Z racji, że końcówka tamtego rozdziału nie była pisana w pełni powagi, dla niezadowolonych dedykuję początek tego rozdziału, będący zmienioną, już w pełni poważną wersją.
Dla Ciebie
Zrywam polne kwiaty
Szukam tych najrzadszych
Naprawdę na dużo mnie stać×
Mikołaj wziął go za rękę i przeprowadził przez wyjście z kawiarni i pare zewnętrznych ścieżek do tajemniczego, ukrytego ogrodu.
Pośród bujnej flory i liści, ukryci przed resztą świata, w końcu spędzili swój pierwszy wspólny czas.Przy wejściu do ogrodu Mikołaj przyciągnął go bliżej i jeszcze raz pocałował. Sposób, w jaki trzymał Wardęgę, był pełen namiętności i zaborczości, ale jednocześnie sprawiał, że czuł się bezpiecznie.
Stali razem, w milczeniu podziwiając piękno, które ich otaczało. Jedynymi dwoma dźwiękami dochodzącymi z ich obecności przez jakiś czas był szelest liści tańczących na popołudniowym wietrze i ciche odgłosy małych stworzeń wędrujących po bujnej trawie ogrodu.
To miejsce wydawało się magiczne, spokojne i pełne spokoju.
Miejsce, którego piękno odzwierciedlało ich relację.
Obaj mężczyźni czuli się, jakby byli w innym świecie. Wardęga był niemal zahipnotyzowany pięknem tego miejsca, lecz jego uwaga wciąż była skupiona na Konopskim.
Jak w transie zaczął wodzić opuszkiem palca po twarzy Mikołaja, badając to, co tak chętnie obserwował podczas godzin trwania wykładów.
Konopski spojrzał na niego.
W oczach Mikołaja Wardęga widział milion i jedną rzeczy. Widział miłość, pożądanie i wszystko, co do niego czuł. I w tym momencie Mikołaj wiedział. Już dawno zakochał się w Wardędze.
-Mikołaj…
Jego głos był ochrypłym szeptem, gdy położył dłoń na policzku Konopskiego, patrząc na niego
-Kocham cię.
Mikołaj uśmiechnął się słodko.
-Ja też cię kocham.
W tym momencie oboje pocałowali się w sposób, jaki dzielą tylko kochankowie. To nie był pocałunek namiętności ani uwodzenia. To był ten rodzaj pocałunku, który mówił o miłości. Prawdziwej miłości.
Całą istotę Wardęgi przepełniło szczęście, jakiego nigdy wcześniej nie zaznał. Wiedział, że razem z Mikołajem będzie dobrze, będzie szczęśliwy. Wydawało mu się, że to wszystko, czego kiedykolwiek potrzebował w życiu. Poczuł się kompletny.
Następne dni były pełne pasji, czułości i zrozumienia. Za każdym razem, gdy Mikołaj patrzył w oczy Wardęgi, zalewał go intensywny przypływ miłości i spokoju, jakiego nigdy wcześniej nie czuł.
Spędzali razem tyle czasu, ile mogli, badając swoje umysły, ciała i dusze.
Wszystko wydawało się naturalne.
Idealne.Wardęga w końcu odnalazł swoje miejsce na tym świecie i było obok Mikołaja.
×
W miarę upływu czasu oboje nadal byli tak blisko siebie, jak tylko było to możliwe, i nigdy nie chcieli być osobno. Spędzali każdą wolną chwilę razem, a kiedy byli osobno, ciągle za sobą tęsknili.
Oboje zdążyli poznać się lepiej. Wzajemnie znali swoje upodobania, lęki i najskrytsze sekrety.
Wardęga zdążył dowiedzieć się, co uwielbia jego partner. Będąc w pełni usatysfakcjonowanym i szczęśliwym, Sylwester postanowił zaskoczyć Konopskiego czymś wyjątkowym. Usłyszał o spektaklu wystawianym w miejscowym teatrze i zdecydował, że chce zabrać tam Mikołaja, aby móc spędzić z nim czas szczególnie przyjemny dla Konopskiego.
Gdy nadszedł wieczór przedstawienia i oboje udali się do teatru ubrani w najlepsze ubrania. Atmosfera była elektryzująca, a publiczność tryskała entuzjazmem z powodu wieczornego występu.
Przedstawienie rozpoczęło się, i natychmiast wciągnęli się w opowiadaną historię i całkowicie pochłonęli rozwój wydarzeń.
Wardęga co jakiś czas spoglądał na twarz Mikołaja. I to nie tak, że aktualnie przedstawiana sztuka mu się nie spodobała. Zafascynowanie, którym odznaczał się Konopski, skutecznie odwracało wzrok Wardęgi od tego, na czym teoretycznie jego uwaga powinna być zwrócona.
W pewnym momencie przedstawienia Wardęga poczuł, jak Mikołaj bierze go za rękę i delikatnie ją ściska. Odwrócił się, żeby spojrzeć na Mikołaja i zauważył, że obserwuje go z delikatnym uśmiechem na ustach.
Gdy opadła ostatnia kurtyna i wszyscy na widowni zaczęli bić brawa, Mikołaj nachylił się do Wardęgi i szepnął mu do ucha
-To było piękne. Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.
Wardęga uśmiechnął się i odszepnął
-To była dla mnie przyjemność, kochanie. Bardzo się cieszę, że mogliśmy wspólnie dzielić tę chwilę.
Gdy opuścili teatr, trzymali się za ręce, a świat wokół nich wydawał się jaśniejszy i piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, mimo, iż wcale nie górowało słońce. Oboje wiedzieli, że są dokładnie tam, gdzie powinni.
CZYTASZ
theatrum memorias • Konopskyy × Wardęga AU
Fanfiction⋆︎Wardęga znał Konopskiego już od ponad roku. Po raz pierwszy zobaczył go na wykładzie z historii teatru. Jakimś dziwnym trafem, ten dzień zapisał się w jego pamięci aż zbyt dobrze. Dokładnie pamiętał jak wszedł do ślicznej, zabytkowej sali wykłado...