrócił się do Stuu zimnym spojrzeniem.

-To, co teraz robimy, to nie twoja sprawa. To, co właśnie zrobiłeś jest odrażające. Odrażający są ludzie tacy jak ty, którzy atakują ludzi bez żadnego, jebanego powodu. A teraz albo zostaw nas w spokoju, albo policja się dowie, co robiłeś z tą czternastką, co chwaliłeś się ostatnio połowie naszego rocznika.

Stuart patrzył na nich przez kilka sekund ze złością widoczną w jego oczach.

-Gówno!

Powiedział głośno i splunął w bok.

-Nic nie zrobiłem! Gówno!

Dodał głośno gdy wychodził.

Konopski westchnął z ulgą i mocno przytulił Wardęge, śmiejąc się z reakcji Stuu.

theatrum memorias • Konopskyy × Wardęga AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz