Tragedia

695 18 10
                                    

Zanim zaczniecie czytać historie, chciałabym przeprosić was za krótki rozdział i błędy. Zanim coś powiecie chcę żebyście wiedzieli o tym, że zmieniłam niektóre rzeczy na potrzebę książki, np. mama braci monet zmarła tydzień bo narodzinach bliźniaków, nie rok. a Cam "zostawił" Gabriele po tym jak zaszła w ciążę z hailie, czyli miesiąc po narodzinach Josha. w następnym rozdziale będzie przedstawienie postaci.

________________________________________________________________________________

POV:hailie

Moja babcia dziś zasłabła. Mama pojechała z nią do szpitala, a ja z moim starszym bratem zostaliśmy w domu, i poszliśmy spać bo była noc.

Następnego już dnia wstałam o 7, a mój brat wciąż spał. No szok 🙄 . Postanowiłam nakarmić naszego kota i zrobić śniadanie mnie i temu śpiochowi, podczas robienia jajecznicy zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, że to mama z babcią wróciły, więc ucieszona podbiegłam do drzwi, bardziej pomylić się nie mogłam...

Przed drzwiami stało dwóch policjantów, którzy poinformowali mnie, że moja kochana mama i babcia nie żyją.. Dowiedziałam się też, że mam jeszcze 5 braci, ale ta druga część jakoś się dla mnie nie liczyła bo w końcu moja jedyna rodzina (nie licząc Josha) zmarła...

Płakałam tak mocno, że nawet nie zauważyłam, jak mój brat się obudził i przyjechała opieka społeczna.

Następnego już dnia, wraz z moim bratem, pakowałam się, ponieważ mieliśmy za godzinę wylot do USA. Podobno tam mieszkają nasi "bracia". Nie czuje się jeszcze komfortowo z nazywanie ich tak-w końcu ich nie znam, ale nie mam pojęcia jak inaczej ich nazywać więc nic na to nie poradzę?

Większość lotu spałam lub płakałam. Jak lądowaliśmy, zaczęły mi się trząść ręce i pani obok mnie prawdopodobnie myślała, że się boję lotów, więc uśmiechnęła się do mnie kojąco, chciałabym żeby powód moich trzęsących się rąk to była taka błacha..

jak wylądowaliśmy miły pan pomógł mi z bagażami, bo mój brat nie miał siły, ledwo co wstał... Zauważyłam, że miał on brytyjski akcent i jak odszedł poczułam, że jakaś kolejna cząstka wielkiej Brytanii mnie opuściła...

Do mojego brata napisał obstawiam, że jeden z naszych braci, ponieważ wiadomość brzmiała tak: "czekam na was przy hali lotów, obok apteki". Mógł chociaż rzucić jakimś żartem, albo nędznym cześć, ale przynajmniej wiemy gdzie iść.

Hale przylotów były ogromnym miejscem, więc obok apteki było pełno osób. Nie wiedzieliśmy, gdzie iść, dopóki nie usłyszeliśmy pewnego głosu.

-Hailie, Josh.

Mój brat nie wyglądał na zaskoczonego a ja wręcz przeciwnie. Jeden z naszych braci był ubrany elegancko, miał bogate auto i zegarek marki rolex. Wyglądał jak typowy człowiek sukcesu.-jestem will. Jak już może wiecie nie jestem najstarszy z rodzeństwa. To vincent został waszym prawnym opiekunem i miał po was przyjechać, ale wypadło mu coś w pracy, zdarza się to dosyć często.-zaczął nasz brat-macie ochotę coś zjeść? Droga będzie dosyć długa.

Miałam ochotę odmówić, ale mój brat jedzeniu nigdy nie odmówi. Udaliśmy się do KFC i zjedliśmy. Ja zamówiłam sobie burgera i frytki (typowe), Josh zamówił sobie kubełek dla jednej osoby, a will nie chciał nic, jest na diecie czy co? 🤔🤔

Droga faktycznie była długa, więc przez prawie całą drogę spałam opierając się o ramię Josh'a, a on zaś gadał cały czas z willem.

Jak w końcu dotarliśmy mój brat uderzył mnie w policzek, żebym się obudziła. Oddałam mu, co okazało się być błędem. Najpierw to zignorował, ale jak wyszliśmy z auta i weszliśmy to ogromnej willi (wciąż jestem pod wrażeniem) uderzył mnie w tył głowy, a ja stanęłam mu na nogę. Wystarczyło to zeby zacząć między nami bójkę, która raczej nie spodobała się kolejnemu domownikowi willi. William powiedział nam potem, że to Dylan. Jest on o rok starszy od bliźniaków i jest najbardziej wkurzający, zauważyłam też, że najwyższy i najbardziej napakowany, ale o tym później.

siostra i brat monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz