5

377 7 5
                                    

Nareszcie nadeszła upragniona przerwa świąteczna. Cieszyłam się, bo być może chociaż przez ten czas Luke odpuści sobie spotkania.

Siedziałam właśnie w salonie i czytałam książkę, gdy do salonu wpadła cała święta trójca z naręczem chipsów, chrupek i innego śmieciowego żarcia.

Na mój widok Shane wyszczerzył się w uśmiechu.

- Nie wierzę! Czyżby Hailie Monet zdecydowała się wyjść ze swej jaskini?

Parsknęłam śmiechem na słowa brata. Rzeczywiście, ostatnio bardzo rzadko wychodziłam z pokoju. Większość czasu spędzałam siedząc na ziemi i oddając się dziwnej nicości, która ogarniała mój umysł. Nie miałam ochoty czytać, nie potrafiłam zmotywować się do robienia czegokolwiek produktywniejszego niż wgapianie się w ścianę. No ewentualnie, kiedy było naprawdę źle, sięgałam po pomoc swej srebrnej przyjaciółki, która jeszcze ani razu mnie nie zawiodła...

- Nie przesadzaj. Miałam dużo nauki, a przy was nic nie weszłoby mi do głowy.

Tony i Dylan klapnęli w fotelach, a Shane przewrócił oczami i skierował się w stronę kanapy, na której siedziałam. Z przerażeniem patrzyłam jak zbliża się i opada na miejsce tuż obok mnie. Od razu zarzucił swoje ramię na moje plecy.

Nim zdążyłam się zastanowić, moje ciało zareagowało automatycznie. Gwałtownie strzasnęłam z siebie ramię Shane'a i odsunęłam się od niego.

Chłopak spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

- Co ci jest? - zapytał, a w jego głosie pobrzmiewała pretensja.

-Ja... - spuściłam wzrok zawstydzona własną reakcją - Boli mnie ramię - skłamałam - Wczoraj chciałam pozmiatać pajęczyny z sufitu, ale toaletka załamała się i spadłam. Trochę się potłukłam.

Byłam pod wrażeniem tego, jak łatwo było mi kłamać. Bez zająknięcia, w momencie wymyśliłam historię, która ratowała mnie z dwóch sytuacji.

- Pokaż, muszę sprawdzić czy nie trzeba amputować - zażartował Shane, znów się zbliżając.

Gwałtownie zerwałam się na nogi. Zaplątałam się w koc i upadłabym, gdyby Shane nie złapał mnie za ramię. Szybko jednak wyswobodziłam się z uścisku i zaczęłam się wycofywać.

- J-ja... Muszę napisać do Mony w sprawie projektu. L-lepiej będzie, jak zabiorę się za to od razu... Tak... To... Pa.

Obróciłam się na pięcie i rzuciłam w stronę schodów.

Byłam żałosna. Nie potrafiłam już nawet zachowywać się normalnie w stosunku do braci. Miałam być silna, ale pozwoliłam Luke'owi mnie zepsuć. Zasługiwałam na karę.

Shane

Z zaskoczeniem patrzyłem w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Hailie. Zastanawiałem się, co ją opętało. Rozumiem, że może ją boleć ramię, ale bez przesady.

- A tej co?

Obróciłem się w stronę Tony'ego, który zabrał głos. Przerwał nawet przeglądanie telefonu, a teraz patrzył to na mnie, to na Dylana.

- Nie wiem.

-Jak to nie wiesz? Ty najwięcej z nią rozmawiasz! - rzucił Dylan, co tylko mnie zirytowało.

- Ja pierdolę, ostatnio nie ma z nią kontaktu! Przestań zwalać na mnie!

- To napraw ten kontakt!

- Odpierdol się!

- Śmieciu... - Dylan zerwał się na równe nogi. Sam też wstałem, gotów do bójki.

- Ja jebie. Jak z dziećmi - mruknął Tony, również się podnosząc. Jednak zamiast ruszyć w naszą stronę, porwał jedną z paczek chipsów, otworzył i z powrotem opadł na fotel - Przecież w chuj zależy jej na ocenach. Nic dziwnego, że całe dnie spędza nad książkami.

