Search | 2

549 26 34
                                    

"Nigdy nie słyszałem aby ktoś zdołał poruszyć mojego brat tak bardzo jak ten chłopak. Nie wiedziałem, że Victor jest w stanie zakochać się w kimś, kim na początku gardził. Nie raz opowiadał mi jak ten Arion jest dziwny i zawsze optymistyczny, a jednak z czasem zaczął o nim mówić z uczuciem. Uczuciem, że jednak powoli zaczął się stawać dla niego kimś ważnym. Kimś kogo z czasem pokochał."

Pov. Victor

Powiedziałem mojemu bratu całą prawdę. Prawdę, która jest moim małym sekretem. Czymś co dzielę jak na razie tylko ja i mój brat, Vlad. Mam małą nadzieję, że nikt się nie dowie o tym. O moich uczuciach, których nieco się wstydzę. W końcu to nie jest dobre, że zakochałem się w moim przyjacielu. Kimś z kim na co dzień rozmawiam, a jednak kryje swoje emocje. Wiem jednak, że w nie długim czasie będę musiał mu to wyznać ale obecnie jest na to za wcześnie.

Minęła może z godzina, dwie. Zawsze gdy rozmawiam z Vladem tracę poczucie czasu. W końcu jednak wieczorem zebrałem się do domu. Do naszego domu.

Pov. Arion

Około dwie godziny temu

Obudziłem się z nową energią jednak gdy zdałem sobie sprawę z tego co się stało momentalnie się zaczerwieniłem. Wtedy to zauważyłem pelerynę Victora.

Ubrałem ją.

No co chciałem wiedzieć jak to jest!

Materiał był przyjemny w dotyku tak jak skóra właściciela.. Sam jednak wyglądałem w niej dziwnie... Na Victorze leży ona zdecydowanie lepiej. Niespodziewanie jednak do mojego pokoju weszło moja ciocia.
- Arion! Oh.. Twój kolega dał ci swoją pelerynę? Jak mi tam było... O tak! - Po chwili namysłu z jej ust wybrzmiało imię mojego przyjaciela.
- No ten e.. Tak wyszło? - Nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć. Co "Mój kolega tu wbił mnie nauczyć matmy jednak w międzyczasie zasnąłem. No, a on mi dał swoją część ubioru." Tiaa.. Pomijając jeszcze fakt, że mnie zaniósł do mojego łóżka i dał mi to bo nie chciałem aby poszedł.
- Ehh... Dobrze Arion. Posprzątaj w swoim pokoju bo masz tu okropny syf! -
Tak oto po chwili namowy zostałem zmuszony do sprzątania. Ja wiem, że jutro przychodzą moi przyjaciele ale nie mam, aż takiego nie porządku w pokoju!

Minęło trochę czasu, a ja postanowiłem się przewietrzyć. W końcu było dopiero po 18 więc miałem 2 godziny wolnego.

Postanowiłem klasycznie zagrać w piłkę. Trening czyni mistrza. Lecz gdy dotarłem na boisko zauważyłem, że już ktoś był na nim.

- Hej! Gabi co tu robisz? - Zapytałem krzycząc po czym pod biegłem do niego.
- Trenuje, chyba widać? - Szepnął.
- Co cię trapi? - Wypaliłem, a ten tylko popatrzył się na mnie.

- Ty zawsze wiesz komu pomóc.. -

Siedliśmy na ławce. Gabriel napił się szybko wody i zaczął mówić.

- Chodzi o Ricarda. Znaczy nie o niego samego, a bardziej o moje uczucia.. -

- Kochasz go? - Przerwałem mu.

- Skąd wiesz?! -

- Gabii to widać. Widać po waszym zachowaniu, oczach, ruchach. Te iskierki błyszczą pomiędzy wami! -

- Myślisz, że Ricardo mnie... Też kocha?

- Ja tak nie myślę. Ja to wiem. -

- Ale kiedy mam mu to wyznać?.. -

- Hmmmm... - Po dłuższym zastanowieniu w końcu powiedziałem;

- Zaproś go wieczorem na spacer, nad rzekę i mu to wyznaj. Wiem, że trudniej zrobić to w praktyce ale warto próbować! -

- Pojutrze może się uda, w końcu jutro idę do ciebie. -

- Skąd wiesz? Nie mówiłem ci tego. -

- Victor powiedział. - Momentalnie na moją twarz wkradły się różowe wypieki.

- Jak uda mi się z Ricardem to pomogę wam. - Zaśmiał się, wstał i poszedł w swoją stronę, a ja miałem na twarzy jedynie "co?"

|Time Skip|

W szkole nie mogłem skupić się na lekcjach oraz ględzeniu nauczycieli. Chciałem tylko skończyć lekcje i wrócić z prawie to całą drużyną. Moje małe spotkanie okazało się być nie co większe niż przypuszczałem ale nie miałem serca im odmawiać.

Gdy w końcu to piekło się skończyło wybiegłem z sali, a przed szkołą już prawie wszyscy byli. Victor, Ricardo, Gabi, Aitor, Lucian, J.P, Ade (Hamano), Eugene (Hayami) i Roma.

W krótkim czasie dotarliśmy do mojego domu. Na wejściu przywitała nas ewidentnie przygnębiona moja ciocia. Od razu spytałem o co chodzi.

- Arion, Spoter (dop. Autora ~ Nie pamiętam imienia psa Ariona więc niech będzie, że to był 'Spoter' ) wczoraj wieczorem jak byłam z nim na spacerze to uciekł. Nie chciałam ci rano mówić bo myślałam, że wróci ale go nadal nie ma. - Oznajmiła smutnym głosem, a moja twarz zmarkotniała. Nigdy wcześniej Spoter nie uciekł nam.

- Ja wiem, że przyszliśmy tu, żeby odpocząć, zabawić się itd. ale szukanie tego futrzaka w takim gronie może przynieść większe efekty niż jakby Arion sam go szukał + zrobimy dobry uczynek. - Wtrącił Aitor po czym wszyscy przenieśli na niego wzrok.

- No co? Powiedziałem cos głupiego? -

- Tak właściwie to Aitor ma rację. Możemy go poszukać. - Odezwał się Lucian.

- W takim razie rozdzielmy się na dwuosobowe drużyny. Ja będę z Gabim, Arion z Victorem, Aitor z Lucianem, J.P z Romą i Ade z Eugene. - Oświadczył były kapitan Raimona, a my w odpowiedzi wszyscy krzyknęliśmy "tak!" po czym rozdzieliliśmy się w różne strony.

- Powodzenia chłopcy! Ja wrócę jutro! - Krzyknęła jeszcze szybko moja ciocia.

Pov. Gabriel (No w końcu musiała być)

Szliśmy w ciszy, którą po chwili przerwałem.

- Ricardo? Dał byś się może zaprosić jutro na spacer? Obojętnie o jakiej godzinie. - Wycedziłem w końcu. 

- To oferta randki? - Zaśmiał się cicho chłopak, a moje policzki przybrały czerwoną barwę.

- M-Może i tak! Tak czy inaczej chcesz spędzić ze mną czas? -

- Z moim przyjacielem zawsze. Po 16 skończę zajęcia z pianina i będziemy mogli wyjść. - Ał.. "przyjacielem". To mnie zabolało zwłaszcza gdyż na tym spotkaniu miałem mu wyznać miłość.. 

Po tym już bezgłosu udaliśmy się w dalsze poszukiwania.

Po chwili chodzenia znaleźliśmy ślady krwi. Nie wiedzieliśmy kogo ani tym bardziej czego ale nawet jeśli nie był to Spoter to była szansa, że znajdziemy inne ranne zwierzę albo osobę.

Mimo to miałem nadzieję, że to nie był pies Ariona i wszystko z nim dobrze. Jednak na nic się to zdało, ponieważ po przejściu przez nie duże krzaki zauważyliśmy z Ricardem, łkającego Ariona przytulonego do Victora. Była by to romantyczna scena gdyby nie fakt, że za nimi był wpół albo nawet nie żywy pies. Od razu do nich podbiegliśmy.

- C-co się stało? - Mruknąłem z niedowierzaniem.

- Nie oddycha. Nie uratowałem swojego przyjaciela.. -

---

(1065 słów)

Nie ma to jak walnąć na końcu martwego pieska ;").  Rozdziały będą za pewne rzadko ale na pewno na wigilię dostaniecie jeden w prezencie.

Sun in Your veins | KyoTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz