5.

5 2 0
                                    

Tiang stał w pokoju księcia który aktualnie spał. Stal tak nad jego łożem przyglądając mu się z uwagą. W końcu zniecierpliwiony jego brakiem reakcji szturchnął mężczyznę w ramię.
-Jeszcze sobie nie poszedłeś?- Zapytał nawet nie odwracając się w jego kierunku.
-A powinienem? Musisz wrócić do swoich obowiązków. Ostatnio je zaniedbałeś. Jak twój ojciec dowie się , że...- Po tym Seo mu przerwał podnosząc się z miejsca i patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
-Jak tylko cokolwiek mu powiesz, odetne ci wszystkie kończyny. Zobaczysz.- Po tym Tian jedynie uniósł brew. Oczywiście,że sam by nic nie powiedział. Wiedział naprawdę dużo o swoim księciu a mimo to żadna z tych informacji nie opuściła jego ust. Wywinął teatralnie oczyma po czym odwrócił się na pięcie.
-Oczywiście, że nic nikomu nie powiem. Ale dobrze wiesz, jak szybko plotki się roznoszą po królestwie.- I z tymi słowami zostawił mężczyznę, samemu opuszczając jego lokum. Seo usiadł i potarł lekko brodę zastanawiając się nad czymś dłuższy moment. Jednak nic mądrego nie przychodziło mu do głowy. Spojrzał za okno gdzie ciemne chmury przysłaniały niebo. Jednak nie były to takie zwykłe chmury. Miały w sobie dziwną aurę tajemniczości.
-Książe. Twój ojciec cię wzywa.- Rzucił krótko Tiang który ledwie chwilę temu opuścił jego pokój a już znów musiał udać się do niego z informacją.

Seo dość szybko przebrał się w bardziej oficjalne szaty i pospiesznie ruszył na spotkanie z ojcem. Wszedł do wnętrza obszernej sali i ukłonił się z szacunkiem.
-Nie mam zbytnio czasu aby się rozgrywać. Sytuacja jest niezwykle poważna i wymaga szybkiego działania. Na tyle szybkiego, na ile to możliwe. -Odparł siwy mężczyzna unosząc się ze swojego miejsca.- Czeka nas zagłada jeśli nie uwiniemy się dostatecznie szybko. Raz na trzydzieści lat, rodzi się potomek rodu Chmur. Nie byle jaki, legendy głoszą,że jest niezwykle potężny. Zwykle ma białe włosy, ogromne błękitne oczy a jeden ruch potrafi powalić setki koni.- Mówiąc to rozwinął na ziemi ogromny pergamin z portretem ostatniego potomka.
- Może urodzić się w każdej rodzinie, biedna, bogata, to nie ma znaczenia. Bogowie zsyłają go na ziemię. Każdy kolejny potomek nosił jakąś inną moc. Jednak teraz nie jesteśmy w stanie przewidzieć co się stanie , jeśli ten nabierze sił...
-Naprawdę wierzysz w takie legendy?- Zapytał młodszy i pochylił się nad portretem.
-To nie legenda, to fakt. W legendach zapisane są różne informacje jednak... Sam na własnej skórze tego doświadczyłem. Zanim się urodziłeś, świat spowiła ciemność. Tylko poświęcenie Wybrańca ratuje nas od śmierci. Więc twoim zadaniem będzie odnalezienie go. Lub jej.
-Jasne..-Mruknął i zamyślił się na moment.-To nie będzie zbyt łatwe. Czego mam szukać?-Zapytał zupełnie nie odnajdując się w tej pogmatwanej sytuacji.
-Odpowiedzi znajdziesz w pałacowej bibliotece. Przygotuj się i wyruszają najpóźniej jutro. Każda chwila jest cenna, chyba nie chcesz aby nas wszystkich rozszarpały demony?- Mężczyzna mówił powoli i spokojnie choć jego głos wydawał się być wysoki, wręcz ostry i nie znoszący sprzeciwu. Mając tak szczątkowe informacje, mężczyzna wycofał się wychodząc z wnętrza. Tiang od razu zauważył ten grymas na jego twarzy. Dopiero kiedy uszli kilka metrów dalej, starszy odważył się zapytać.
-O co chodzi? Coś cię męczy?
-I tak, i nie.- Rzucił zatrzymując się w miejscu i rozglądając. Gdy odnalazł wzrokiem ścieżkę prowadzącą do biblioteki, udał się od razu w tamtym kierunku. Tiang szedł za nim pospiesznie, wyraźnie zaintrygowany.
-Czego więc chciał król?
-Abym znalazł i zabił Wybrańca.

Chłopak biegł przez pole pełne kwiatów, uciekając przed strażą która usilnie próbowała utrzymać go w posiadłości. Bawiło go to, zwyczajnie bawiło. Jednocześnie był niesamowicie znudzony ciągłym siedzeniem w pokoju. Szczególnie,że w ostatnim czasie Seo nawet go nie odwiedził. Od kilku dni nie przychodził. Choć czy tak naprawdę powinien się z nim spotykać? Chyba nie wypadało. Ale czy Hong przejmował się tak zwykłymi konwenansami? Miał to w nosie. Książę mu się spodobał, choć nie chciał dać mu tak łatwo ze sobą wygrać. W końcu, nie może dostać tego czego chce.
Gdy tylko wbiegł do lasu, zatrzymał się. Jego oczom ukazał się przedziwny widok. Ludzie szli w kierunku następnego miasta, nie kilku a wręcz tłum. Zamrugał kilkukrotnie w tym zdziwieniu i zaczepił jedną z kobiet.
-Dokąd się wybieracie?- Staruszka na jego widok od razu rozszerzyła oczy jakby zobaczyła ducha. Popchnęła chłopaka między drzewa, dostrzegł jednak,że wcale nie widziała. Jej oczy były niemalże białe.
-Paniczu musisz się ukryć.-Szeptała tak aby nikt jej nie usłyszał. Jedyną osobą która miała usłyszeć był sam Hong.
-Ja? Ależ czemu..-Zapytał zszokowany, nie miał pojęcia co się działo.-Czy nadchodzi wojna?
-Coś gorszego mój Panie... Musisz uciekać, ukryć się. Inaczej zginiesz. Szukają wybrańca, Król wyznaczył nagrodę dla tego kto pierwszy go znajdzie i przyprowadzi pod bramy królestwa.
-Ale co ja mam wspólnego z tym wszystkim..
-To ty nim jesteś. Ta spinka.. Ta spinka to urok.-Wskazala na ozdobę w jego włosach.-Nie pozwól aby spadła. Nigdy jej nie zdejmuj inaczej cię zamordują. Może i jestem ślepa ale Bóg dał mi inny dar. Widzę inne bóstwa a ty jesteś jednym z nich. Jesteś wybranym... - Szeptała z przejęciem aż w końcu jakiś mężczyzna złapał ją za ramię.
-Chodz babciu bo się zgubisz, nie zaczepiaj Panicza..-Mruczal niezadowolony odciągając kobietę w tłum. Sam Hong stal tak bezradnie nie wiedząc co zrobić. Drgnął gdy zdyszani strażnicy stanęli za nim.
-Paniczu, przestań już uciekać. Twój ojciec cię wzywa.. to nie jest zabawne..
-Nie? A mnie to bawi.-Odparł jak gdyby nigdy nic i wykonał obrót kierując się na powrót do posiadłości. Cały czas miał w głowie słowa tej kobiety. Czy ona mówiła prawdę? Co się stanie jeśli ściągnie te ozdobę? Czy naprawdę jest wybrańcem? Zmarszczył brwi lekko i drapał się po brodzie idąc przez łąkę którą niedawno uciekał. Skoro kobieta kazała mu pozostać w domu, to powinien jej chyba posłuchać. Przecież nie było w tym nic złego. A może powinien uciec? Zaś z drugiej strony, co jeśli ta kobieta to zwykła wariatka? Może majaczyła? Jakim cudem miałby być kimś takim nawet o tym nie wiedząc. Gdy tylko przekroczył bramę, skierował swoje kroki do gabinetu ojca. Wciąż zamyślony usiadł na poduszce przy drewnianym stole.
-Na pewno już zauważyłeś co się dzieje na zewnątrz. Wolałbym abyś nie opuszczał więcej tych murów.-Odparł mężczyzna, był wyjątkowo spokojny nawet jak na niego. Młodszy jedynie pokiwał zgodnie głową. Nie zamierzał się z tym kłócić. Szczególnie,że słońce coraz mniej pojawiało się na niebie, te zachodziło ciemnymi chmurami zwiastując coś niezbyt dobrego.
-Coś nowego...-Mruknął odkładając zwój na bok i pochylając się nad nim.- Nieważne, cieszy mnie to,że tym razem rozumiesz powagę sytuacji. Pozostań w swoim pokoju, nikt nie może wiedzieć , że tu zostałeś. Swoją drogą, doszły mnie słuchy o twoim nowym przyjacielu. - Po tym skierował znów wzrok na dokument jakby z obojętnością.
-Hm? Przyjacielu?- Zapytał niepewnie.
-Sam książę wyraził zainteresowanie tobą. Dowódca straży doniósł mi, że przez ostatnie tygodnie pomagał ci trenować. Zrobiłeś ogromne postępy. Jednak więcej nie pokazuj swoich umiejętności. Nikt nie może wiedzieć kim jesteś.
-Ale... Kim właściwie jestem?- Zapytał chłopak na co ojciec przyłożył palec do ust dając mu jednocześnie znać ,że ten temat lepiej pominąć milczeniem. Zaczynał zdawać sobie sprawę z tego jak bardzo niebezpieczne się to robiło.
Opuścił gabinet ojca w zupełnej ciszy, wyglądał tak jakby właśnie dostał największy szlaban w historii szlabanów.
Gdy tylko został sam w swoim pawilonie, usiadł na poduszce. Oparł brodę na dłoni i westchnął ciężko.
Sięgnął na półkę obok po książkę jednak nie miał nastroju na czytanie. Drgnął gdy poczuł ruch powietrza za sobą.
-Nad czym tak myślisz?- Usłyszał nieznany mu dotąd głos. Uchylił powieki a na przeciw niego siedział mężczyzna. Ciemnowłosy o bladej niemal białej skórze. Cały ubrany na czarno, wyglądał bardziej jak bandzior.
-Mhm? Nad niczym ważnym.-Rzucił krótko i znów zamknął oczy. Znał tą twarz, przypominał mu jego przyjaciela z czasów szkoły. Właściwie, gdy ponownie otworzył oczy miał wrażenie,że to ta sama osoba tylko w innym wcieleniu.
-Jasne. Masz coś dla mnie?-Zapytał a Hong ponownie na niego spojrzał i sięgnął po worek ze słodkościami. Podsunął mu go wraz ze słoiczkiem dobrego wina które ukryte miał pod stolikiem.
-Masz dla mnie jakieś ciekawe informacje?- Zapytał chłopak i uśmiechnął się niewinnie. A przynajmniej na tyle na ile był teraz w stanie pomimo zagmatwanych myśli i metliku w głowie.
- A jakże, czy myślisz , że twój najlepszy przyjaciel Roowon nie ma dla ciebie żadnych informacji? Całe miasto pustoszeje. Ci którzy mogą opuszczają też wioski. Ty też powinieneś uciekać. Szczególnie ty...-Mruknął pod nosem i sugestywnie wskazał na jego włosy. Czy naprawdę wiedzieli wszyscy w jego otoczeniu oprócz jego samego? A może wiedział ale zapomniał. Zamyślony spojrzał w bok i westchnął ciężko.
-Powiedz mi Roowon.. Co ja mam z tym wszystkim zrobić.-Wyszeptał załamany.
-Poświęć się.- Odparł bez chwili zastanowienia.

rising The MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz