2.

11 2 0
                                    


Hong stal tak nieruchomo a między jego dłońmi wciąż tkwiło ostrze. Palce zaciśnięte wokoło niego krwawiły, krople gęstej krwi spadały na drewniany stolik. Zapadła tak potworna cisza, że wręcz słyszał kolejne krople opadające w dół. Serce biło mu niesamowicie szybko i mocno. Nie mógł wyjść z szoku jakiego doświadczył. Jak on tego dokonał? Przecież w życiu nie trzymał miecza w dłoni, a teraz dosłownie trzymał go między palcami jak gdyby nigdy nic.
Seo mierzył wzrokiem niższego, samemu zastanawiając się cóż to za pucz się tu odbywał. Powiódł wzrokiem na odcięty łeb jednego z ministrów i aż przechylił głowę na bok. Nie kojarzył go, a przecież znał ich prawie wszystkich. Czyżby to był skrupulatnie zaplanowany atak na niego? Musiał przyznać,że był dość słaby. Szczególnie gdy tak krucha i nieznaną mu istota zdołała go obronić.
Z dłoni chłopaka wypadł miecz a sam z przerażeniem spojrzał na swoje dłonie. Były pocięte i zakrwawione. Młodszemu zrobiło się zaraz gorzej, wręcz zakręciło mu się w głowie od tych wrażeń. Jeśli to był sen, to musiał to być sen wariata!
-Nic ci nie jest?- Po raz pierwszy udało mu się usłyszeć głos księcia. Był niski i ciepły w odbiorze choć całe to towarzystwo wydawało się być raczej przerażone.
-Oczywiście,że nic mu nie jest książę.-Zapewnił jeden z ministrów szarpiąc chłopca za nadgarstek.-To zaledwie draśnięcie! -Zakrzyknął z oburzeniem a reszta zaczęła komentować jaki to delikatny z niego chłopak, kolejna fala nieprzychylnych komentarzy w jego stronę sprawiła ,że wewnętrznie się zagotował. Może i nie potrafił walczyć jednak, na pewno posiadał także inne umiejętności. Może i różnił się od otoczenia, jednak to nie znaczyło, że jest taki najgorszy.
Obejrzał się za siebie a książę wciąż tam stał. Bezczelnie spojrzał mu w oczy nie przejmując się etykietą. Gdyby nie fakt,że sam Seo czuł się raczej zainteresowany młodzieńcem, najprawdopodobniej zostałby ukarany. Mierzyli siebie spojrzeniami, Seo ani myślał odpuścić. Tak samo Hong, nie spuścił spojrzenia nawet na sekundę.
-Cóż za bezczelność.-Prychnął pod nosem generał i sięgnął do rękojeści miecza mając zamiar go ukarać. Jednakże Seo powstrzymał go, kładąc dłoń na jego nadgarstku.
-Jak się nazywasz?-Zapytał oczekując odpowiedzi.
- Kim Hong-Joong.- Odparł ze spokojem choć daleko mu było do tego. W odpowiedzi usłyszał jedynie mrukniecie Księcia. Ten nie odezwał się więcej i ruszył przed siebie wraz ze swoją świtą.
-Wariat... Mógłby chociaż podziękować.- Wymamrotał do siebie Hong, odczuwając lekką frustrację całym zajściem. Jednocześnie czuł,że wraca do domu z niczym. Ponieważ prócz odniesionych ran w trakcie tego spotkania nie osiągnął nic więcej.
Gdy wrócił, czekał już na niego ojciec z widocznie niezadowoloną miną. Najwyraźniej już dotarły do niego wieści, choć nie był pewien które. Czul się tu dziwnie, o ile ten świat był dla niego obcy o tyle w jakimś stopniu czuł się tu jak w domu. Była to miła odmiana ponieważ w czasach w których żył na codzien, czuł się zupełnie obco. A tutaj? Pomimo dziwnych spojrzeń, obelg, czuł się wyjątkowo spokojniej. Ale może, powinien zacząć panikować? Albo.. Być może... To nie sen a raj? Albo odwrotnie, piekło które na niego czeka? Zmarszczył brwi lekko i stojąc kilka kroków przed starszym zawahał się.
-Hong.- Rzucił oschle i zmrużył powieki dzierżąc w dłoni ciężki kij. Widząc to aż się wzdrygnął. I choć był już przebrany, jego dłonie opatrzone to wciąż było widać ślady poprzedniego zdarzenia.
-Ale ja nie zrobiłem nic złego.- Stwierdził od razu gdy tylko mężczyzna podniósł głos. Widząc jego badawcze spojrzenie wzdrygnął się lekko i chrzaknął pod nosem
-Chciałem ukarać cię za kolejny spieprzony trening. Ale dotarły do mnie ciekawe informacje.- Stwierdził i złożył ręce za plecami odwracając się i kierując w stronę wnętrza posiadłości. Młodszy szedł za nim powoli i niepewnie. Nie mógł być w końcu pewny czy aby zaraz nie dostanie po głowie za karę. Choć nie do końca czuł się winny tej sytuacji.
Już miał otworzyć usta aby coś powiedzieć ale nie zdołał. Nie było mu to dane w żaden sposób.
-Na tyle na ile znam mojego syna, wiem , że raczej nie potrafisz walczyć. Za każdym razem pakujesz się w problemy, lądujesz twarzą w błocie albo gdzieś indziej. Nieważne. To teraz nie jest aż tak istotne.- Uniósł dłoń nim Hong znów spróbował cokolwiek powiedzieć, uświadamiając go jednocześnie,żeby zwyczajnie się już zamknął i przestał podejmować próby jakiejkolwiek kłótni.
-Ciesz się,że nie skończyłeś jak tamten facet. Miałeś dużo szczęścia bo sam książę okazał ci dużo łaski. Jednakże, po raz ostatni wysyłam cię gdziekolwiek. Przynosisz mi tylko wstyd. Najlepiej będzie jak więcej nie opuścisz naszych ziem. Zrozumiane Hong?- Mruknął i na tym skończył swoją wypowiedź. Mężczyzna dał mu dość dobitnie do zrozumienia,że nie interesuje go odpowiedź syna. Miał to kompletnie gdzieś. Jednocześnie nie karał go w żaden sposób. Najwyraźniej uznał, że rany na rękach są wystarczająco dużą karą i zasłużoną.
Chłopak stal tak na środku ścieżki prowadzącej do wielu zakątków posiadłości ojca. Zasadniczo była to również jego posiadłość. Choć nie czuł się tu pewnie.

