Zapakowałam do torby kilka drożdżówek z rodzynkami, usadziłam ptaszka na lewym ramieniu i skierowałam się w stronę drzwi. Przed wyjściem przycupnęłam jeszcze na stołku, by zasznurować wysokie, aż za połowę łydki, skórzane kozaki. Na samej górze lewego buta zawiązałam jak zawsze gałkę bosmańską - ozdobny węzeł; symbol rozpoznawczy parających się magią. Jeden przypadał czeladnikom, a dwa, po jednym na buta - wprawionym szeptuchom.
-Zobaczysz, już niedługo będę nosić obie gałki, zupełnie jak prawdziwa wiedźma. Jeszcze tylko kilka wiosen i z pewnością będę gotowa! - Powiedziałam wesoło do papierowego origami. Ptaszek przechylił łebek na bok, z pewnością nie rozumiejąc, o czym mówię. Podniosłam się i teraz, już w pełni gotowa, wyszłam energicznie na ganek. Dopiero pierwsze promienie słońca zaczynały prześwitywać przez gęstwą ścianę lasu. Nie udało mi się zasnąć tej nocy z podekscytowania, więc wyruszyłam najszybciej możliwie. Nie mogłam doczekać się, by zaprezentować owoce swojej ciężkiej pracy szeptusze.Po drodze zajrzałam do ogródka mojej siostry. Wszystkie kwiaty wciąż spały, a ich kielichy jak zwykle były o tej porze szczelnie zamknięte. Robiło się coraz chłodniej, więc niedługo krople rosy zaczną zamarzać na ich płatkach, tworząc szron. Pomyślałam wtedy, że dobrym wyborem było przestawienie się już na wysokie kozaki. Powietrze było zimne, a tym bardziej podmuchy wiatru. Zawiązałam ciaśniej szalik i przyśpieszyłam kroku, by jak najszybciej znaleźć się na słońcu.
Trasę do domu szeptuchy znałam na pamięć. Ba, potrafiłam dotrzeć tam z zamkniętymi oczami, co nie raz o dziwo okazało się użyteczną umiejętnością. Skuliłam się nieco i spuściłam wzrok na ziemię. Śledziłam przez chwilę czubki moich butów, jakby ten widok należał do fascynujących.
Wchodząc do lasu, usłyszałam śpiew drozdów oraz rudzików, charakterystyczny dla tej pory. Zatrzymałam się na chwilę by uważniej posłuchać, gdy nagle spostrzegłam, że wcześniej spokojny papierowy ptaszek, teraz nerwowo podskakiwał. Machał łebkiem na boki, zakołysał się i znowu podskoczył.
-O co chodzi, malutki? - Zapytałam origami. Spojrzało się na mnie, lecz nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Po paru sekundach, zdałam sobie sprawę, gdzie leży problem - papierowy ptaszek nie potrafi wydawać żadnych dźwięków, więc nie mógł mi nawet odpowiedzieć. - Oh, też chciałbyś pośpiewać? Hmm... zapytam się szeptuchy, czy da się coś z tym zrobić. Nie ma rzeczy, której nie wie, więc jeśli ładnie poproszę, pomoże nam z pewnością!
Szeptucha potrafiła na wszystko coś zaradzić. Znała całą masę zaklęć, ale także zwiedziła kawał świata i wiedziała, gdzie znaleźć to, czego potrzeba. To jeden z powodów, dla których zgodziłam się u niej terminować. Bardzo mi tym imponowała, a i miałam nadzieję, że nauczę się od niej jak najwięcej. Dlatego nigdy nie narzekałam, gdy miałam pilnować jej kurek bądź czyścić gabinety z przyborami. Czasem nawet wysyłała mnie do pobliskiego miasteczka w celu zakupienia brakujących składników. Szeptucha miała już swoje lata, a i ja zawsze mogłam się czegoś ciekawego dowiedzieć od miejscowych, stąd z chęcią pomagałam jej we wszystkich obowiązkach.
-Ciekawe jaka robota przypadnie mi dzisiaj... Pewnie będę musiała pozamiatać kurze w kuchni, dawno tego nie robiłam... - Mamrotałam do siebie. A może po części do ptaszka?Z zamyślenia wyrwała mnie nietypowa aura, która zapanowała nagle w lesie. Zauważyłam, że śpiew ptaków przycichł, słychać go było jakby z oddali. Chłodne powiewy wiatru zniknęły jak na komendę. Coś podpowiadało mi, że powinnam uważać. Wyczuwając potencjalne zagrożenie, szybko schowałam dłonie do kieszeni fartuszka, by rozwiązać supełek na wczorajszych nitkach. Dzięki temu unieruchomiłam ptaszka i zwinnym ruchem schowałam go do torby. Przez parę chwil obserwowałam uważnie otoczenie, aż w pewnym momencie usłyszałam czyjeś kroki, co wydało mi się dziwne. Znajdowałam się w środku lasu, nie było tu nawet ścieżki. Do tego plotki o mieszkającej w pobliżu wiedźmie, skutecznie odstraszały zwykłych wieśniaków. Pomyślałabym, że to jakiś zagubiony podróżny, gdyby nie dziwna reakcja otoczenia. Od razu czułam, że kryje się za tym coś innego.
Z kierunku mojego domu, zauważyłam figurę dorosłego mężczyzny, oceniając po budowie. Gdy zbliżył się, zauważyłam, że ubrany był w beżowy płaszcz oraz spodnie pod kolor. Wyglądał niezwykle elegancko, co sprawiło, że nieco zawstydziłam się. W końcu przed wyjściem założyłam tylko roboczy fartuszek i przeczesałam w pośpiechu włosy. Sama narzuta miała widoczne dziury, których z braku czasu, nie zdążyłam jeszcze zaszyć.
-Oh, a to ciekawostka. Nie spodziewałem się spotkać tutaj nikogo. - Zagaił mężczyzna uprzejmie, a następnie przyjrzał mi się dokładnie. Niewątpliwie on także zauważył różnicę w naszym wyglądzie, jednak kulturalnie starał się to ukryć. - Bardzo mi miło Cię poznać.
Wyciągnął w moją stronę dłoń w geście powitalnym, co odruchowo chciałam odwzajemnić. W ostatniej chwili zatrzymałam się, gdy spostrzegłam, co znajduje się na ręce nieznajomego. Pokrywał ją tatuaż węża, niezwykle starannie wykonany i niewidoczny na pierwszy rzut oka. Szybko zdałam sobie sprawę, że nie jest to jednak zwykły rysunek, ponieważ wąż zdawał się prawie niezauważalnie ślizgać po skórze. Z doświadczenia wiedziałam, że to nie iluzja, tylko magia.
Cofnęłam rękę, ukłoniłam się lekko oraz odpowiedziałam na jego powitanie. Następnie wyprostowałam się, niepewna czy dobrze postąpiłam, i spojrzałam na jego twarz. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że był niezwykle przystojny, ale moją uwagę zwrócił przede wszystkim jego szeroki uśmiech. Zaśmiał się jakby szczerze rozbawiony.
-Brawo, brawo! - Odparł po chwili, trzymając się za boki. - Widzę, że staruszka dobrze Cię wyszkoliła.
Przekrzywiłam nieco głowę, zastanawiając się co mu chodzi po głowie. Złapałam ciaśniej uchwyt torby, nie spuszczając gardy. Mężczyzna zauważył mój gest i po chwili namysłu, niezrażony, wyciągnął z kieszeni płaszcza malutkie zdjęcie. Wcisnął mi je szybkim ruchem w dłoń i powiedział:
-Szukam tej kobiety... chociaż teraz pewnie ma o kilka zmarszczek więcej... uh, dawno jej nie odwiedzałem.
Spojrzałam się na zdjęcie, później na mężczyznę i jeszcze raz na zdjęcie. Przedstawiało dobrze znaną mi staruszkę - szeptuchę. Jednak stojącego przede mną człowieka nigdy wcześniej nie widziałam, a na oko nie dzieliło nas więcej niż kilka lat. Podrapałam się po szyi zaciekawiona. Kim jest ten mężczyzna i co łączy go z szeptuchą?
![](https://img.wattpad.com/cover/354499776-288-k727724.jpg)
YOU ARE READING
Sama wiążę swoje buty
FantasyIle wspólnego ma żeglarz bądź szwaczka z czarownicami? Okazuje się, że zaskakująco dużo. Magia w życiu głównej bohaterki pojawiła się stosunkowo niedawno, a to wszystko za sprawą tajemniczej żaby i pewnej staruszki, może też stadka kur. Nie mając ż...