Rozdział 6
W sobotę usiadły z Gretą na balkonie. Dzień był piękny, słońce pieściło odsłoniętą skórę, a kawa smakowała jak na wakacjach. To były ich ulubione chwile razem. Trochę gadały, trochę czytały – zwykle nadrabiały w ten sposób zaległości z całego tygodnia. Czasem wpadał Fabio, ale dziś najwyraźniej był poza domem.
– Nigdy cię nie zapraszali do tego Londynu, mamo. Myślisz, że cię zwolnią czy awansują? – wypaliła ni z tego, ni z owego Greta.
– Daj spokój, mówiłam ci, że dopiero poznałam mojego szefa, wcześniej nie było okazji. Widocznie stwierdził, że lepiej, jak ja będę jeździć tam niż on tutaj. Pewnie ma uraz do Warszawy po swojej ostatniej przygodzie.
Zaśmiały się głośno. O feralnej nocy, kiedy Julia utknęła z Goldem w windzie w czasie burzy, zdążyła już opowiedzieć najbliższym.
– Polecę, ogarnę, co jest do ogarnięcia, i w środę będę z powrotem.
– Szkoda, że nie mogę lecieć z tobą... – Rozmarzyła się młoda. Miała przed sobą jeszcze ostatnie egzaminy maturalne, ale myślami była już gdzie indziej. Czekała na dokumenty ze Stanów i na ostateczne potwierdzenie jej wyjazdu.
Julia po części pogodziła się już z myślą, że córka wyjedzie, chociaż nadal ze strachem myślała o nadchodzącej samotności. Może gdyby w firmie działo się coś więcej, może gdyby miała jakieś nowe wyzwania i cele, byłoby jej łatwiej? Trochę tak podeszła do propozycji wizyty w Londynie, wyjazdu. Po pierwszej konsternacji stwierdziła, że Gold, który miał okazję poznać ją w Warszawie – na dodatek w niezbyt typowych okolicznościach, pewnie nabrał do niej zaufania i postanowił powierzyć jej coś innego, może jakiś nowy projekt albo zadanie?
To byłaby dobra okazja do poruszenia tematu podwyżki. A kasa by się przydała, bo choć teoretycznie wyjazd Grety miał być finansowany z programu, a młoda zamierzała tam pracować, to przecież nie puści jej ot tak, bez niczego. W ogóle od dłuższego już czasu martwiła się o pieniądze. Tomas się odgrażał, że jeśli Greta nie porzuci pomysłu wyjazdu i nie pójdzie na studia – jak Pan Bóg przykazał – on przestanie płacić alimenty. Nie była to niby zawrotna kwota, ale w budżecie nastolatki wyjeżdżającej za ocean na pewno miałaby znaczenie. Każde sto dolarów mogło się przydać...
Julia nie wyobrażała sobie, że mogłaby zostawić córkę bez wsparcia, dlatego ostatnio wciąż myślała o tym, w jaki sposób dorobić, odłożyć pieniądze na dodatkowy bilet czy inne awaryjne potrzeby. Tak, wyjazd do Londynu to dobra okazja, żeby porozmawiać z Goldem, stwierdziła.
Miała lecieć w poniedziałek. Firma zabookowała jej hotel, a z lotniska miał ją odebrać kierowca. „Nic się nie martw, my dear, wszystkim się zajmę", zapewniła ją przez telefon Beatrice. Julia nie martwiła się nawet przez chwilę, ale cieszyła ją ta troska ze strony angielskiej asystentki Golda – dawała jej spokój i poczucie, że ktoś nad tym wszystkim panuje.
W optymistycznym nastroju wsiadła do samolotu, który chwilę po dziesiątej rano wystartował z warszawskiego Okęcia.
***
Tętniące życiem Heathrow lekko ją przytłoczyło, chociaż była tu już kiedyś – z byłym mężem, jeszcze w czasach przed Gretą. Tyle lat temu... – pomyślała. Do Londynu jeszcze potem wracała, ale to lotnisko było jej kompletnie nieznane, a dziś jego rozmiar ją onieśmielił. Miała wrażenie, że nigdy nie wydostanie się na zewnątrz. Szła i szła, a terminal nie miał końca.
Na szczęście ze znalezieniem kierowcy nie było problemu. Czekał na nią z tabliczką z nazwą firmy i jej nazwiskiem. Był to Hindus w średnim wieku, który chłodno się z nią przywitał i gestem pokazał, żeby szła za nim. Wziął jej walizkę, co w sumie przyjęła z ulgą, bo chociaż miała tylko mały bagaż, dodatkowa torba z komputerem i rzeczami osobistymi trochę jej ciążyła.
CZYTASZ
Golden Deal
RomanceJulia ma ponad 40 lat i jest po rozwodzie. Dorastająca córka właśnie wyfruwa z gniazda, a ona dostaje propozycję, której by się nie spodziewała w naśmielszych snach! To nie koniec - to dopiero początek! Poleć tą książkę swojej mamie! Kolejne rozdz...