______

Seo nie mógł wyjść z podziwu nad tym w jaki to szybki i sprawny sposób chłopak go ochronił. Siedział przy swoim drewnianym masywnym stole. Wokoło roztaczała się woń kadzidełek i białej herbaty którą tak bardzo uwielbiał pić. Jednak teraz, nie był w nastroju do picia herbaty. Przesuwał pędzlem po papierze wypełniając nowe rozporządzenie. Co jakiś czas unosił wzrok oczekując na swojego generała. Jednak ten się nie zjawiał. Westchnął ciężko i odłożył pędzel przyglądając się dokumentowi. Złożył na nim oficjalną królewską pieczęć i odłożył na bok. Nie mógł przestać myśleć o tym chłopaku. Nikt nie okazywał mu tyle bezczelności i śmiałości jednocześnie. To wprawiało go w zadumę, ilekroć przypominał sobie jak ten chłopak po prostu złapał w dłonie ostrze. Bez zastanowienia, w mgnieniu oka. Nim zdążył się zorientować ,że jest atakowany już został ochroniony.
-Dziwne... Nigdy nie widziałem nikogo o takich zdolnościach.-Wyszeptał do siebie i uniósł wzrok.
-Niezwykłe.- Przyznał mężczyzna naprzeciw.- Sam doświadczyłem kiedyś czegoś podobnego tylko raz gdy byłem dzieckiem.-Odparł pocierając swoją brodę.
-Hm? O czym ty mówisz Tiang?- Zapytał mrukliwie i z zainteresowaniem uniósł wyżej głowę. Aż zmrużył powieki i sciszył głos, tak jakby ktoś miał ich właśnie podsłuchiwać.
-Sam nie wiem. Byłem wtedy dzieckiem. Ujrzałem wtedy najpiękniejszą istotę na świecie. Była piękna, naprawdę!-Zaczął rozmarzony.-Jej twarz była biała i delikatna niczym porcelana, włosy również... Białe niczym chmury latem. Oczy błękitne..-Seo przerwał ten wywód uderzeniem dłoni o blat.
-Powstrzymaj te swoje pijackie majaki dla siebie.-Rzucil oschle mając wrażenie, że tamten sobie z niego żartuje. Urażony obrócił się bokiem do niego i oparł brodę na dłoni zamyślony.
-Jak nazywał się ten chłopak?-Zapytał nerwowo i ujął w dłoń kość do gry.
-Eee?- Zapytał mężczyzna który najwyraźniej gdzieś dopłynął. Sam nie wiedział dokąd, najwyraźniej.-Nie pamiętam. Jakiś Kim.- Wzruszył obojętnie ramionami. Kim, za wiele mu to nie mówiło. Choć sam pytał go o imię i nazwisko to w zasadzie niezbyt je zapamiętał.
-Jesteście wszyscy bezużyteczni jak cholera.- Stwierdził po chwili i uniósł wzrok na mężczyznę.-Masz mi go znaleźć i przyprowadzić tutaj. To rozkaz.

rising The MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz