23. pewne zasady

538 11 1
                                    

Nie wyspałam się. Całą noc myślałam o sytuacji w jakiej się znajduje. Jak mam powiedzieć moim braciom o tym, że ich siostra spotyka się ze wspólnikiem swojego najstarszego brata w dodatku członkiem organizacji, którego nienawidzą. Dylan sam mi to wczoraj oświadczył, chętnie strzeliłby Adrienowi kulką w głowę.

Zakryłam twarz poduszką. Wyglądałam pewnie jak zombie. Myślałam, też dużo o decyzji Vincenta ale nie musiałam się tym długo marwić. Zawołał mnie do swojego gabinetu już z samego rana.

Zestresowana siedziałam na fotelu naprzeciwko Vincenta czekając na to co powie. On również nie wyglądał najlepiej. Miał na sobie garnitur, który leżał na nim doskonale, ale za to oczy miał tak podkrążone, że dałabym sobie rękę uciąć iż nie spał prawie całą noc.

W końcu mój brat spojrzał na mnie.
-Hailie, musimy porozmawiać, i to będzie najważniejsza rozmowa jaką z tobą przeprowadziłem.
Przełknęłam ślinę. Mam nadzieję, że Vince nie zauważył moich trzęsących się dłoni, które szybko schowałam pod biurko.
-Chce wiedzieć czy twoja wczorajsza decyzja jest w pełni przemyślana.- powiedział poważnie Vincent świdrując swoimi lodowatymi oczami moją twarz jakby wyszukiwał w niej niepewności.
Zamyśliłam się na chwilę.
-Jest.
-Jesteś tego pewna? Bo jeśli Adrien Santan dotkie cię bez twojej zgody nie robiąc ci większej krzywdy to ja teoretycznie nie będę mógł mu zaszkodzić.- oświadczył nadal uważnie się we mnie wpatrując.

Byłam pewna podjętej przez siebie decyzji. Wcześniej może nie dokońca ufałam Adrienowi i w pewnych kwestiach pewnie nadal tak jest ale jednego byłam pewna. Adrien nie zrobiłby mi fizycznej krzywdy. Spotykaliśmy się już w tylu miejscach i w różnych okolicznościach, iż naprawdę ufałam, że mnie nie skrzywdzi. Poza tym Adrien otworzył się przede mną a ja nie potrafiłam tego nie docenić dlatego moja ufnośc co do niego tylko wrosła. To prawda, skrzywdził mnie na pogrzebie. I nie twierdzę, że to się już nigdy nie zdarzy, ale myślę że jesteśmy na tyle dojrzali by załatwić to między sobą. Nie chciałabym sytuacji w, której Adrien by mnie zranił a Vincent z organizacją narobiłby mu problemów. Wiem w co się pakuje i jeśli nam nie wyjdzie to trudno. Napewno nie będę się mścić w taki sposób.

-Jestem pewna Vince.- odpowiedziałam z powagą. Mój brat wstał po czym sięgnął po Whyski na półce i nalał sobie pełną szklankę. Zaraz potem usiadł z powrotem przede mną.
Wpatrywał się we mnie przez chwilę popijając alkohol po czym odrzekł.
-Jeśli miałbym się zgodzić to tylko pod kilkoma warunkami.

Zmarszczyłam brwi podekscytowana.
-Zgadzasz się?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Tego nie powiedziałem.
Mój entuzjazm trochę opadł.
-Musimy ustalić sobie pewne zasady jeśli naprawdę chcesz bym się zgodził.
Skinęłam głową.
-Po pierwsze, za każdym razem gdy się spotkacie masz mi udostępnić swoją lokalizacje. I aktualizować ją jeśli będziecie się przemieszczać.
-Dobrze.
-Po drugie. Danilo nadal będzie pracował dla ciebie ale będzie zdawał mi co tygodniowy raport z waszych wyjść.
Już otwierałam usta by się kłócić, ale Vince nie pozwolił mi dojść do głosu.
-Nie muszą być one szczegółowe. Chcę tylko wiedzieć gdzie byliście, co robiliście i czy nie działa ci się żadna krzywda. Dialogi możesz zachować dla siebie chyba, że Adrien powie coś podejrzanego wtedy ty lub Danilo będzie miał obowiązek mi o tym powiedzieć.
Westchnełam ale pokiwałam głową bo wiedziałam, że z Vincentem nie ma sensu się kłucić.
-Po trzecie, chce byś powiedziała mi Hailie jeśli coś cię zaniepokoji i nie chodzi mi tu tylko o Adriena. Jeśli ja dałbym mu zgodę to prędzej czy później organizacja się o tym dowie szczególnie, że nasza rodzinna podpadła im już kilka razy, dlatego dogłębnie sprawdzają jakie sekrety jeszcze przed nimi ukrywamy. Niektórym osobą takim jak Rodric Retter może się to nie spodobać i myślę że zdążyłaś to zauważyć.
Pokiwałam głową a zaraz naszła mnie jedna myśl.
-Skoro organizacja kiedyś się dowie to nasi bracia razem z nimi?- zapytałam
spanikowana.
-Myślę, że nie aczkolwiek ci tego nie obiecuję. To głównie ja spotykam się z innymi członkami organizacji, ale często po jakieś ważne dokumenty wysyłam Willa lub Dylana. Możliwe, że ktoś z organizacji napąknie im coś na ten temat. Wydaje mi się, że nie zdarzy sie to w najbliższej przyszłości. Pamiętam co mówiłem Ci ostatnio ale po głębszym przemyśleniu kilku spraw sądzę, że powinnaś im opowiedzieć o sytuacji. Ja tego od ciebie nie wymagam ale jeśli kiedyś dowiedzą się od kogoś innego niż od ciebie wściekną się jeszcze bardziej tak jak ja. Sam się domyśliłem dopiero po czasie bo nic mi nie powiedziałaś.
-Chciałam ci powiedzieć. Kiedyś... ale sam się domyśliłeś zanim miałam okazję.
-Myślę, że okazji było bardzo dużo.
Spuściłam wzrok na słowa Vincenta a zaraz ukryłam twarz w dłoniach.
-Jak ja mam im to powiedzieć Vince. Sam słyszałeś wczoraj Dylana. Założę się, że najpierw zabiją Adriena potem rozszarpią mnie a ciebie dopadną na koniec za to, że nic im nie powiedziałeś.
Vincent zerknął na mnie z politowaniem
ale zaraz potem westchnął głośno.
-Nie wiem Hailie tutaj ci nie doradzę i nie oczekuj proszę, iż powiem im to za ciebie bo myślę, że jesteś jedyną osobą od której powinni to usłyszeć. Przemyśl to dobrze.
Pokiwałam głową zrezygnowana.
-To wszystko.

