- Nie, nie, nie... To nie może być prawda! - Chodziłam zaniepokojona po pokoju, tam i z powrotem. Myśli wariowały w mojej głowie, ciało odmawiało posłuszeństwa. Dzisiaj rano obudziłam się z bólem głowy i... Naga. Naga. Dobrze słyszeliście. Na moim ciele były zaczerwienienia od uścisku dużych dłoni a na szyi pełno malinek. Co gorsza, znalazłam w pośpiechu zużytą prezerwatywę w koszu i krawat mojego szefa.
- Nie panikuj - Chaeryeong powiedziała, paląc papierosa. Wezwałam ją rano zrozpaczona, nie wiedząc co zrobić.
Usiadłam na łóżku, spuszczając głowę i wzdychając ciężko. Skrzywiłam się, gdy moje obolałe nogi znów dały o sobie znać. Schowałam twarz w dłoniach, po czym znów westchnęłam. Nie, to nie mogło się stać... Nie byłam aż tak pijana... Prawda?
- Hej, no nie załamuj się. Było, minęło... - Kuzynka starała się mnie pocieszyć, klepiąc po ramieniu - Sama wiesz, że też tak miałam. Nie było tak źle...
- Ale rozumiesz, że ja nie jestem taka jak ty?! - Krzyknęłam, w mieszance emocji. Mógł głos się prawie załamywał - Nie potrafię przestać o tym myśleć!!!
Ucichła, wyjmując jedynie papierosa z buzi. Jej czerwone włosy opadły jej delikatnie na oczy, gdy wpatrywała się we mnie wzrokiem z wyrzutem. Na ten gest moje emocje jeszcze bardziej się wzburzyły. Jak można tego nie rozumieć...? Jak mogła mi kazać zapomnieć i żyć dalej?
- Nie patrz tak na mnie... - Powiedziałam cicho, odwracając wzrok od niej.
- Bardzo to przeżywasz. Lepiej cię zostawię - Bez ostrzeżenia wyszła z mojej sypialni, zamykając drzwi. Nim zdążyłam się obejrzeć usłyszałam jedynie wark silnika na podjeździe rezydencji i piski opon.
Wzdychając ciężko, skuliłam się i położyłam na łóżku. Nawet pościel nie wiem, jakim cudem, ale pachniała jego perfumami co doprowadzało mnie do szaleństwa. Zacisnęłam oczy, chowając twarz w dłoniach. Może to był tylko sen? Jeżeli tak, to najgorszy w moim życiu.
Przetarłam dłońmi i tak już rozmyty makijaż, pociągając nosem. Głupia dziewucha ze mnie.
*
- Panno Chang, oto nowy harmonogram - Seoyan podała mi plik kartek, uśmiechając się mile.
Westchnęłam, kiwając rozpacznie głową. Od kilku dni sama tonęłam w kupie papierów do podpisania, a księcia Jeona oczywiście nie było. Są pomówienia, że wyjechał do Anglii, jednak moim skromnym zdaniem dupek się boi. Kto normalny nie czułby wstydu po takim przedstawieniu?
- Halo, słyszysz mnie? - Głos Seoyan wypędził mnie z własnych myśli. Ocknęłam się, nerwowo poprawiając zeszyt na biurku.
- E-Eh, co mówiłaś...? - Zwróciłam się do dziewczyny, uśmiechając się niezręcznie.
- Pytałam, czy wiesz może, co się dzieje z panem Jeon? Nie daje znaków życia.
Spoważniałam, prostując plecy i biorąc wdech.
- Z....Nim? Cóż, dalej nic nie wiem... - Burknęłam cicho.
Seoyan westchnęła, spuszczając dłonie wzdłuż jej ciała.
- Niech będzie...Miłej pracy, panno Chang.
Westchnęłam, opierając się o krzesło. Moje biurko było zapełnione papierami i teczkami, które musiałam albo wypełniać, albo sprawdzać. Aish, piekielna robota, czuję że będzie mi się to śnić do końca moich dni...
*
- Jak ty tego nie zrobisz, ja przejmę stery, a raczej tego nie chcesz - Chaer uśmiechnęła się sarkastycznie, popijając soju.
- Aish, nie potrafię! - Krzyknęłam, patrząc na własny telefon który leżał na stole. Od kilku dobrych minut próbuję zadzwonić do tego kutasa, jednak próżno. Czułam, że nie mogłam mu nawet w oczy spojrzeć, przez to co się wydarzyło.
- Eh, ja to zrobię... - Za nim Chaer złapała gniewnie mój telefon, przerwał jej dzwonek do drzwi.
Poszłam leniwie do drzwi, otrzepując bluzę z niewidzialnego kurzu.
- Kogo ciągnie o tej godzinie...?
Otworzyłam drzwi, ale jedynie do połowy ponieważ...Zamarłam.
- Hej... Mogę wejść?..
---
Mega krótkie, ale postaram się pisać więcej w czasie pobytu w Chorwacji. Miłego dnia skarby <3
CZYTASZ
Maybe You? | j.jk
Fanfiction"Bo miłość jest jak kot, chodzi własnymi ścieżkami" Kto się czubi ten się lubi, prawda? Życie Chang Leyi zmienia się całkowicie, gdy wkracza w nie Jeon Jungkook. Nikt się nie spodziewa, że tyle razem przeżyją. Ale czy dopuszczą się do swoich uczuć...