ROZDZIAŁ 8

2.4K 224 8
                                    

Otworzyłam szeroko oczy, po czym zaraz je przymknęłam. Jaskrawe światło było zbyt intensywne. Wcześniej siedziałam w ciemnościach razem z moim szefem, a po moim omdleniu musieli zapalić światło. Usiadłam na łóżku i zobaczyłam Felixa, który ubrany był w szlafrok, jakby, jakby... wstał dopiero z łóżka i nie miał czasu się ubrać.

            – Zemdlałam? – dopytałam dla pewności.

            – Tak. – Kiwnął głową.

            Rozejrzałam się szybko po pokoju, ale po moim szefie słuch zaginął. Felix to wyłapał, że go szukałam, ale udawał, że tego nie widzi.

            – Gdzie jest on? To znaczy... gdzie jest pan Gabriel. Ja muszę z nim porozmawiać!

            Wszystko mnie znów przytłoczyło i próbowałam wstać z łóżka, jednak Felix złapał za moje ramię i mnie przytrzymał, abym nie wstawała.

            – Nie trudź się. Poszedł spać.

            – Poszedł spać? – Oburzyłam się. – Właśnie się dowiedziałam, że moja przyjaciółka, którą jak myślałam, znałam. Kogoś zabiła! Albo może on kłamał? – Ostatnie słowa wypowiedziałam ciszej.

            – Rozumiem, że to dla ciebie szok jak i przykra sprawa, ale pan Gabriel mówił prawdę – Spojrzałam na szorstką minę Felixa i zdałam sobie sprawę, że on nie kłamał.

            Najchętniej, pojechałabym już teraz na policje albo z samego rana, ale nie mogłam! Przecież zaczynałam pracę. Znałam reguły.

            – Chce zostać sama Felixie. – Wlepiłam spojrzenie w jeden punkt na ścianie.

            – Zaraz przyjedzie lekarz...

            – Wezwaliście lekarza? Nic mi nie jest, ja doznałam potężnego szoku, który spowodował omdlenie. Idę spać i odwołaj tego lekarza.

            – Ale...

            – Proszę Felixie, nic mi nie jest. To tylko omdlenie – Zerknęłam na niego i przyglądał mi się badawczo, jakby sam musiał stwierdzić czy mi nic nie jest.

            – Dobrze, ale mój pan nie będzie zadowolony.

            – Chce iść już spać. – Tak naprawdę chciałam zostać sama i dla pewności spróbować dodzwonić się do Britney albo poszukać jakichś informacji w internecie.

            – Dobrze. Pójdę poinformować mojego pana. Dobranoc Nell i gdyby coś się działo – wyciągnął z kieszeni kawałek kartki. – Tu masz mój numer.

            – Śpij dobrze Felixie – wymusiłam słaby uśmiech. – Nic mi nie jest i widzimy się rano.

            Równo z trzaśnięciem drzwi wyciągnęłam telefon spod poduszki. Dzwoniłam do Britney kilka razy i nic, zero odpowiedzi. Poszperałam w Internecie, także nie było tam żadnych informacji.

            Wiedziałam, że do samego rana nie zmrużę oka, wiedziałam o tym.

            Tego dnia z samego rana w wyczekiwaniu po zjedzonym śniadaniu czekałam, co każe mi robić Felix. Mój plan był taki: przetrwać to wszystko i jechać od razu w odwiedziny do ciotki i oczywiście pojadę w jedno wiadome miejsce.

            Z niejaką Cindy, która mogła mieć około czterdziestu lat, sprzątałyśmy w kuchni. Z każdej szafki - a było ich sporo. Musiałyśmy wszystko wyciągać. W kilku było pełno drogiej, jak i zachwycającej zastawy. Wyciągając ją, aż dłonie mi się momentami trzęsły, bo zdawałam sobie sprawę, że nie byłoby mnie stać na odkupienie jej. Musieliśmy je pucować lnianymi ścierkami i wiadomo, przy tym miałyśmy białe bawełniane rękawiczki, żeby nie zostawić na niej odcisków palców. Każda szafka musiała być dokładnie odkurzona niby z kurzu, którego nie było i oczywiście wymyta na błysk. Momentami zastanawiałam się po, co to robiliśmy, ale polecenie to polecenie. Tak zleciał nam cały dzień pracy, w szafkach było tyle asortymentu, jakby było to zaplecze restauracji.

            Gdy tylko skończył się obiad, poleciałam na górę i szybko się przebrałam w sukienkę. Znajdując się na dole w holu, spotkałam Felixa, który akurat gdzieś zmierzał.

            – A ty, dokąd?

            – Do cioci – ruszyłam kilka kroków.           

            – Kierowca, jest akurat wolny – poinformował mnie.

            Zapomniałam, że nie mogłam jechać swoim autem, tylko ich zapewne ekskluzywnym samochodem.

            – Okej, tylko... ja jeszcze podjadę w jedno miejsce. W porządku? Jeśli to problem, to może pojadę swoim autem? – Uniosłam delikatnie brew.

            – Kierowca cię zawiezie, gdziekolwiek chcesz i poczeka na ciebie tyle, ile trzeba.

            – Felixie... – mój ton ucichł – Czy każdy ze służby też jest tak wożony? Czy ma prywatnego kierowcę? Hmmm?

            Byłam ciekawa, co mi odpowie.

            – Tak Nell. Mój pan dba o każdego swojego pracownika.

            Aż nie mogłam w to uwierzyć. Taki pracodawca to skarb.

            – I jeszcze opłaca lekarzy i leki, jeśli się rozchorujemy. Czasem także nas wysyła na wakacje, które także opłaca – dodał.

            Jeśli nie miałabym do odpracowania długu, sama chętnie bym tu przyszła do pracy sobie dorabiać do studiów. Ciekawe czy inni pracownicy widzieli jego twarz? Byłam pewna, że tak, ale to mogło mi się tak wydawać i faktycznie mógł się tak kryć.

            A może był wampirem i chował się przed słońcem? Myśląc o tym, zaśmiałam się pod nosem. Felix spojrzał na mnie jak na trędowatą.

            – Przepraszam. Pomyślałam o czymś śmiesznym. W takim razie na kolację powinnam zdążyć. – Ruszyłam się, ale Felix zagrodził mi drogę.

            – Co cię tak rozbawiło? Może moje nowe buty? – Wtedy zniżyłam spojrzenie i zobaczyłam, że na stopach miał kapcie. Do jego garnituru wyglądały przekomicznie, ale ja nawet tego nie zauważyłam.

            – Och nie! Przepraszam! Moje rozbawienie nie było na miejscu. Pomyślałam o czymś i mnie to trochę rozśmieszyło...

            – No śmiało – nalegał.

            – Pomyślałam, że szef nie chce się pokazywać, bo może jest wampirem i wiesz, ma takie odstające kły i ten strój taki jak z Draculi?

            Felix patrzył na mnie poważnie, jakbym oszalała. Po chwili roześmiał się tak głośno, że mnie zaskoczył. Chyba to go bardziej rozśmieszyło niż mnie.

            – Zawsze twoja teoria może być słuszna – powiedział to, nadal się śmiejąc. – Uważaj, bo w nocy jeszcze wyssie z ciebie krew – dalej chichotał.

            – No cóż, będę uważać. Tak, poza tym fajne klapki. – Poklepałam go po ramieniu i wtedy ruszyłam do wyjścia.

            – Felix! – usłyszałam rozjuszony ton Gabriela gdzieś w oddali. Mimo że na pewno go nie było nigdzie widać, ja się nie odwróciłam. Nie chciałam ryzykować.

            – Wampir potrzebuje krwi – bąknął rozbawiony Felix.

Z uśmiechem wyszłam z domu. Felix mógłby być moim dziadkiem, a przy nim czułam się jak przy koledze z mojego wieku. Cieszyłam się niezmiernie, że nie był opryskliwym dziadem wbijający mi szpile na każdym kroku.

Everybody lies [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz