PROLOG

28 3 1
                                    

Kocham imprezować z ludźmi, których lubię. Albo z tymi, których nie darzę zbyt dużą sympatią. Nie czuję się wtedy jak ja. Przez jedną noc mogę się nachlać i sprawić, bym czuła się jak nowonarodzona. Żeby na następny dzień czuć się jak osoba, która regularnie męczy się z atakami paniki.

Tak właśnie wygląda moje życie, lub raz po raz czasem nauka rządzi moim dniem. Nie stawiam ocen na pierwszym miejscu, ale przynajmniej wtedy mogę z powodzeniem zawrócić swoje myślenie, zanim spadnie ono na dno.

— Okej, to kto ma ochotę zagrać w siedem minut w niebie?

Zapytała śliczna blondynka ubrana w czerwony gorset i czarną skórzaną spódniczkę. Chyba nie muszę wspominać, że była ona bardzo krótka i obcisła. Dziewczyna wyglądała naprawdę seksownie. Każdy chciałby ją mieć dla siebie, a po jej postawie można było odczytać, że ona również chciałaby być przedmiotem godnym zainteresowania w tak pijaną noc.

Byłam wtedy dziewicą, a grałam w tą grę wiele razy. Nigdy nie miałam chłopaka, nigdy się nie całowałam i nigdy się z nikim nie przespałam. Mam wokół siebie chyba jakąś bańkę, której tylko ja nie widzę, a innych odpycha od intymnego dotyku. Gdy przebywałam z osobą przez siedem minut w pokoju, ktoś z nas zawsze do tej gry używał najpierw rąk do zdjęcia ubrania, a następnym krokiem było użycie rąk lub ust do wywołania pożądanego efektu lub dźwięku. Ogromna rutyna, która moim zdaniem była chora i męcząca bardziej niż szkoła.

Początkowo miałam znakomity humor, ale uśmiech na mojej twarzy już się więcej dzisiaj nie pojawił od momentu, gdy jako pierwszą osobę wylosowałam tego cholernego chłopaka, który musi jak zawsze psuć mi humor. Nienawidzę tej męskiej szmaty jak nikogo innego, a każde siedem minut z nim w osobnym pomieszczeniu zawsze przebiegają w ten sam sposób.

Ale nie dzisiaj. W tą noc zrobił coś, czego jeszcze dotąd u niego nie widziałam. Było to do przewidzenia, że coś takiego prędzej czy później nastąpi. Kłóciłam się z nim, jak za każdym razem, ale nigdy dotąd mnie nie tknął podczas tych pieprzonych siedmiu minut. Aż do teraz, kiedy popchnął mnie na ścianę i przytrzymywał do niej moje barki plując mi w twarz wszystkie obelgi na mój temat jakie mu siedziały w tej chorej i zepsutej głowie.

Pierwszy raz dotknął mnie w sposób, jaki inni ludzie by uznali za flirt. Położył swoją dłoń na moim biodrze wyżywając na mnie swoją złość, a ja nie odezwałam się ani słowem. Tak jak ta laska w czerwonym gorsecie byłam zabawką. Tylko że jej brakowało godności, a mi emocji.
Z czasem iskierki radości tryskające ze mnie można było porównać do ilości alkoholu w moim organizmie.

Nie piłam dzisiaj alkoholu.

Chociaż potem było tylko gorzej. Patrzyłam z nienawiścią i z wyczerpaniem w jego oczy. Gdy poznałam jego dalsze zamiary, chciało mi się płakać. Nic totalnie ze sobą nie zrobiłam, tylko patrzyłam tak na niego z cierpiącą pustką na twarzy, gdy czułam jak jego dłonie majstrują przy guziku od moich spodni.

I on też na mnie patrzył. Z nienawiścią, ale również z satysfakcją, gdy wprowadzał swoje palce na nieproszony teren.

— Nie rusza cię to? — zapytał zmieniając swój wyraz twarzy na całkiem pogubionego, przy okazji wykręcając dłoń na chyba każdy możliwy sposób.

— Nasłuchałam się w damskiej toalecie wielu historii jak ty niby potrafisz doprowadzić do dobrego orgazmu, lecz wygląda na to, że praktykowałeś aby na dziewięciolatkach.

Moje słowa pewnie mocno pokaleczyły jego ego, ponieważ gwałtownie przycisnął swoje biodra do moich tak, że nie mogłam się ruszyć. Wkurzył się, lecz nie robiło to na mnie wrażenia. Przynajmniej po części.

— Ja pierdole. Co ja robię? — zapytał siebie samego, gdy się ode mnie odsunął — Miałem już nigdy więcej kurew nie dotykać. Zasmucę cię tym, że już na pewno nigdy nie będę się z tobą pierdolił. Nie zniżę się do takiego poziomu. — mówiąc to odsunął lekko bluzkę z mojego dekoltu i wytarł w nią palce. Masakra jak ten typ potrafi przedmiotowo traktować ludzi.

— Jakoś nie będę wielce się przez ten fakt smucić. Zostawię cię tym innym dziwkom na których widok ślinisz się od rozpoczęcia imprezy. — podczas mojej odpowiedzi zaczął dzwonić budzik. W końcu mogłam wyjść i zostawić ten koszmar za sobą.

Bardzo się cieszyłam, że potrafiłam wytrzymać to bez odgłosów, których na drugi dzień bym się wstydziła, jednak momentami bywało ciężko. Długo zapamiętam ten obraz, gdy brunet jedynie patrzył się na mnie z uśmiechem, przy tym jak zmuszał mnie do moralnego upadku.

Gdy byłam już w salonie wśród ludzi i Matta za mną, widziałam kilkanaście uśmiechów i jedną współczującą mi parę oczu. Mogłam usłyszeć też wiele zaciekawionych głosów i pytań. Dziwne to było, bo każdy przecież wiedział, że naprawdę się nienawidzimy. Nigdy nie doszłoby pomiędzy nami do żadnego kontaktu i z pokoju nawet ledwo słychać nasze kłótnie o których obecności każdy wie. Problem polegał na tym, że zapomniałam zapiąć guzika przy spodniach.

Kolejne rundy byłam serio jak kartka papieru. Pusta kartka papieru. Można było powiedzieć, że nawet nie żyłam.

Trafiłam potem na jakiegoś chłopaka i całą robotę wtedy odwalałam ja i mi się udało, mimo moich wymarłych chęci i emocji. Potem natrafiłam na dziewczynę w czerwonym gorsecie i to ona postanowiła przejąć inicjatywę. Nie wywołała na mnie wrażenia jej robota, bo byłam zajęta myśleniem i rozkładaniem wszystkiego na czynniki pierwsze. Byłam takim trupem, któremu działała aby jedna funkcja w mózgu, czyli overthinking. Widać było że dziewczyna ucieszyła się gdy zaczęłam wzdychać.

Obiecuję, że nigdy jej nie powiem, że dostałam wtedy ataku paniki.

Miałam dosyć, tak bardzo dosyć, bo się rozsypywałam i nikt tego nie widział poza dwoma osobami. Pierwszą z nich był Matt, który czerpał ogromną satysfakcję z mentalnego poniżenia mnie, a drugą właśnie wylosowałam do spędzenia z nią czasu „w niebie".

Tą osobą był dobrze znany mi chłopak, który od razu po zamknięciu drzwi uszczelnił mnie w swoim uścisku, a ja zaczęłam płakać jak dziecko. Jeff to wspaniały człowiek, dzięki któremu znam definicję słowa „ożyć". Nic nie pomaga mi tak jak łzy, które umiem ukazywać jedynie w samotności, albo przy nim. Płacz leczy rany, ale dzięki niemu też wiem, że z każdym kolejnym dniem umieram na nowo.

— Będzie dobrze, Maya. Jeszcze przez sześć minut możesz być sobą.

***

Postanowiłam, że zaktualizuję ten prolog, jak i wszystkie rozdziały, bo chce to wszystko poprawić. Nie wiem kiedy to się stanie, potrzebuje czasu.

Bez zbędnego gadania, wypadałoby ostrzec przed zachowaniami, na jakie się natkniecie podczas czytania tej książki: przemoc, gwałt, seks, alkohol, używki, wulgaryzmy, depresja, samookaleczanie (mogę wam też załamać psychę, ale to tylko tak trochę).

Pamiętajcie, że samookaleczanie nie jest jedynym sposobem na radzenie sobie z problemami. W żaden sposób nie mam zamiaru was do tego zachęcić, wręcz odradzam. Zawsze znajdziecie osobę, której możecie zaufać: rodzice, rodzeństwo, znajomi, nauczyciele, lub możecie nawet napisać do mnie. Nie psujcie swojej psychiki, jak i waszych bliskich.

Do następnego!!!

let's get fuckedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz