five

173 8 0
                                    

To są chyba jakieś jaja.

- Czaisz to? - Zdenerwowana popijałam herbatą - Będę pracować w firmie tego aroganta!

- Chyba nie będzie aż tak źle - Dino zdezorientowanym głosem próbował mnie pocieszyć.

- Aż tak źle? Będzie mega źle! - Z bezsilności westchnęłam przeciągle.

- Strasznie ci współczuję, nie wiem co mogę zrobić - Usłyszałam zrezygnowany głos z telefonu.

- Wystarcza mi, że mnie rozumiesz - Uśmiechnęłam się smutno, dopijając płyn.

Mimo natłoku moich myśli, przeszliśmy do innych tematów. Z Dino tak świetnie mi się rozmawiało, mimo iż znamy się tydzień. Jest przemiłym chłopakiem, który zawsze mnie wysłucha i doradzi. Raz nawet przyszedł do mnie pod okno i podał mi kolacje, którą sam zrobił. Nadal pamiętam ten pyszny smak ostrych klusek. 

- Leyu, muszę kończyć - Smutnym głosem oznajmił.

- Uh.. - Smutna westchnęłam. - No to pa.

- Papa!! - Rozłączył się.

Zrezygnowana, opadłam na łóżko. Od tygodnia jedyne moje zajęcia to przygotowywanie się do pracy i rozmawianie z Dino przez telefon. Nawet z kuzynką nie miałam kontaktu. To wszystko dlatego, że kilka dni temu doszła do mnie nowina o przyjęciu mnie do korporacji. Zawsze marzyłam pracować w biurze, szczególnie  przez moich rodziców. Ale nigdy nie pomyślałabym, że zatrudnią mnie jako sekretarkę, w firmie syna pana Jeona. Myśl, że będę musiała go spotykać na codzień, aż mnie zniechęcała do wstawania z łóżka. Bo jak mam współpracować z kimś, kogo nawet nie lubię?

- Leya! Zejdź na dół proszę! - Usłyszałam krzyk matki.

- Okej - Burknęłam niesłyszalnie, wychodząc z pokoju. Przemknęłam szybko na schodach i znalazłam się w salonie, gdzie przesiadywała moja mama. - Tak?

- Ubierz się, Chaeryeong już jedzie - Wzrokiem ciągle była w książce - Pojedziecie na zakupy po biznesowe ubrania.

- Co? Dlaczego? Przecież mam klasyczne ubrania - Jęknęłam.

- Potrzeba ci kupić kilka spódnic i koszul. Marynarki też by się przydały - Uznała chłodnym głosem. - Bez niepotrzebnej dyskusji.

Westchnęłam zrezygnowana, wracając na górę by się jakoś normalniej ubrać i doprowadzić się do stanu użycia. Pomalowałam się, wyprostowałam włosy i ubrałam się w kremowy, wełniany sweterek i dżinsy. Do tego jeszcze kremową torebkę i uznałam, że wyglądam w miarę "normalnie". Przechodząc przez salon, powiadomiłam rodzicielkę, że wychodzę. Ubrałam buty zimowe, kurtkę, czapkę i wyszłam z domu. 

Nie mogę uwierzyć, że jeszcze tydzień temu chodziłam w samej bluzie a teraz wychodzę z domu w grubej, puchowe kurtce kiedy pada śnieg. Momentalnie czarna toyota podjechała na podjazd.

- No dzień dobry - Przywitała się Chaeryeong, kiedy wsiadłam do ciepłej maszyny.

- Nie denerwuj mnie nawet - Mruknęłam, zapinając pasy. - Jedziemy, kupujemy co mamy kupić i wracamy.

- Ej, Leyusiu. Co ty taka jakaś zdenerwowana? - Zapytała, udając zasmucenie. 

- Przecież dobrze wiesz o co chodzi - Burknęłam, patrząc się przez okno. - I nie mów na mnie "Leyusia".

- Ah nie przesadzaj, kuzynko - Uśmiechnęła się słabo - Jisung, Jay, możemy jechać.

Szofer wyruszył z posesji mojej rodziny. Całą podróż każdy był cicho, może ochroniarz wymieniał jakieś pojedyncze zdania a radio grało cichą, świąteczną muzyczkę. Stanęliśmy pod galerią, a Jay - ochroniarz, ja i Chaeryeong wyszliśmy z auta i udaliśmy się do wejścia.

W galerii odwiedziłyśmy chyba z 3 sklepy z formalnymi ubraniami, gdzie żadne spódniczki, koszule i inne takie nie przypadły mi do gustu. 

- No zlituj się kobito - Jęknęła Chaeryeong - Miałyśmy godzinę temu być na obiedzie.

- Um.. Chaer, jak myślisz? Beżowa czy raczej brązowa? - Przyłożyłam do talii obydwa wieszaki ze spódnicami.

- Ugh.. Pięknie wyglądasz w beżowej. Weź jeszcze z 3 czarne - Kuzynka przeczesała włosy ze zirytowaniem.

Do dołu dobrałam jeszcze kilka koszul i 2 marynarki. Wyszłam ze sklepu ze dwiema pełnymi torbami ciuchów i innych pierdoł, wygłodniała i wymęczona.

- Bez gadania. Idziemy coś zjeść - Postanowiłam twardo, nawet się nie obracając. Weszłyśmy do pizzerii, od razu zamówiłyśmy dwie pizzę, a przy okazji sałatkę dla również trochę wymachanego ochroniarza.

- Wreszcie! - Obydwie wróciłyśmy do życia, gdy do naszego stolika zawitały dwie pizzy z szynką, pieczarkami i serem. 

Rzuciłyśmy się wręcz na jedzenie, zapychając się kawałkami dania bez umiaru. Zjedzenie tego wszystkiego nie zajęło nam dużo, wręcz przeciwnie. Wszystko zniknęło w mniej niż 15 minut. 

- Ahh, teraz to ja mogę łazić po sklepach - Uśmiechnęła się starsza, dopijając sok.

- To jeszcze gdzieś idziemy? - Zapytałam, czując, że zaraz chyba zasnę.

- W sumie? Sama nie wiem. Niby już mamy wszystko ale... -

- Jedziemy do domu - Przerwałam jej i zapłaciłam za obiad. Niewzruszona wyszłam z restauracji, obok zdziwionego Jay'a. Te dwoje dogoniło mnie po kilku minutach, nie odzywając się. Naprawdę chciałabym już się znaleźć w domu. 

Moje życzenie szybko się spełniło, kiedy auto kuzynki odjechało z naszego podjazdu a mnie wysadzili. Niechętnie weszłam do rezydencji, obolała. Nie odzywając się do nikogo i unikając każdą żywą duszę, ulotniłam się do własnego pokoju. Rzuciłam gdzieś w kąt zakupy i udałam się pod prysznic. Umyłam porządnie włosy i całe ciało. Później je wysuszyłam i rzuciłam się zmęczona na łóżko. Nie mając co innego do zrobienia, przykryłam się pierzyną i zasnęłam..



Maybe You? | j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz