ROZDZIAŁ 27

2K 233 15
                                    


Powieki rozchyliły się, po czym od razu przymknęły, przez słońce, które padało dosłownie na mnie. Odwróciłam się na drugi bok z jęknięciem, po czym podniosłam się do siadu, a dłońmi przetarłam twarz, by lekko cię ocucić. W pierwszej kolejności spojrzenie padło na fotel, ale Gabriela w nim nie było. Westchnęłam cicho, po czym nabrałam więcej powietrza. Spojrzawszy na zegarek, oniemiałam, była już jedenasta, ja...jaaa. Do cholery powinnam pracować! Budzik miałam na pewno, włączony, nigdy go nie wyłączałam. Zrobił to on, specjalnie to zrobił.

Zerwałam się szybko z łóżka, aż w głowię mi się, zakręciło. Nawet nie zjem śniadania, bo było po nim dawno. Roztargniona zeszłam na dół, szukając kogokolwiek z obsługi.

Wchodząc do kuchni, ujrzałam Cindy, ale nie umknęło mi, że na stole, było jedno nakrycie, które domyśliłam się, że jest dla mnie. Gabriel na pewno się o to postarał.

– Dzień dobry, Cindy. – Gdy powiedziałam, ona aż podskoczyła, odwracając się, trzymała się za serce, jakby ujrzała ducha. Co prawda byłam niewyspana, blada, moje oczy były przekrwione i zapadnięte, ale nie wyglądałam chyba tak tragicznie...

– Dzień dobry Nell – powiedziała, łapiąc więcej tchu. – Jak się spało?

– Dobrze, ja... przepraszam, zaspałam – powiedziałam nieco skonfundowana. Weszłam do środka kuchni, czekając na odpowiedź pracownika.

– Pan Gabriel zapowiedział, że zaczniesz dzisiaj później pracę – wysilała się na słaby uśmiech, chociaż nie miałam pojęcia, co on znaczył. – Śniadanie jest w lodówce, jak zjesz przyjdź do skrzydła pana Gabriela, od dzisiaj ty nim się zajmujesz nie ja – w jej głosie usłyszałam jakby ulgę, a mnie przeszedł niemiły dreszcz jej reakcją. – Wytłumaczę ci wszystko, byś nie zawiodła naszego szefa.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – wypaliłam bez namysłu, przez co Cindy zamarła.

Kobieta zawinęła usta do środka, a po chwili ze stresu z ust uformowała dziubka, spojrzenie wbiła chwilowo w podłogę, jakby nie chciała spojrzeć na mnie ze wstydu? Nie miałam pojęcia, jakie miała pobudki.

– Przepraszam cię, ale niestety trzyma mnie tajemnica umowy, nie mogę ci nic więcej powiedzieć. Przepraszam Nell – ostatnie słowa wypowiedziała szczerze, mimo chwilowej jakieś złości, przeszło mi.

Gabriel wszystko sobie dobrze zaplanował, każdy zapewne pracując tutaj, musiał trzymać gębę na kłódkę. Kobieta nie mogła mi powiedzieć, chociaż zapewne chciała. Gabriel był hojnym pracodawcom i jeśli komuś były naprawdę potrzebne pieniądze to, nawet się nie dziwiłam. Nie znała mnie, nie byłam nikim bliskim, więc nie miała zapewne poczucia winy.

– Nie winię cię, rozumiem – przytaknęłam głową. – Zjem szybko i pokażesz mi moje obowiązki, dobrze? – Podeszłam do lodówki, otwierając dwuskrzydłowe drzwi.

– Jasne. Nie będę przeszkadzać. – Skinęła, odłożyła lnianą ścierkę na pobliski haczyk i odeszła.

Zanim dzisiaj zacznę pracę, zapewne będę musiała u Gabriela w skrzydle spędzić cały dzień, zahaczając o wieczór. Chciałam dzisiaj jechać do cioci, ale zrobię to jutro, dzisiaj tylko do niej zadzwonię, czy aby wszystko jest w porządku.

Czułam nadtaczającą frustrację, przez to, że miałam wyłączony budzik, przez to, że zaczęło tyle dziać się w moim życiu, odkąd przekroczyłam próg tego zamka, tak nie mogłam nazywać tego domem, to był zamek, w środku, zimny, surowy i bez życia.

Everybody lies [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz