Stukot szpilek odbijał się echem od pobliskich ścian. Szła przez długi korytarz. Ubrana w idealnie białą koszulę i dopasowane eleganckie spodnie,a na jej barkach spoczywał płaszcz w kolorze khaki.
Z zadziornym uśmiechem na ustach,a w ręce spoczywała walizka.Hardo uniesiona głowa,a wzrok miała ostry niczym brzytwa. Gdyby ktoś spojrzał w jej brązowe tęczówki ośmielił by się powiedzieć,że mogłyby wręcz zabijać. Kobieta pewna siebie i odważna. Bez wątpienia z klasą. Mawiali tutejsi,którzy ją znali. A wprawdzie mówiąc,niewiele znało jej prawdziwe oblicze. Nie dopuszczała do siebie nikogo. Nie miała męża i dzieci. Dla niej liczyły się tylko dwie rzeczy. Pieniądze i władza. Mogłaby dać się pokroić za wielkie sumy papierków. Dlatego też otworzyła klub,który dawał to co chciała. Był bardzo popularny. Chodzili tu wszyscy. Od dziwek po największe szychy w tym popapranym mieście. Biznes się kręcił.
A ona co rusz przytulała do siebie śmierdzącą forsę.
Nie liczyło się skąd są owe pieniądze. Ważne,że były. Nawet jeśli były brudne czy skradzione.
Jej smukłe palce dotknęły klamki i w ułamku sekundy znalazła się na zapleczu. Zeskanowała swoim czujnym okiem pomieszczenie i zaraz zatrzymała się na dziewczynie,która właśnie naciągała na ciało firmową bluzkę. Podeszła do blatu odkładając z hukiem walizkę i oparła się o krzesło. Młoda dziewczyna podskoczyła w miejscu i szybko odwróciła się. Wciąż lękliwa,pomyślała.—Himawari wychodzę. Będę za jakieś trzy godziny. Pilnuj interesu żebyśmy nie mieli jakiś strat.—zwróciła się do młodej.
—Tak jest,Pani Tsunade. Proszę na siebie uważać.—uśmiechnęła się lekko patrząc w oczy swojej szefowej. Tsunade tylko przytaknęła i wyszła z pomieszczenia.***
Czyszcząc szklanki myślała o tym żeby stąd wyjść. Popatrzyła ze zrezygnowaniem na godzinę w telefonie,który wskazywał,że do końca jej zmiany zostało sześć godzin. Świetnie. Jeszcze tyle czasu musi siedzieć,obsługiwać i patrzeć na co chwila podchodzących do baru pijanych ludzi.Wdychać zapach alkoholu,potu,papierosów i co gorsza narkotyków. Co do papierosów i alkoholu nie miała większych zastrzeżeń,jednakże narkotykami wręcz się brzydziła. Jak i również nie mogła patrzeć na ludzi otumanionych tymi specyfikami zrobionymi przez samo zło. Nie rozumiała jak można być takim głupcem by to brać i jeszcze być przy tym szczęśliwym. Na samą myśl wzdrygnęła się. Nie lubiła tej pracy. Nie,ona wręcz nienawidziła tej głupiej roboty. Nie chciała tu być,patrzeć na to,nie chciała czuć. Chciała napisać do szefowej,że rezygnuje i rzucić w kąt to cholerne ubranie. W momencie kiedy wzięła telefon do ręki i chciała napisać sms'a do szefowej,że się zwalnia ktoś złapał ją za ramie,zlękła się i zwróciła ku tej osobie. Przed jej oczyma ukazał się niski chłopak w kucyku. Odziany w firmowe ciuchy. Na nosie miał okulary,które poprawił i zwrócił się do stojącej naprzeciw dziewczyny.—Denki! Matko jedyna wystraszyłeś mnie.—wydyszała łapiąc się za serce. Chłopak uśmiechnął się i zaśmiał.
—Mogłabyś podejść na bar? Zaczynam przerwę.—powiedział.
—A tak tak już idę.—wytarła dłonie w ręcznik i wyminęła chłopaka.Stanęła przed marmurowym barem wzdychając. Kątem oka dostrzegła jak jeden z klientów machnął ręką wylewając piwo. Te rozlało się,a szklanka pękła. Odłamki naczynia znalazły się za barem. Dziewczyna wzięła ręcznik kuchenny, urywając większy kawałek i zaczęła ścierać wylany alkohol,który ściekał po blacie. Pokręciła głową z irytacji.
—Prze...przeraszam Panienko..—wydukał z siebie pijany chłopak czkając. Popatrzyła na niego z mordem w oczach. Nic więcej nie mówiąc wzięła odłamki szkła i wyrzuciła do kosza.
Robiła się coraz większa kolejka. Młoda dziewczyna miała ręce pełne roboty. Przez zagłuszającą muzykę nie mogła dosłyszeć zamówień,więc musiała nadstawić ucho. Ludzie krzyczeli jej do bębenków,a ona coraz bardziej miała dość. Zmęczona i zirytowana podeszła do kolejnych klientów.
—Co dla Was?—powiedziała głośniej do dwóch facetów w garniturach.
Brunet z wysoko spiętą kitką i dużymi zielonym oczami przekręcił się na obrotowym krześle.—Dwa razy whisky z lodem.—powiedział i obrócił się w stronę drugiego faceta. Mimochodem spojrzała w stronę blondyna. Miał mocne rysy twarzy,bladą cerę,ale nie mogła dojrzeć nic więcej,ponieważ widziała tylko jego profil. Jednakże było widać,że obydwoje są ważnymi osobliwościami. Grube ryby,pomyślała. Tak bardzo zapatrzyła się na mężczyznę,że ocknęła się dopiero gdy poczuła chłód na dłoni. Zaklęła pod nosem i szybko zaczęła ścierać trunek.
Gdy to zrobiła podała szklanki z napojami klientom.
Spojrzała raz jeszcze na mężczyzn i dostrzegła,że jeden z nich,brunet właśnie wstał z krzesła i pomknął w stronę toalet. Poczuła na sobie przenikliwe spojrzenie jasnozielonych oczu. Po jej ciele przeszedł dreszcz od ich intensywności. Przełknęła głośno ślinę,a jej serce wydawało się jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Wtem mężczyzna zapytał.—Jak Ci na imię?—splótł swe dłonie i oparł na nich podbródek oczekując odpowiedzi. Dziewczyna zmieszała się i z trudem odpowiedziała na pytanie.
—Uzu..Uzumaki Hima...Himawari proszę Pana..—Czuła,że zaschło jej w gardle. Bała się. Ten człowiek mimo,że przystojny był przeraźliwy. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji,a szczęka zaciskała się mocno. Facet wyglądał jakby nad czym myślał. Nie odwracając wzroku zadał kolejne pytanie.
—Długo tu pracujesz?—zadrżały jej dłonie. Oparła się o blat poprawiając swoje włosy i odchrząknęła.
—Prawie rok czasu—starała się uspokoić mimo iż jej głos drżał i miała wrażenie,że od tej rozmowy zbladła. Na pierwszy rzut oka nie było widać,ale ona dostrzegła,że jego kąciki ust lekko uniosły się do góry. Jakby miał jakiś chytry plan.
—Powiedz co robisz na codzień?—poprawił się na krześle. A jego dłoń spoczęła wyprostowana na blacie. Drugą zaś obracał szklankę z wysokoprocentowym napojem.
—Umm uczę się w Akademii Sztuk Pięknych na profilu rysunek—odparła.
—Rozumiem.—upił łyk whisky—Mógłbym zobaczyć jakieś Twoje prace?—podniósł brew do góry.
—Ta tak,pewnie—odblokowała komórkę i weszła w galerię. Wybrała odpowiedni album i podała mu urządzenie. Gryzła nerwowo wargę patrząc jak facet kciukiem przewija zdjęcia. Po jakiś trzech minutach oddał jej komórkę. Wciąż zostawał w tej samej pozycji i znów upił łyk alkoholu,po dłuższej chwili wyprostował się opierając łokcie na blacie. Gestem przywołał dziewczynę aby podsunęła się bliżej. Ta wykonała rozkaz. Ich twarze były blisko,wtedy z jego ust wydobyły się słowa,które nią wstrząsnęły.
—Mam dla Ciebie propozycje. Aktualnie poszukuję ilustratora do mojej firmy. Zajmowałabyś się projektowaniem ilustracji do gier. I kilku innych projektów—chciała odpowiedzieć lecz nie potrafiła wydusić z siebie żadnego dźwięku.
Pomyślała,że to wymysł jej wyobraźni. Jednakże wcale tak nie było. Mężczyzna widząc jej szok i niedowierzanie na twarzy szybko dodał.
—Nie oczekuję,że odpowiesz od razu,więc zostawię
Ci swoją wizytówkę. Nie ukrywam,że byłoby mi niezmiernie miło gdybyś przystała na moją propozycje. Przemyśl to.—wyciągnął z kieszeni marynarki portfel z którego wyjął wizytówkę,którą przysnął w stronę dziewczyny oraz należność za trunek. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia z lokalu. A ona przez jeszcze chwilę stała zdezorientowana. Pomrugała szybko powiekami i drążącą dłonią wzięła wizytówkę w dłoń. Uniosła ku górze i przeczytała widniejący zloty napis.~Yamanaka Game Garden~
+81 26448655743
_______________________________
Ohayo! I mamy pierwszy rozdział. Jestem podekscytowana tą nową książką. Zawsze chciałam napisać coś w takim stylu,ale nigdy nie miałam odwagi. Dlatego liczę na Was,że docenicie moje starania. Jeśli chodzi o „Rysunkową miłość" będę ją kontynuować. Jutro zabiorę się za pisanie do niej kolejnego rozdziału i już nie mogę się doczekać aż przeczytacie!
Do następnego,
Logos x
CZYTASZ
Tak,Panie Yamanaka||InoHima
FanficMłody,przystojny,piekielnie bogaty-tak opisują go media. Wpływy i władza są na porządku dziennym. Może wszystko jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki,jednakże co jeśli złoży propozycję pracy młodej artystce,która nie wie nic o świecie bogaczy...