Wstałam z fotela zbierając się do wyjścia.
-To zgadzasz się?- spytałam bo w końcu Vince nie określił mi swojej decyzji.
-Dam Ci znać do końca jutrzejszego dnia.- odpowiedział.
-Dobrze Vince. Mogę już iść.
On tylko skinął głową.

Zamykając drzwi usłyszałam głos za sobą.
-Co tam malutka?- spytał mój ulubiony brat za moimi plecami.
-Will, co ty tu robisz?- spytałam z automatu lekko zakłopotana.
-Przeszedłem coś omówić z Vincem, a ty?- spytał podejrzliwie.
-Ja..ja rozmawiałam chwilę z Vincem o moich praktykach.
-A wszystko z nimi w porządku? Ktoś źle cię traktuje.- zainteresował się.
-Nie..ja tylko...- Nie zdążyłam już nic powiedzieć bo drzwi od gabinetu zaczęły się otwierać a my usłyszeliśmy lodowaty głos Vinca.
-Halie! Zaczekaj jeszcze jedn...-nie dokończył bo gdy otworzył już całkiem drzwi dostrzegł koło mnie Willa.
-Will co ty tu robisz?
-Chciałem porozmawiać.
-Dobrze. Poczekaj chwile.- Vince zwrócił się do mnie.- Zaczekaj na mnie w bibliotece musimy omówić jeszcze jedną kwestie.
-Jasne.- odpowiedziałam po czym skierowałam się na dół w pośpiechu uciekając przed podejrzliwym wzrokiem Willa.

Będąc w bibliotece postanowiłam zabić czas czytając sobie książkę. Mieliśmy tu naprawdę sporą kolekcje. Może przesiadywałabym tu częściej gdyby nie złe wspomnienia z rozmów z Vincentem. Poprostu ta biblioteka kojarzyła mi się z jego mroczną aurą.

Na Vincenta nie musiałam długo czekać.
-Więc co jeszcze chciałeś ze mną omówić.
-Wolałbym byś w obecnej sytuacji przeprowadziła się do Stanów na stałe.
Opadła mi szczęka, nie powiem.
-Vince ale ja lubię Barcelonę. Chciałabym zostać tam jeszcze na kilka lat. Po za tym mam tam studia i..
-Wiem ale studia możesz kontynuować tutaj. Wolałbym mieć cię bliżej siebie.
-Vince wiem, że się o mnie martwisz ale ja naprawdę kocham Hiszpanie, niechce się z tamtąd przeprowadzać. Wiem, że nie ufasz Adrienowi ale gdyby chciał mi coś zrobić miał do tego już wiele okazji.
-Dobrze ale przemyśl to jeszcze, to dla twojego bezpieczeństwa.
-Przemyślę. Obiecuję.
Mój brat skinął po czym opuścił bibliotekę zostawiając mnie samą.

Zaczęłam myśleć o propozycji Vincenta. Prawdę mówiąc nie była ona najgorsza bo byłabym bliżej swoich braci i Adriena, ale nie wiedziałam czy było to warte porzucenia spokoju jaki miałam w Barcelonie.

W końcu podjęłam decyzję, że jeśli nasza relacja rozwinie się do końca wakacji to pomyślę poważnie o przeprowadzce do Stanów.

___________________________________________

Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba, nie miałam zbytnio czasu na pisanie a chciałam wam coś wstawić dlatego nie jest do końca taki jak bym chciała. Obiecuję że następny będzie o wiele lepszy. Myślę, że rozdziały będę wstawiać raz w tygodniu.
Do następnego.
Buziaki.

Rodzina Monet Diament- KontynuacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz