Isaac.
Na zegarze wybiła ósma, a ja jak ten kołek stałem przed salą, zaciskając dłonie na pasku skórzanej torby - żółć podeszła mi do gardła, na samą myśl o kolejnym dniu między hienami czerpiącymi zabawę z wyładowywaniu się na innych. Wszedłem do środka, naciągając kaptur na głowę jak zwykle. Nie byłem brudny i nie śmierdziałem ale komentarze w moją stronę mówiły o czymś zupełnie innym - z klasy dobiegały rozmowy i śmiechy, nauczyciela wciąż nie ma. Przymknąłem oczy i wszedłem do środka, od razu kierując się do swojej ławki.
To zabawne, jak powroty do domu, przypominają dni w tym budynku.
– O patrzcie przyszedł zawszony Isaac.
Żołądek zacisnął mi się kolejny raz w supeł. Było jasne, że powinienem ignorować ich wszystkich, jednak gdy Ted Manson zabierał głos, wszyscy inni szli za nim nie ważne co by się działo. Był można powiedzieć urodzonym przywódcą, lub może wszyscy inni bali się mu podpaść. Nikt nie chciał przyjąć roli worka treningowego - roli która przypadła mnie. Usiadłem do wolnej ławki z przodu, w momencie w którym w sali wreszcie pojawił się spóźniony nauczyciel. Lekcje zawsze były dla mnie chwilą wytchnienia, kiedy Ted i jego obrzydliwe banda nie mogli nic mi zrobić. Szkoła rzekomo miała poziom, a więc nikt nie chciał z niej wylecieć - nauczyciele potrafili być rygorystyczni;***
Gdy zadzwonił dzwonek, na przerwę wypadłem na korytarz jako pierwszy. Życie jako nie lubiana osoba, nauczyło mnie jednego. Nie ważne jak bronić się będę, zawsze będzie ktoś silniejszy. A więc łatwiej było się zaszyć między regałami biblioteki i przeczekać do końca przerwy. Można śmiało powiedzieć, że biblioteka była miejscem niemal z ochronną powłoką przeciw bezmózgów - znaczy nie żebym uważał się za kogoś wybitnie inteligentnego, jednak na widok książki nie zbierało mi się na wymioty. W miejscu jak to panowała spokojna cisza, drapieżniki nie przychodzą tu bez wyraźnej potrzeby, a owej nie było przeważnie nigdy - mam świadomość, że nikt nie będzie mi przeszkadzać.– Cześć Isaac, co dziś weźmiesz? Przywitał mnie ciepły głos już starszej, wiecznie pogodnej bibliotekarki. Nie wiem jak to robiła, uśmiech nigdy nie schodził jej z twarzy nawet jeśli niebo stawało się zachmurzone. Odwzajemniłem uśmiech zdając sobie kolejny raz sprawę, że nie mógłbym przejść koło tak życzliwej staruszki obojętnie. Kobieta miała coś w sobie, chciało się z nią rozmawiać. – Nie wiem, czy w ogóle wezmę, cokolwiek. Nie było już książki w tym miejscu, której nie czytałbym chociaż raz. Czytanie pozwalało mi się odprężyć, zniknąć z tego świata i przenieść się do całkiem innej piękniejszej rzeczywistości. Lubiłem przeżywać milion historii zapisanych na tym niepozornym skrawku papieru. Mogłem kochać i być kochanym tyle razy ile tylko bym zechciał. Mogłem odkryć tajemnice z bohaterami, mogłem przeżyć to wszystko choćby oczami wyobraźni. Na tym niepozornym skrawku papieru wypełnionym tuszem wszystko było możliwe;
Chwyciłem za "Stowarzyszenie Umarłych Poetów". Książka ta skradła moje serce, już dawno temu, tak samo jak "Mały książe" czy "Sekretna historia" autorstwa Donny Tartt. Lubiłem te historie z naprawdę wielu powodów, jednak wszystkie te trzy opowieści łączyła jedna wspólna cecha, czytając je odczuwam spokój i komfort, których w życiu codziennym tak mi brakuje; Nie myśląc nad tym wszystkim już za wiele poszedłem w kierunku wolnych stolików - wtedy właśnie przez drzwi wpadła zdyszana czarnowłosa dziewczyna.
– Dzień dobry, przepraszam czy jest może Wielki Gatsby?
Gdy do moich uszu, dobiegł jej głos nie miałem już żadnych złudzeń, dziewczyna którą po części uznałem za wytwór swojej wyobraźni wczorajszej nocy, była ze mną w jednym pomieszczeniu. Uciekłem spojrzeniem, przypominając sobie, że obiecałem jej wycieczkę po mieście pod koniec dnia. Znaczy nie żebym się tam nie zjawił, poszedłbym ale nie wiem czy dziewczyna podziela mój punkt widzenia. W środku mnie rozbrzmiewało przeczucie, że by nie przyszła a ja jak zwykle zrobiłbym z siebie idiotę.
Jesteś po prostu osamotnionym pesymistą.
Starałem się skupić na tekście książki, jednak gdy widziałem jak dziewczyna z wczoraj, nieporadnie szuka swojej nowej zdobyczy, mogłem jedynie załamać ręce.
– Dzień dobry Rachel.
Podszedłem bliżej, a dziewczyna podskoczyła. Skuliła ramiona, po czym spojrzała w moim kierunku.
– Wystraszyłeś mnie.
Nie chciałem.
– Przepraszam, nie taki był mój cel.
Wydawała się zdziwiona moim widokiem, między nami utworzyła się ciążąca cisza.
– Czego szukasz?
Zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź.
– Szukam, Wielkiego Gatsby'ego, wiesz gdzie go znajdę? – Odpowiedziała pośpiesznie, a na jej twarzy zagościło urocze zakłopotanie.
– Tak, Wielki Gatsby jest w dziale, klasyki literatury ale nie martw się, jeszcze zdążysz załapać, gdzie co jest.
Pamiętam, że wczoraj mówiła, że jest tu od niedawna.
– W razie, czego zawsze mogę Ci pomóc. Bywam tu niemal cały czas.
Rachel, posłała mi uśmiech.
– Lubisz czytać?
Pytanie było proste i z pozoru głupie ale rozumiem, że w ten sposób może chciała podtrzymać dyskusję?
– Tak, a ty?
– Tak, najbardziej poezję ale nie mów nikomu dobra?
Udałem, że zamykam usta i wyrzucam kluczyk, gdy z ust dziewczyny wydobył się słodki śmiech i trzeba powiedzieć, że to najładniejszy dźwięk, który słyszałem od dawna. Rachel brzmiała zupełnie szczerze co ujmowało mnie jeszcze bardziej.
– A kogo, lubisz najbardziej?
Ja też lubię poezję.
– Oscara Wilde'a i Johna Keatsa...a ty?
– "Tylko słowo nadaje rzeczom istnienie realne".
Odpowiedziałem jej cytatem z "Portretu Doriana Graya" jednak ona nie pozostawała bierna.
– "Ludzie znają dziś cenę wszystkiego, nie znając wartości niczego". – W oczach Rachel dostrzegłem nieznaną iskrę.
– "Wiele rzeczy wyrzucilibyśmy, gdyby nie obawa, że inni mogą je podnieść." Odbiłem, a na moje usta cisnął się uśmiech. Rachel była najprawdopodobniej pierwszą osobą, która umie cytować ze mną "Portret Doriana Graya."
– "Bo dwa tylko istnieją rodzaje ludzi fascynujących: ci, co wiedzą wszystko, i ci, co nie wiedzą nic."
Zza naszych pleców, można było usłyszeć śmiech bibliotekarki, co na dobre skończyło naszą małą wymianę cytatów.
– Czytałam Portret Doriana Graya setki razy. – Powiedziała Rachel, z nieukrywaną dumą w głosie.
– Cóż, ja może nie setki razy, ale na tyle wiele aby móc powiedzieć, że znam tą książkę na pamięć.
Dziewczyna poznana nocą, ciekawiła mnie coraz bardziej.
– Jak dla mnie, żadna liczba przeczytania tej książki nie jest wystarczająca.
W zasadzie co do jednego miała rację, jeśli pokocha się daną książkę albo cokolwiek innego to, nie ważne ile razy jeszcze poznamy ją na nowo, to będzie się kochać tą rzecz tak samo. Jeśli wierzyć mojemu ojcu, identycznie jest z kobietami. Jeśli mu wierzyć, nigdy nie pokocham nikogo tak, jak on mojej matki. Nie zamierzam cierpieć, czy stawiać na szali tak dużo w imię miłości, która może być platoniczna. Nie zakocham się, nawet jeśli świat, miałby się walić.
– W, której klasie jesteś?
Musiałem wiedzieć. Fascynacja i ciekawość nie były niczym złym, jednak jeśli Rachel, chodzi ze mną do klasy lepiej będzie jeśli będę trzymać się od niej z daleka. Nie przeżyje, jeśli komukolwiek stanie się krzywda, za zadawanie się ze mną. Tym Bardziej jeśli, miałaby być to pierwsza dziewczyna od dawna, która ze mnie nie drwi. Rachel wydawała się mocnym charakterem, ale z autopsji wiem, że nawet pancerz tych najmocniejszych, w końcu pęka. Nie zamierzam ryzykować, odkrycia jej delikatności przed tłumem.
– Jestem w dziewiątej klasie a ty? – Niczego nieświadoma Rachel odpowiedziała a nie widzialny kamień spadł mi z serca.
– Ja jestem w dziesiątej.
A więc był między nami rok różnicy, nikt nie musiał wiedzieć o naszej znajomości o tyle dobrze.
– A więc, nasze dzisiejsze spotkanie,aktualne?
Zapytałem, nie chcąc nawet myśleć, co wymyśliła sobie na ten temat starsza bibliotekarka - w końcu doskonale wiem, że podsłuchuje moją rozmowę z Rachel.
– Tak, ale wolałabym mieć twój numer.
Bez słowa wyjąłem z plecaka kawałek papieru i zapisałem jej, swój numer. Nikomu wcześniej go nie podawałem, z czystej ostrożności. W zasadzie to nie wiem, czy wychodzenie ze swojej strefy komfortu dla kogoś, niemal obcego jest dobrą opcją, ale naprawdę chciałem zaryzykować, chciałem wierzyć, że Rachel nie jest taka sama jak wszyscy inni. W tej chwili zadzwonił dzwonek na lekcje, a my musieliśmy się rozejść.
CZYTASZ
Paper Rings
RomanceDziewiętnastoletnia Rachel Fallon zostaje zmuszona aby wraz z matką wrócić do rodzinnego miasta Bloomington w stanie Minesotta. Powrót Rachel nie był wyczekiwaną rzeczą, już pierwszego dnia zobaczyła jak bardzo jest tam nie chciana, więc dziewczyna...