bądźmy poważni na serio

109 12 8
                                    

- ...o tak, Draco! Już prawie! - jęknął Potter, wijąc się na łóżku niczym Nagini między nogami Toma Riddle'a.

- NIE! - wrzasnął przeraźliwie Malfoy. - Nie, Harry, zaczekaj! - Chciał się odsunąć, ale wtedy Złoty Chłopiec osiągnął ekstazę i niczym Pikachu, wystrzelił elektromagnetyczną wiązkę, poprzez bliznę, aż do odbytu Dracona. - JA PIERDOLĘ, POTTER! - zaskomlał książę Slytherinu. - OGARNIJ DUPĘ! - wyskoczył z łóżka. Rzucił się na pierwszą lepszą książkę - Eliksiry dla zaawansowanych - i zaczął wachlować nią przypalone pośladki. - Jebany pokemon - warknął pod nosem, podczas gdy Harry zwijał się na łóżku ze śmiechu.

Wtem drzwi otworzyły się z hukiem. Do sypialni Dracona wpadł przerażony Blaise, z gryfońskim krawatem zawiązanym na szyi:

- Smażycie coś? - zapytał, marszcząc nos.

- Czego chcesz? - syknął Malfoy, rozglądając się po podłodze za swoimi bokserkami w zielone jabłka.

Blaise wyszczerzył się głupkowato.

- Fred zajebał dla mnie trochę specjałów Snape'a, no i właśnie siedzieliśmy sobie z rudzielcami - mówiąc rudzielce, Blaise Zabini miał na myśli Ronalda i Ginevrę Weasley'ów - kiedy ten, no... - Spłonął rumieńcem i wyjął ręce zza pleców. Zamiast palców miał dziesięć okazałych członków.

Harry opluł się sokiem dyniowym.

- To znaczy Ronusiowi się podobało, ale boje się, że tak zostanie.

- I przychodzisz z tym do nas, bo? - Draconowi dobrze szło. Zakładał już drugą skarpetkę. Zdaje się, skarpetkę Pottera, w pośpiechu, co by nie rozbudzić w Blaisie jego jeszcze nie dawnego fetyszu stóp.

- No bo nie wiem co z tym zrobić! - wyjaśnił Zabini i zatrząsł się panicznie, a kutasy na jego dłoniach zafalowały.

- Bo ja wiem. - Harry przeturlał się po łóżku. Naelektryzowana pościel zaiskrzyła pod jego brzuchem. - Jak zajebaliście to Snape'owi to idźcie do niego. Może da wam odtrutkę, o ile najpierw nie zajebie was, za to że mu to zajebaliście.

- Co?! - wypalił zdezorientowany Blaise, łapiąc się pod boki swoimi kutasowymi dłońmi.

- Nie martw się - rzucił Draco, naciągając zielony sweter. - Też go czasem nie rozumiem. - Schylił się po buty, co Harry uznał za świetną okazję do klepnięcia go w dupę. Dobrze, że różdżka zapodziała się gdzieś, kiedy Malfoy zrywał z niego jeansy, bo inaczej zapewne wepchnąłby mu ją w odbyt. Malfoy westchnął głęboko. - Chodź, Zabini, idziemy do Snape'a. - Rzucił Harremu ostatnie, groźne spojrzenie dziedzica Malfoy Manor i wyszedł z Blaisem.

Bądźmy poważni na serioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz