POV: Czele
Wtorek - Ani to początek tygodnia, ani środek. Jest drugim dniem tygodnia. Nic nieznaczącym, szarym, nudnym, nieciekawym. 2 to taka dziwna liczba... Gdy jesteś na 2 miejscu to powinieneś się cieszyć czy smucić? Wychodzi na to, że nie jesteś najlepszy, ale jesteś gorszy od najlepszego i lepszy od najgorszego z najlepszych. Czyli kim jesteś? Środkowym? Dobrym? Tak w ogóle to czym jest 2?
Mogę dać przykład, którym jest moja ocena z kartkówki z Greki... Siedziałem i nie dowierzałem. Uczyłem się na nią od tygodnia! Noc, dzień nie ważne! Siedziałem zamknięty w moim pokoju, w czasie gdy moi przyjaciele bawili się gdzieś na dworze i wkuwałem. Byłem przekonany, że umiem każdą literę w alfabecie greckim. Ba! Umiałbym to wyśpiewać i jeszcze wierszyk ułożyć.
Po oddaniu kartkówek uderzyłem głową w biurko wytrącając Czonakoszowi jego kartkę z dłoni. Podniosłem głowę, by spojrzeć na jego ocenę. Dostał 4. Spojrzałem na niego nadal leżąc na ławce. - Jak to zrobiłeś? - Spytałem prostując się. Na jego twarz wpełzł uśmiech, który był tak zaraźliwy, że sam musiałem powstrzymywać się od uśmiechu. - Uczyłem się. - Oświadczył, a ja mu uwierzyłem, bo zazwyczaj mówił prawdę, zazwyczaj. Gdyby ściągał zauważyłbym, Ode mnie też nie mógłby, bo miałem 3 punkty / 17 punktów, a on 12 / 17. Czyli mówił prawdę. Chyba...
- Aha - Powiedziałem krótko. - ja też. - Mówiąc to przeniosłem wzrok na tablice gdzie nauczyciel zapisywał prace domową, przepisałem ją i spojrzałem na mojego sąsiada z ławki. Zapisywał on to samo co ja przed chwilą. Jego jasno-brązowe włosy były potargane jak nigdy, a brązowe oczy skupiły całą swoją uwagę na literkach, które zapisywał czarnym atramentem. Na jego ustach jak zazwyczaj gościł szeroki, radosny uśmiech, który według mnie nie miał głębszego sensu. Jak to możliwe, że ten chłopak umiał się uśmiechać przez cały dzień? Nie wiem. Nie powinienem się nad tym nawet zastanawiać, bo gdybym teraz nad tym rozmyślał zostałbym staranowany przez chłopaków wybiegających na przerwę. Wyszedłem na korytarz.
Zostały nam jeszcze tylko 2 nieszczęsne lekcje. 2 godziny w tym obozie koncentracyjnym przeznaczonym do rozrywania mózgów dzieci i zanudzając je na śmierć. Ile bym dał żeby siedzieć teraz w swoim domu lub grać w kulki z przyjaciółmi. Postanowiłem poszukać Boki i spytać się go o bardzo ważną rzecz, o której nie chciał powiedzieć ani mi, ani nikomu. Chodziło bowiem o Plac broni. Pomimo, że został zburzony nigdy nie ogłosiliśmy, że to koniec. Co jeżeli Boka znalazł zastępstwo dla placu zamienionego w 3-piętrowy dom? Janosz się nigdy by się nie poddał i chociaż nie będzie to, to samo co nasza mała ojczyzna to mogłoby być to miejsce, któro przedostałoby się do naszych serc i uznalibyśmy to chociaż w części za miejsce, którym był nasz Dom. Pomyślelibyście, że jakiś marny na pierwszy rzut oka nic nie znaczący skrawek zieleni zamknięty kamiennymi, ponurymi ścianami kamienic mógłby być tym "domem", bo ja kilka lat temu wyśmiałbym taką osobę i uznał za dziwoląga.
Zszedłem po kamiennych schodach w dół i udałem się na zewnątrz. Pośród bawiących się dzieci w cieniu dorodnego dębu siedział wysoki 14-letni brunet, którego szukałem. Zapisywał on coś w skórzanym dzienniku, zdobionym niebieską i czerwoną nicią. Nitki na oprawie dzienniczka były ułożone w dziwny znak, który nie był mi znany. - Hej Boka! - Krzyknąłem do niego, a on natychmiast odwrócił wzrok i schował do kieszeni książeczkę wraz z piórem, którym wcześniej skrobał po wyblakłych stronach zeszytu. - Cześć Czele, o co chodzi? - Spytał zimnym tonem nie wyrażającym uczuć. Od końca wojny zdawało mi się, że samo wyrażanie ich zadawało mu nie lada trudu. - Mam pewne pytanie do ciebie. - Powiedziałem, a on gestem dłoni nakazał mi mówić dalej. - Czy mógłbyś się spotkać po lekcjach? Dokładniej o 16. - Spytałem poprawiając włosy, ponieważ zdawały mi się one potargane. Chłopak chwile się zastanawiał, jednak po chwili dał mi odpowiedź, która mnie rozczarowała. - Wiesz co... Nie za bardzo, mam... - I tu się zawiesił. O co mu chodziło? Czy on kogoś miał? - Czas, wiesz muszę się z kimś spotkać... - Powiedział po czym pożegnał się ze mną sztucznym uśmiechem i odszedł.
![](https://img.wattpad.com/cover/354015785-288-k72356.jpg)
CZYTASZ
The Broken Hearts - Czele x Czonakosz
FanfictionOd wojny o Plac Broni minął równy miesiąc. Nemeczek nie żyje, a Boka znowu jest kapitanem. Profesor Rac rozwiązał związek Zbieraczy Kitu, a raczej tak mu się zdawało. Czele nigdy nie pomyślałby nawet, że mógłby poczuć coś do Czonakosza, bo przecież...