Zamyslilem się. Coś w tym było, ale jednak...

- Dawniej przecież też się uczyła i nie zachowywała się tak jak teraz.

- To prawda - zdumiony spojrzałem na Dylana. On przyznał mi rację - W dodatku ostatnio w szkole wpadłem na nią. Była cała zaryczana. Udało mi się z niej wyciągnąć, że jakieś dziewczyny wyśmiały ją, bo dostała pizdę z odpowiedzi.

Zarówno na mojej, jak i Tony'ego twarzy odbiło się zdumienie. Hailie i jedynka?

- Może sprawdźmy czy z nią wszystko w porządku? - zaproponowałem, na co Tony zareagował parsknięciem.

- Chcesz to idź. Ja nie zamierzam pocieszać jej, bo dostała zlą ocenę. To się nazywa życie, nie zawsze jest kolorowo. A i tak jej największym problemem jest to, czy iść do szkoły w warkoczu, czy w kucyku.

Przez moment analizowałem słowa bliźniaka. Może miał rację? Przecież Hailie tak bardzo zależało na szkole i najlepszych wynikach. Może to właśnie zła ocena sprawiła, że była w tak paskudnym humorze i nie chciała wychodzić z pokoju?

- Wychodzę! Muszę się spotkać z Moną w sprawie projektu!

W przejściu ledwo mignęła drobna postać Hailie. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, rozległ się trzask drzwi wejściowych, a chwilę później odgłos odpalanego samochodu.

Spojrzałem na braci. Tak nagła zmiana nastroju Hailie była dość niepokojąca.

- Może lepiej niech ktoś za nią pojedzie?

-Wyjebane - odparł Tony zakładając słuchawki na uszy. Przeniosłem wzrok na Dylana, ale ten wzruszył tylko ramionami.

- Jest duża. Daj jej spokój - mruknął, po czym sięgnął po konsolę. Poszedłem w jego ślady, postanawiając porozmawiać z Hailie wieczorem, kiedy wróci.

***************************************
Kilka godzin później
Hailie

Wpadłam do pokoju, cudem unikając spotkania żadnego z braci. Ledwo przekroczyłam próg sypialni, a poczułam, jak opuszczają mnie siły. Wsunęłam dłonie pod koszulkę i przeorałam paznokciami bo żebrach, raniąc się do krwi. Jęknęłam cicho z bólu. Potrzebowałam go, by zagłuszyć ten psychiczny...

Luke znów napisał. Nie miałam wyjścia. Posłusznie udałam się do galerii,a później jednej z toalet. Wtedy Luke od razu przeszedł do rzeczy, tym razem nie podając mi pigułki.

Pamiętałam wszystko. Ból  w podbrzuszu. Jego brutalność. Jego ręce, które były brutalne jak nigdy. To, jak wyciągnął z kieszeni flaszkę i polewał moje ciało drogim alkoholem po to, by zaraz go zlizywać.

Nigdy nie czułam do siebie takiego obrzydzenia.

To trwało już od tak dawna... Opuściłam się w nauce. Nie byłam w stanie skupić się na regułkach i treści, w mojej głowie szalały tylko te gówniane wspomnienia.

Leżałam tak na zimnej podłodze kilka  godzin. Okropne myśli nie chciały opuścić mojej głowy. Lecz w międzyczasie pojawiła się pewna myśl, która w rzeczywistości kiełkowała tam od dawna.

Nie chciałam już tego kontynuować. Był tylko jeden sposób, by przerwać ten okropny tryb życia, równocześnie nie narażając braci na zemstę Luke'a.

Udałam się chwiejnym krokiem do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi. Tam, drżąc, wyjęłam zza etui telefonu żyletkę.

Więc tak jak obiecałam, dzisiaj jeszcze jeden rozdział❤️

No robi się nieciekawie, to trzeba przyznać...

Jak chcecie, to mogę od razu wrzucić następny rozdział, bo mam go już gotowego od dawna. Dajcie znać, czy chcecie go dostać dzisiaj, czy w jakiś inny dzień😙

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz