Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć przy tobie×
- Pójdziesz ze mną na randkę?
- Huh?!
Konopskyy zalał się czerwienią, której Wardęga nigdy nie widział. Przez jakiś czas siedział jak zahipnotyzowany, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie powiedział.
Mikołaj był zbyt zszokowany, aby odpowiedzieć. Zamiast tego, uśmiechnął się przyjaznie, po czym pochylił się ku brunetowi.Zanim Wardęga zdążył cokolwiek powiedzieć, Konopskyy wziął jego dłoń w swoją i delikatnie ścisnął.
Nagle, ich oczy spotkały się, a Wardęga czuł piórolotnie lekki oddech chłopaka na swojej twarzy i zapach jego perfum, który przypominał truskawkowe. Konopskyy nadal nie mógł zrozumieć, co się własnie stało, nie spodziewał się czegoś takiego z ust Wardęgi.
Oczy Wardęgi rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy Konopski nagle go pocałował, ale wkrótce roztopiły się w pocałunku, gdy zdał sobie sprawę, co się dzieje. Ciepło warg Konopskiego i uczucie bycia tak blisko, było uczuciem, którego nigdy wcześniej nie doświadczył. Zamknął oczy i pozwolił sobie zatracić się w tej chwili, czując trzepot motyli w brzuchu. Ogarnął go przypływ emocji, które tłumił tak długo. Wardęga odwzajemnił pocałunek z całą pasją i miłością, jaką przez cały czas żywił do Mikołaja, po czym oboje nadal trzymali się w intymnej bliskości.
Potem, gdy w końcu się od siebie odsunęli, spojrzeli na siebie, ich twarze były zarumienione, a usta czerwone i mokre od pocałunku. Serce Wardęgi biło jak szalone i czuł się, jakby śnił. Tak długo czekał, żeby powiedzieć Konopskiemu, co czuje, a teraz wylał wszystkie swoje emocje na raz. Wciąż nie mógł się otrząsnąć po pocałunku i zastanawiał się, co będzie dalej. Mikołaj uśmiechnął się do niego ciepło, a jego oczy lśniły uczuciem. Następny krok był niepewny, ale oboje wiedzieli, że chcą być razem.
-Mikołaju… to było… nieoczekiwane.
Szepnął cicho. Konopski tylko się uśmiechnął i pochylił się bliżej.
-Dla mnie też było to nieoczekiwane, ale cieszę się, że tak się stało. Od dawna czułem do ciebie to samo, ale bałem się to powiedzieć.
Spojrzał na Sylwestra z miłością.
-Czy czujesz to samo?
Wardęga skinął głową, a jego serce biło z podniecenia.
-Tak. Żywiłem do ciebie więcej uczuć, niż myślałem, że to możliwe.
Konopski uśmiechnął się jeszcze promiennie i powiedział
-Więc myślę, że nadszedł czas, abyśmy zaczęli urzeczywistniać te uczucia. Znam urokliwe miejsce w ogrodzie tuż za budynkiem, gdzie możemy być sami. Co powiesz na to?
Wardęga pokiwał głową z zapałem, a jego serce biło z oczekiwania.
-Myślę, że to idealny pomysł.
Mikołaj wziął go za rękę i przeprowadził przez wyjście z kawiarni i pare zewnętrznych ścieżek do tajemniczego, ukrytego ogrodu.
Pośród bujnej flory i liści, ukryci przed resztą świata, w końcu spędzili swój pierwszy wspólny czas.Kiedy w końcu doszli na wspomniane wcześniej miejsce, Konopski leżał w ramionach Wardęgi, a oboje byli zajęci rozmową o swoich uczuciach. Sylwester wciąż był w stanie błogości, czując przypływ szczęścia i wdzięczności za to, co się właśnie wydarzyło. Niestety, ich spokój zakłóciła czyjaś obecność.
Powietrze wypełnił głośny, brutalny głos, pełen nienawiści i obrzydzenia. Był to głos ich kolegi z roku, Stuarta, zdeklarowanego chuja i homofoba, który gardził każdym, kto mu się nie spodobał. Stał przy wejściu do ich tajemniczego ogrodu i spoglądał na nich z nieukrywaną pogardą.
-Co do kurwy się tu wyprawia?!
Stuu spojrzał na nich gniewnie, a jego głos ociekał złośliwością i obrzydzeniem.
-Dwóch facetów leży razem i się obściskuje?! Co jest z wami? To obrzydliwe!
Wardęga mógł poczuć, jak Konopski napina się obok niego, a na jego twarzy widać złość i strach. Trzymali się mocno, próbując zachować ostatnie resztki prywatności i romantyczności, którą dzielili, zanim została przerwana przez wtargnięcie Stuarta.
Wardęga był gotowy zaatakować Stuarta od razu, ale Konopski go powstrzymał. Zamiast tego zwrócił się do Stuu zimnym spojrzeniem.
-To, co teraz robimy, to nie twoja sprawa. To, co właśnie zrobiłeś jest odrażające. Odrażający są ludzie tacy jak ty, którzy atakują ludzi bez żadnego, jebanego powodu. A teraz albo zostaw nas w spokoju, albo policja się dowie, co robiłeś z tą czternastką, co chwaliłeś się ostatnio połowie naszego rocznika.
Stuart patrzył na nich przez kilka sekund ze złością widoczną w jego oczach.
-Gówno!
Powiedział głośno i splunął w bok.
-Nic nie zrobiłem! Gówno!
Dodał głośno gdy wychodził.
Konopski westchnął z ulgą i mocno przytulił Wardęge, śmiejąc się z reakcji Stuu.
CZYTASZ
theatrum memorias • Konopskyy × Wardęga AU
Fanfiction⋆︎Wardęga znał Konopskiego już od ponad roku. Po raz pierwszy zobaczył go na wykładzie z historii teatru. Jakimś dziwnym trafem, ten dzień zapisał się w jego pamięci aż zbyt dobrze. Dokładnie pamiętał jak wszedł do ślicznej, zabytkowej sali wykłado...