1.

26 2 0
                                    


Hong miewał wiele przeżyć w swoim życiu. Podziewał się również po wielu relacjach które niewiele mu w życiu dały, wieczny smutek i ból jaki mu sprawiały, był nie do wytrzymania.
Kolejny raz czuł się zawiedziony, serce wręcz pękało mu z bólu. Gdy tak szedł wzdłuż mostu, kolejny raz płakał tego wieczoru. Coraz bardziej nienawidził życia, nienawidził tego wszystkiego co było wokoło. Tych ludzi, miasta, ulic, aut. To wszystko wprawiało go we wściekłość. Miał ochotę rozwalić wszystko co znajdowało si wokoło, zadusić każdego kto tylko stanie mu na drodze. Jednakowoż tej nocy ulice były puste, co jakiś czas obok przejeżdżał samochód. Z tej bezsilności usiadł na barierce mostu i przerzucił nogi na drugą stronę.
Odchylił się do przodu a silny powiew wiatru rozwiał mu włosy. Westchnął ciężko i spojrzał w kierunku księżyca. Pierwszy raz w życiu mógł dostrzec jego zaćmienie. Uśmiechnął się lekko do siebie a kolejna łza spłynęła mu po policzku.
Puścił się i runął do przodu. Miał wrażenie jakby czas zwolnił. Nie bronił się a jedynie rozłożył dłonie, zupełnie tak jakby chciał pofrunąć niczym ptak. Uderzył o taflę wody i gdy tylko obrócił się w wodnej toni, mógł dostrzec jak światło księżyca zanika,jak ten znika w trakcie zaćmienia. Spadał coraz bardziej w dół aż poczuł nagle szarpnięcie.
Coś złapało go za kark niczym mama kociaka, został wyciągnięty nagle z wody przez co aż z trudem złapał oddech. Włosy przykleiły mu się do twarzy przez co niewiele widział. Łapczywie łapał oddech, było mu ciężko się uspokoić. Ciało chłopaka drżało z szoku ale także z zimna jakiego doświadczył.
Piszczało mu wręcz w uszach z tego szoku jakiego doświadczył.
Podniósł wzrok na mężczyznę który go trzymał nad wodą śmiejąc się. Nie rozumiał co się stało, gdzie właściwie był? Postawiony na ziemi odgarnal włosy z twarzy, ale czemu właściwie były takie długie?
-Mówiłem ,że on się do niczego nie nadaje!-Krzyknął mężczyzna. Miał długą ciemną brodę, ubrany był jakby ledwo wyszedł z epoki goreyo.
-Daj już spokój, to nie jest syn szlachty tylko zwykły idiota.- Usłyszał jak ze świstem koło jego głowy ląduje miecz. Przerażony odsunął się gwałtownie.
-To jakiś żart?-Zapytał chłopak podnosząc się gwałtownie z ziemi. Sam ubrany był w kolorowe materiały co wręcz go zaskoczyło.
Czy był pijany? Może uderzył się w głowę? Miał halucynacje?
-Spieprzaj młody, koniec treningu na dzisiaj. Nie nadajesz się do niczego, typowy dzieciak. Kiedy ty dorośniesz?-Zakrzyknął jeden z nich zaś Hong na prędko pobiegł przed siebie, wpadł na taras i drewnianym podestem uciekał przed siebie w panice. Aż do momentu gdy na jego drodze nie stanęła starsza kobieta.
-Dokąd się wybierasz Paniczu? Już czas.-Po tych słowach wepchnęła chłopaka do wnętrza pokoju.
-Czas? Na co czas? Jaki Paniczu? O czym ty mówisz?- Zapytał nerwowo a posadzony przed toaletką aż jęknął. Wyglądał jak zwłoki, blady jak cholera ,brudny... Zamrugał kilkukrotnie przyglądając się swojemu odbiciu. Faktycznie wyglądał jak Panicz. Widział chyba coś podobnego w książkach historycznych.
Syknal gdy kobieta zaczęła mu energicznie rozczesywać potargane włosy. Z jednej strony to było miłe ale z drugiej dziwne. Czy to mu się wszystko śniło? Takie właśnie odnosił wrażenie.
-Dziś masz udać się na ważne spotkanie. Już zapomniałeś? Twój ojciec wyjechał w ważnych sprawach, dlatego oddelegował ciebie. Postaraj się aby poszło nam jak najlepiej, zrób dobre wrażenie na przyszłym Królu.
-Słucham?-Zapytał niepewnie ale kobieta wydała z siebie jedyne ciężkie westchnienie. Od razu zauważył ,że jego uroda różni się znacznie.
-Nic. Po prostu nie zrób nam wstydu..-Mruknęła pod nosem i związała ciasno włosy na głowie chłopaka, dodając tam również kilka ozdób. Przebrała go w szare materiały, aż dziwił się ,że wyglądał w nich tak dobrze. Nawet delikatny makijaż dobrze podkreślał jego urodę.
Pierwszy raz w życiu spotkał się z tym, aby być prowadzonym na koniu. Czy on w ogóle potrafił jeździć konno? Nie pamiętał za nic. Czuł się zupełnie skołowany.
Wodził wzrokiem po lesie zastanawiając się jakim cudem tu trafił. Czy było to jakieś ARG w którym nieświadomie wziął udział? A może jakiś złośliwy żart? Wydał z siebie ciężkie westchnienie. Słyszał aż nazbyt dobrze komentarze eskorty, żołnierze żartowali,że ten tylko przyniesie im wstyd. Zniewieściały, bez zarostu, głupi. Skrzywił się nieznacznie nie rozumiejąc do końca w czym tkwił problem. Oni zaś wyglądali w jego opinii obleśnie.
Nie wiedział ile czasu zajęło mu dostanie się na rynek miasta, ale ten tętnił życiem. Aż Hong mimowolnie uśmiechnął się pod nosem bo było to całkiem urocze. Wodził wzrokiem po ozdobach, targowiska były wypełnione słodyczami, jedzeniem. Czyżby szykowało się jakieś święto?
Kiedy zatrzymali się przed wielkimi drewnianymi drzwiami sam zszedł z konia, tyle potrafił.
Wszedł do wnętrza sali gdzie siedziało już dwudziestu ministrów, z historii pamiętał jak ci zwykle się ubierali. Po lewej stronie znajdowali się przedstawiciele bogatszej części społeczeństwa do której bezapelacyjnie należał. A przynajmniej tak zrozumiał.
Zasiadł na jedynym pustym miejscu i niepewnie patrzył na otoczenie. W rękawie znalazł wachlarz więc rozłożył go i przysłonił twarz. Czuł na sobie wyraźnie spojrzenia innych. Te szepty go drażniły wręcz. Kim w zasadzie był i po co tu przyszedł?
Oparł brodę na pięści i spojrzał w kierunku drzwi, gdy te otworzyły się z rozmachem mógł ujrzeć wysokiego mężczyznę. Miał ciemne długie włosy upięte w ciasny kok na głowie. Proste i czerwone szaty świadczące o jego pozycji, złote zdobienia na głowie. Ale to było mało istotne.
Oczy miał niezwykle hipnotyzujące. Jego twarz ,równie niezwykle przystojna. Cały był niezwykły! Młodszy aż wstrzymał oddech na widok tego zjawiska. Gdzie on trafił? Wbijał wzrok w jego twarz mimo,że wszyscy inni byli pochyleni. Tamten którego imienia jeszcze nie znał, patrzył na nich z wyższością godną władcy. Aż zmiękły mu nogi, powalający mężczyzna.
Trzepniety w łeb przez straż,nika pochylił się z boku.
-Nie masz szacunku do przyszłego władcy?!-Krzyknal i dopiero wtedy tamten zwrócił na niego uwagę. Lekki uśmieszek pojawił się na ustach starszego, jednak był on krótki i nikły.
-Daj spokój, nie mam na to czasu.-Rzucił obojętnie i przeszedł przez sale zasiadając na swoim miejscu. Hong usiadł na poduszce zniesmaczony, rozmasowując tył głowy.
-Zwołałem to spotkanie w sprawie nowych ścieżek handlowych.- Odparł i nim zdążył rozwinąć temat zaczęła tworzyć się ożywiona dyskusja na temat tego kto ma najlepsze tkaniny, kto ma kopalnie.. A Hong nie wiedział nawet czym dysponuje. To było trudne więc nachylił się nad dokumentem i przeczytał,że w zasadzie jego część w tym całym bałaganie to handel końmi, zaopatrywanie wojsk.. Aż wywinął oczyma czując jakie to nudne. Starsi mężczyźni przekrzykiwali się między sobą a Hong powiódł wzrokiem w kierunku księcia. Ten siedział równie znudzony kiwając jedynie lekko głową.
Kiedy ich spojrzenia się spotkały, młodszy posłał mu nieśmiały uśmiech. Jednak tamten wydawał się go ignorować w jakimś stopniu. Celowo lub nie, wbijał w niego swój wzrok.
Młodszy nic sobie z tego nie robił a jedynie darował mu swój uśmiech patrząc na niego bezczelnie. To był sen, na pewno to był sen.
Zaś sam Seo, bo tak nazywał się przyszły władca wpatrywał się w te porcelanową twarz kompletnie nie słuchając otoczenia. Jego wyraz twarzy się nie zmienił, wyglądał na zupełnie obojętnego jednak wewnętrznie czuł jak płonie.
Chrzaknal pod nosem i w końcu skierował swój wzrok na mężczyzn.
-Wystarczy na dzisiaj.-Stwierdzil donośnym głosem po czym wstał z miejsca. Złożył dłonie za plecami i ruszył wzdłuż sali. Mimo ,że sam Hong nie przykuwał szczególnej uwagi do tego co mówili to zaś otoczenie wyjątkowo go zaabsorbowało. Szczególnie kiedy książę odwrócił swój wzrok.
Usłyszał cichy szelest i zaraz potem świst ostrza. Podniósł się gwałtownie i złapał w dłonie ostrze zaciskając na nim obie dłonie.
Serce mu waliło jak oszalałe kiedy uświadomił sobie co właśnie zrobił.
Za jego plecami stał Seo, równie zaskoczony tym atakiem.
Jeden z ministrów, właśnie stracił głowę. Dosłownie. Straż zareagowała z lekkim opóźnieniem jednak, Hong był szybszy. Zamrugał kilkukrotnie, nawet nie wiedział jak to zrobił.
Wypuścił ostrze z dłoni, te były całe we krwi, rozcięte głęboko przez miecz. Jego szaty, rękawy, dłonie, całe zalane krwią. Zapadła głęboka cisza pośród ludzi, nikt nie wiedział co powiedzieć.
Właśnie przyszły król, uniknął cudem śmierci.

rising The MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz