2. A więc się zdecydowałaś

58 6 0
                                    

Przechadzała się po pokoju z kąta w kąta nerwowo zagryzając wargę. Zastanawiała się co ma teraz zrobić bo jednak facet w tamtym momencie spadł jej z nieba. Jakby sam Bóg słuchał,że nie chce tam pracować. I czuła z tego powodu satysfakcję. Jednakże bała się. Bała się,bo gdy wygooglowała firmę to okazało się,że bardzo dobrze prosperują na rynku pracy,mają wiele świetnych opinii i w sumie to nie wiedziała czy sobie poradzi. Jeśli coś spartoczy będzie sobie pluła w brodę za stracenie tak dobrego stanowiska,ale z drugiej strony również będzie pluć sobie w brodę jeśli zrezygnuje. To była szansa jedna na milion. Podejmowanie decyzji nie było jej zbyt mocną stroną.

Cholera! Raz kozie smierć pomyślała dziewczyna.
Wzięła wizytówkę w drążącą dłoń z której po sekundzie wypadła,a ona podskoczyła w miejscu jak sprężyna. Serce niemiłosiernie jej zabiło widząc poruszającą się klamkę,drzwi z hukiem otworzyły się,a w nich stanęła uśmiechnięta od ucha do ucha ruda dziewczyna. Jej bursztynowe oczy mieniły się promiennym blaskiem.

—Himaa-chan!—krzyknęła pulchna dziewczyna wchodząc w głąb pokoju. Ręce założyła na biodro.—wybacz,że tak bez pukania,ale przyszłam by Cię o czymś poinformować-zachichotała.

Himawari popatrzyła ze zrezygnowaniem na swoją współlokatorkę. Stęknęła rozmasowując swoje skronie.

—O co chodzi Chōchō?—spytała Uzumaki. Jej współlokatorka wyszczerzyła się ukazując szereg białych zębów. Po chwili spoważniała.

—Jak sama wiesz,dziś jest piątek. A więc fajnie by było spotkać się ze znajomymi,czyż nie? Pomyślałam,że zaproszę do nas Saradę z chłopakiem i jego kumpli. Może akurat któryś Cię ujarzmi?—zaczęła znacząco poruszać brwiami.

Przewróciła oczami na ten beznadziejny gest,cmokając w powietrze.

—Chōchō,zapraszaj sobie kogo tylko zapragniesz,ale błagam—wzniosła ręce w geście modlitwy—nie mieszaj mnie w to.

Nie miała większych problemów w relacjach międzyludzkich jednakże dziś,nie miała ochoty poznawać kogoś nowego. Chciała tylko odpocząć,zaszyć się w swoim malutkim pokoju,okryć się kocem i pooglądać ulubiony serial. Nic więcej.

Pulchna dziewczyna wykrzywiła się w grymasie ilustrując powolnie współlokatorkę. Jej wzrok zatrzymał się na dłoni w której zwisała jakaś plakietka. Zaciekawiła się,mrużąc oczy. Dziewczyna wyłapując to,szybko schowała kartkę z tylu pleców.

—Co tam masz?—spytała,okazując coraz większe zaciekawienie. Druga zaś speszyła się jeszcze bardziej,mocniej zaciskając swoje blade knycie.

—N-nic.—zająkała się.—Zresztą,proszę Chōchō opuść mój pokój!—podniosła głos.Rudowłosa prychnęła,ale posłusznie opuściła lokum.

Boże. Nie wytrzymam z nią kiedyś,przysięgam.

Z jękiem męczennika opadła na łóżko. Mieszkanie z Chōchō czasami było cholernie trudne,ale przynamniej dostarczało rozrywki. Cóż,nie zawsze była to przyjemna rozrywka bo współlokatorka jak co weekend urządzała imprezy i to huczne na skale całego bloku. Nie rzadko przyjeżdżała do nich policja w celu zaprzestania tej balangi,jednakże jakimś cudem dziewczynie zazwyczaj uchodziło to płazem. Miała w sobie coś magicznego,dzięki czemu jej wybryki kończyły się na upomnieniu. Owszem,po każdym wpadnięciu władz,koleżanka kazała się uciszyć,ale imprezy trwały do rana. Bądź co bądź ,bycie pod jednym dachem z tą wariatką nie było takie złe.

Himawari podniosła się do siadu i sięgnęła po wciąż spoczywającą w kieszeni wizytówkę. Wyciągnęła ją przed siebie,a w głowie miała totalny mętlik,ale musiała spróbować. Nie było innej opcji,mimo tego,że strach nasilał się z każdą liczbą wystukiwaną na ekranie telefonu. Wypuściła głośno świst powietrza i nacisnęła zieloną słuchawkę. Z każdym sygnałem,stres zżerał ją coraz bardziej,a serce pukało tak bardzo,jakby miało wystrzelić z jej płuc jak z procy. Po kilku sygnałach dobiegł ją głos kobiety.

Tak,Panie Yamanaka||InoHimaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz