28

1.7K 91 2
                                    

Cassandra.

Pierwsze co usłyszałam było okropne, głośne pikanie. Nie potrafiłam otworzyć oczu, powieki były zbyt ciężkie. Miałam wrażenie, że mam ciężarki zamiast rzęs. W ustach miałam takiego kapcia, że mogłam go porównać do Sahary.

Udało mi się otworzyć ciężkie powieki dopiero przy piątej próbie. Zamrugałam kilka razy chcąc przyzwyczaić się do światła. Sala szpitalna. Zmarszczyłam lekko czoło próbując przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia.

Sylwester, spacer z Borysem, Ivy, strzał i przerażający krzyk Gabriela który podczas ciemności odtwarzał się w mojej głowie non stop. Zamknęłam oczy gdy poczułam jak moja warga drży. Chciało mi się płakać bo nie potrafiłam wyobrazić sobie co czuł w tamtym momencie. Ten krzyk.. Wtedy bolało go zdecydowanie bardziej niż mnie. Jego cierpienie było większe niż moje kiedykolwiek.

Poczułam jak męska dłoń chwyta delikatnie moją dłoń i zaczyna gładzić kciukiem jej zewnętrzną stronę. Wiedziałam, że to on, jego dłonie poznam wszędzie. Otworzyłam powieki i spojrzałam na Gabriela, wyglądał okropnie. Potargane włosy, zarost którego do tej pory nie miał, podkrążone oczy. Było widać, że jest zmęczony i gdzieś po drodze, zapomniał się ogolić oraz o siebie zadbać. Był ze mną cały czas?

- Przepraszam..

- Przepraszam..

Wyszeptaliśmy równocześnie, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach, on również zaczął płakać. Uniósł moją dłoń i pocałował jej wierzch.

- Zawiodłem cię, Cassie..

Pokręciłam głową na boki.

- To nie była twoja wina, Gabriel..

Tym razem to on zaprzeczył ruchem głowy jednak nic nie powiedział. Ułożył głowę na moim udzie, a ja zaczęłam bawić się jego włosami. Nie mógł się obwiniać, to mogło wydarzyć się wszędzie bo skoro do tego doszło, Ivy musiała mieć to zaplanowane. Wiedziałam, że moje słowa i tak nie podziałają, a on będzie się obwiniał jeszcze długo. W tym momencie, widziałam w nim małego chłopca który za wszelką cenę chciałby być silny ale nie potrafi. Nie mogłam mu mieć tego za złe, każdy ma w swoim życiu chwile słabości.

Usłyszałam ciche skomlenie połączone z piszczeniem po drugiej stronie łóżka. Odwróciłam głowę w bok i zobaczyłam Borysa. Łzy zaczęły płynąć jeszcze szybciej po mojej skórze. Jest cały, nic mu się nie stało..

- Cześć kolego, jesteś w niezłej formie..

Powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się delikatnie. Położył głowę na materacu łóżka i szturchnął lekko moją dłoń.

- Ciebie też mam miziać?

Drugą dłonią zaczęłam go głaskać po łbie. Gabriel nic nie mówił, ja też milczałam. Wpatrywałam się w tą dwójkę, cieszyłam się, że mam ich obu i nic im się nie stało. Chyba bym tego nie przeżyła gdyby ich ze mną nie było.

- Na ile odpłynęłam?

Zapytałam w końcu. Nie miałam pojęcia jaki mamy dzień i ile faktycznie spałam.

- Prawie trzy tygodnie.

Odpowiedział cicho Gabriel, a ja zaśmiałam się cicho.

- Przegapiłam fajerwerki.

Rzuciłam bo chciałam by nie był taki przybity. Uśmiechnął się tylko kącikiem ust jednak nic nie powiedział. Westchnęłam cicho i spojrzałam na jego twarz.

- Chciałbyś o tym porozmawiać?

W odpowiedzi pokręcił głową na boki. Podniósł się i nawet na mnie nie spojrzał. Widziałam jak unika mnie wzrokiem, jak nie potrafi spojrzeć w oczy.

ZNISZCZENI PRZESZŁOŚCIĄ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz