Generał Tiang miał nie lada zadanie. Pomimo, że wiedział kogo szuka to nie wiedział gdzie powinien go szukać.
Chłopak był poszukiwany jednak nie mógł wystawić za nim listu gończego. Ostatecznie nie zrobił niczego złego, nie był złodziejem ani mordercą. Przechadzał się uliczkami i szukał znajomej twarzy. Jeden z jego żołnierzy szturchnął go w ramię.
-Czy to przypadkiem nie jest sam Kim? To chyba jego ojciec?-Zapytał jeden z mężczyzn. I faktycznie, mógł dostrzec niewielkie podobieństwo. Głównie w oczach. Ta zadziorność łączyła te dwie istoty.
-Dobra robota.-Odparl po czym skierował swoje kroki w stronę starszego mężczyzny.
Stanął na przeciw i ukłonił się przed nim. Najstarszy z rodu Kimów był niezwykle zaskoczony. Nie codziennie kłania mu się straż królewska. Do tego sam generał straży przybocznej księcia.
-Poszukujemy twojego syna. Książę życzy sobie go widzieć u siebie.-Wypowiedzial te słowa jasno, zrozumiale i głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-Ale jak to, mój syn przecież nic nie zrobił złego..- Próbował jakoś się wytłumaczyć ale nie szło mu to za dobrze. Było to trudne, szczególnie gdy obawiał się o dobro swoje i swoich interesów.
-To nie jest twoja sprawa. Masz nam wydać swojego syna. Książę wyraził się jasno, ma znaleźć się u niego jeszcze dzisiaj.- Mruknął Tiang i popchnął mężczyznę kierując się w stronę jego posiadłości. Ciężkie kroki i marsz wojskowych sprawił, że wszyscy schodzili im z drogi.
Szczególnie sam widok generała Tianga budził postrach, był znany ze swojego hobby. Zaś jego hobby było obcinanie głów nieposłusznym poddanym. Ci nie raz lubili wszczynać bunt co drażniło mężczyznę, dosadnie pokazywał kto tu rządzi. Szczególnie tym pijakom którzy zachlani byli gotowi forsować bramy królestwa.
Zatrzymali się przed drewnianą bramą do posiadłości Kima. Wykonał zamach, chcąc wyważyć drzwi siłą. Jednak wyszło to dość... Źle. Kiedy bramy do posesji otworzył żołnierz należący do świty Kima.
Tiang zachwiał się i nie omal wpadł do środka. Jego strażnicy z trudem powstrzymali śmiech na to, gdy ten wściekły obrócił się do nich, tamci odwracali głowy udając ,że przecież nic nie widzieli.
-Niech cię szlag.-Wymamrotał do siebie.-Na rozkaz księcia przyszliśmy po Panicza Kima.- Żołnierz na przeciw widocznie miał to gdzieś a nawet, uznał to za mało zabawny żart.
-A, bo ty tak serio Tiang.-Rzucił nie kryjąc rozbawienia ani niedowierzania w informacje które otrzymał.- Po pierwsze, Hong jest do kitu i siedzi u siebie. Miał kolejny trening. Po drugie, ma szlaban na wychodzenie poza teren. Więc powiedz temu swojemu Seo żeby spadał.-Machnął dłonią na mężczyznę i zamachnął się bramą zatrzaskując mu ją przed nosem.
To tylko jeszcze bardziej go rozjuszyło.
-Ten twój młodszy brat nieźle daje ci popalić.-Mruknął mężczyzna za nim. Gdy Tiang się odwrócił, stał przed nim sam książę. Jednak ubrany bardziej zwyczajnie, zamaskowany pośród materiałów zakrywających twarz. Włosy swobodnie opadały mu na plecy, spięte lekko na czubku głowy.
-Książ..-Zakrył usta Tianga dłonią i poruszył znacząco brwiami. Naprawdę musiał teraz zrobić mu wstyd?
-Siedź cicho i chodź.-Mruknął kierując swoje kroki na tyły.-Tak ciężko jest ci wykonać proste zadanie?-Szepnal i wskazał dłonią na chłopaka klęczącego a kałuży błota. Dziura w murze była wystarczająca aby móc to dostrzec.
-Wstawaj gnojku, walcz! Pokaż jak to zrobiłeś!- Krzyczał nad nim wysoki chłopak dzierżąc w dłoni drewnianą replikę miecza do ćwiczeń.
-Nie mam już sił.. daj mi już spokój, ja nie umiem walczyć.-Wyszeptał i zakrył dłońmi głowę kiedy tamten wykonał zamach uderzając go po całym ciele. Z całej siły zadawał mu ciosy wyzywając się na tym delikatnym ciele.
-Głupia ciota. Powinieneś już dawno zdechnąć. Twój ojciec czuje tylko wstyd mając takiego syna. O ile ty wogóle jesteś chłopem!- Wykrzyczał a sam Tiang aż się skrzywił. Nawet on uważał, że ten widok jest aż nazbyt bolesny. Nieprzyjemny dla oczu i duszy.
Mężczyzna rzucił na bok replikę i postanowił dać sobie spokój na dzisiaj.
Hong powoli podniósł się z błota na polu treningowym. Brudny od błota i własnej krwi wyglądał znów żałośnie.
Złapał za drewnianą replikę.
-Przecież nie mogę być aż tak beznadziejny..-Wyszeptał do siebie i wykonał zamach. Próbował, starał się odtworzyć każdy ruch który do tej pory widział w trakcie treningów. Jednak szło mu to źle.
-Faktycznie jest beznadziejny.-Skwitował Tiang na co Seo uniósł brew. Nie podobały mu się takie ofensywne komentarze. Wpatrywał się w chłopca i aż mimowolnie uśmiechnął do siebie.
Opór jakim emanował wręcz go hipnotyzował. Przygryzł lekko dolną wargę i parsknął cichym śmiechem.
Odsunął się odrobinę od muru i wspiął ma niego aby móc obserwować chłopaka z zewnątrz.
-Ks... Seo. W zasadzie co my robimy? Przecież to zwykły dzieciak. Wracajmy do królestwa, szkoda naszego czasu.- Stwierdził obojętnie i zaczął poprawiać brodę. Seo w tym czasie zeskoczył z muru i poprawił maskę na twarzy.
-Masz mi go ściągnąć do królestwa.- Stwierdził jedynie i wycofał się znikając gdzieś w cieniu. Sam Tiang nawet nie zauważył jak i kiedy. Równie szybko zniknął co się pojawił. Tiang miał zaś poczucie,że znów został zamieszany w coś dziwnego.Seo oczekiwał, że już za kilka godzin stanie przed nim chłopak w towarzystwie samego generała. Tak bardzo chciał zobaczyć znów te bladą twarz i ciemne oczy. Tak bardzo zawrócił mu w głowie. Do tej pory nie zwracał uwagi na nikogo, zupełnie zobojętniały na towarzystwo które go otaczało. Nawet gdy potajemnie wybierał się na picie ze swoimi kolegami w miejsca publiczne, mało kiedy zawiesił oko choćby na najpiękniejszej kobiecie w mieście. A ten, pojawił się tak nagle i wystarczył jeden uśmiech.
Na samo wspomnienie czuł jak rozgrzewa go od środka. Gdy tylko zamykał oczy miał przed oczyma te uroczą bladą twarz. Tak zupełnie nic nie robił sobie z jego pozycji. Traktował go zupełnie zwyczajnie, jakby był kimś na jego poziomie. Próbował się uspokoić, jednak nie potrafił. Uniósł wzrok na Tianga który dosłownie wrócił z niczym. Pomimo prób dostrzeżenia czegokolwiek innego, nie udało mu się.
-Gdzie on jest?-Zapytał mężczyzna i uniósł brew.
-Jakby to ująć.. Powiedział, że masz spadać a on nigdzie nie wyjdzie bo ma szlaban. A jak chcesz go wyciągnąć to lepiej załatw sobie nakaz ,bo on nigdzie nie idzie.- zacytował I aż chrzaknal widząc wyraz twarzy Seo.
Ten zdawał się być zdenerwowany i rozbawiony jednocześnie. Ciężko było mu określić co dokładnie czuł. Zaczął się nerwowo śmiać aż w końcu uderzył pięścią o blat biurka. Podniósł się gwałtownie z miejsca.
- Nie chce iść?! Więc ja go tutaj sam przyprowadzę.-Wymamrotal i sięgnął po swoje ostrze. Nie lubił sprzeciwu. Naprawdę chciał chłopaka dla siebie.
CZYTASZ
rising The Moon
RomanceShort story about the Moon Child. An incredible series of events led to the merging of two different worlds. How it will all turn out?